WILLIE NELSON/WYNTON MARSALIS

Two Men With The Blues

Two Men With The Blues

Wykonanie

Nagranie

Oto najlepsze połączenie jazzu i country od czasu albumu "Nashville" Billa Frisella. Tamten został płytą roku w magazynie "Down Beat" lecz "Two Man With the Blues" już nie miało tam najlepszej recenzji. A mnie ten album od razu bardzo przypadł do gustu. Myślę, że zmieniło się moje spojrzenie na country, a pierwszy krok w stronę docenienia tego stylu wykonałem słuchając ostatnich płyt Johnny`ego Casha z serii "American". Tak przejmujące wyznania trudno znaleźć w muzyce.

74-letni Willie Nelson reprezentuje inny styl country niż Cash. Jest bardziej wyluzowany, sprawia wrażenie, że na niczym mu już nie zależy, bo wszystko widział i wyśpiewał. Cechuje go swoboda, ma lekko drżący, naturalny tembr głosu, epicki styl śpiewania, jakby opowiadał historię swojego życia. To wszystko wprowadza luz w kontakcie ze słuchaczami i ułatwia bezpośredni przekaz. Po kilku taktach staje się naszym kumplem. Tym bardziej zdziwiło mnie jego spotkanie z Wyntonem Marsalisem. Wyniosłym, niedostępnym liderem, który dobrze wie, czego chce i nie uznaje innej drogi. A może to tylko poza?

Do spotkania doszło w dwa styczniowe wieczory 2007 r. w The Allen Room - Jazz at Lincoln Center, w Nowym Jorku. Za muzykami była wielka, szklana ściana, przez którą było widać nocne światła miasta. Co za nastrój! Koncerty nosiły tytuł "Willie Nelson Sings the Blues", ale udział gościa specjalnego - Wyntona Marsalisa okazał się tak znaczący, że na płycie oba nazwiska potraktowano równorzędnie. Siły jazzowe i country były nierówne. Obok Nelsona stanął jego długoletni towarzysz, mistrz harmonijki ustnej Mickey Raphael, a po stronie Wyntona Marsalisa członkowie jego kwartetu i Lincoln Center Orchestra: pianista Dan Nimmer, kontrabasista Carlos Henriquez, perkusista Ali Jackson oraz saksofonista Walter Blanding.

Idealnie do tej scenerii pasował otwierający wieczór temat ?Bright Lights Big City?. - Jesteśmy jak wielkie miasto spotykające się z prowincją - powiedział później Marsalis. Ten utwór od razu ustawił proporcje pomiędzy partiami wokalnymi, a instrumentalnymi. Nelson pokazał tu swój geniusz. Wchodzi swym głosem pomiędzy instrumenty, które wcale nie zwalniają tempa, ani natężenia dźwięku, a jest doskonale słyszany i rozumiany. To nie tylko zasługa charakterystycznego stylu czy barwy głosu, ale umiejętność śpiewania na tych samych nutach, co grają muzycy, a nie szukanie przerw pomiędzy nimi. A solówki muzyków są zachwycające. Marsalis, wiadomo, jest klasą dla siebie, do tego saksofonista Walter Blanding i Mickey Raphael na harmonijce ustnej grają ekspresyjne, krótkie sola. Nawet Willie Nelson wykonuje na swojej zdezelowanej, dziurawej gitarze popis godny oklasków. Myślę, że zagrałby równie ciekawie, gdyby gitara miała tylko jedną strunę.

Prawdziwe bluesy zaczynają się od drugiego tematu "Night Life". W wolnym tempie, ale donośnie zaczyna Wynton, wtóruje mu kroczące tempo kontrabasu Carlosa i dopiero po 100 sekundach zaczyna swą opowieść Willie. Znakomite jest przyspieszenie tempa w środkowej części utworu i ostre wejście trąbki. "Caldonia" jest typowym tematem big-bandowym i takie właśnie brzmienie osiąga tu zespół. Harmonijka Raphaela naśladuje tu odgłos rozpędzonego pociągu, a trąbka i saksofon klaksony samochodów. To rasowy temat drogi, aż chce się mocniej nacisnąć na pedał gazu. Kolejny temat "Stardust" był grany przez jazzmanów na tysiąc sposobów, ale chyba nikt nie zaśpiewał go tak zniewalająco prosto. Łamiący się głos Nelsona z pewnością dodaje mu uroku i ponadczasowego charakteru.

Nie mogło zabraknąć kompozycji "Basin Street Blues" i znowu pełen luz wprowadza Nelson. Po pierwszym wysłuchaniu albumu pomyślałem, że Marsalis ukradł mu show, ale zmieniłem szybko zdanie. Willie śpiewa tu tyle ile trzeba, by być gwiazdą wieczoru. W drugiej części koncertu słuchamy kolejnych hitów: standard "Georgia On My Mind", "Rainy Day Blues" Nelsona i kolejny standard grany zarówno przez jazzmanów jak i bluesmanów "Ain`t Nobody`s Business".

- Te piosenki nigdy wcześniej nie były wykonywane w ten sposób - podkreśla Nelson. Ale na szczególne podkreślenie zasługuje jego uwaga, że style muzyczne zostały wymyślone, by sprzedawać muzykę. Ale czasem do płyty nie da się przykleić etykietki z nazwą, nie pasuje do żadnej przegródki w sklepie płytowym. I takiej właśnie muzyki słuchamy na tym albumie. To country, folk, jazz, blues w jednej, nierozłącznej postaci. To istota muzykowania ponad nazwami, dla przyjemności. A my mamy radość słuchania.

Marek Dusza
BLUE NOTE/EMI MUSIC

GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu