Anna Maria Jopek: Duet z Gonzalo Rubalcabą jest jak wyrafinowany taniec

05 kwietnia 2017 Wywiady

Na przedpremierową prezentację swojego albumu "Minione" Anna Maria Jopek wybrała wieżowiec Cosmopolitan przy ul. Twardej w Warszawie. Spotkała się z dziennikarzami w salonie, w którym często stawia fortepian, organizuje próby, pracuje nad swoimi pomysłami i gdzie zaprasza innych artystów.

Widokiem z okien IX piętra na Warszawę byli już zachwyceni Branford Marsalis i Mino Cinelu. Tu powstały teledyski dołączone do albumu na płycie DVD. Spotkanie z artystką poprowadził Marek Niedźwiedzki, a nowego albumu mogliśmy wysłuchać z najnowszego dzieła włoskich lutników i inżynierów, kolumn Sonus Faber Serafino z odświeżonej serii Homage Tradition.

Nazwa pochodzi od włoskiego lutnika Santo Serafino, żyjącego w latach 1699-1758, weneckiego mistrza ze szkoły Nicolo Amatiego. Kolumny, a także odtwarzacz CD i wzmacniacz lampowy Audio Research dostarczył polski dystrybutor, firma Horn Distribution, obchodząca 25-lecie działalności. Zasilanie - kondycjoner Ag1 - zapewnił polski producent Acoustic Dream.

Co ciekawe, podczas konferencji mikrofony dla Anny Marii Jopek i Marka Niedźwiedzkiego były podłączone do tego zestawu. Dało się zauważyć, że brzmienie było wyjątkowo naturalne i neutralne, głosy były jak żywe, tylko wzmocnione. To była doskonała prezentacja możliwości sprzętu z wysokiej półki.

- Tę płytę wymarzyliśmy sobie z Gonzalo już jakieś sześć lat temu, kiedy nagrywaliśmy razem materiał na album "Polanna" - rozpoczęła opowieść Anna Maria Jopek. - Wtedy nie było miejsca na taki repertuar, jaki znajdziemy na "Minione".

To bardzo zmysłowe nagrania, mają groove tanga, ale to są nasze przedwojenne piosenki, które tak naprawdę nie są tangami. To była polska interpretacja rytmu tanga. Cudownie było te utwory ponieść dalej. Gonzalo, który jest bardzo wrażliwy na sferę melodyki, był urzeczony tymi piosenkami. Wybór utworów nie był łatwy, głównie ze względu na ogrom materiału do przesłuchania, a ten artystka powierzyła Rubalcabie.

- W lutym i w marcu 2016 r. przesłuchałam ok. 700 polskich tang na składankach i YouTube - mówiła Anna Maria Jopek. Tu wyrażam moje najwyższe uznanie i podziękowania dla tych, którzy archiwizują stare, ocalałe czasem w ilości jednej czy kilku egzemplarzy płyty gramofonowe i udostępniają je nam. Dzięki temu mamy dostęp do tych piosenek.

Podobno przed wojną powstało około pięć tysięcy utworów. To świadczy o tym, jak ludzie pięknie wtedy żyli, jak spędzali razem czas, jak wzruszająco potrafili opowiadać o uczuciach, jaką mieli wrażliwość. Zrobiłam selekcję wstępną, ale pomyślałam, że nie powiem Gonzalo, co konkretnie chciałabym z nimi zrobić.

Postanowiłam, że to on tę płytę zaaranżuje i wyprodukuje, że wejdę w zastaną rzeczywistość jego kubańskiego tria jazzowego. Gonzalo zwrócił mi uwagę, że w ubiegłym stuleciu Kuba była portem na światowych szlakach morskich, tam spotykały się najróżniejsze kultury. Kiedy zaczęliśmy pracować nad tymi tematami, powiedział mi, że on te tematy zna, pojawiły się w muzyce kubańskiej i zostały zaadaptowane.

Na płycie nie znajdziemy tang, bo Gonzalo Robalcaba nie jest specjalistą od tanga, jak sam podkreślił, potrafi grać bolera i cancion, które kryją niezliczoną liczbę różnorodnych rytmów. Kubańczycy tymi rytmami żyją, jakby nimi oddychali całe życie. A polskie, przedwojenne piosenki przywołały wspomnienia Anny Marii Jopek, silnie działały na jej emocje.

- Wiele o tym rozmawiałam z moją babcią i dlatego wzruszają mnie te piosenki - mówiła wokalistka. - Opotą. m.wiadała mi, jakie było życie przed wojną, jakie podczas wojny, po powstaniu. Siedzieć w tym miejscu i patrzeć na tak piękną, czystą, uporządkowaną Warszawę, to jest duża frajda.

Sam proces powstawania albumu "Minione" czyni z niej wyjątkowe dzieło. Nie dość, że Anna Maria Jopek powierzyła przygotowanie projektu Gonzalo Rubalcabie, to pozwoliła się zaskoczyć. Leciała do Miami samolotem nie wiedząc, co na nią czeka. Ten element zaskoczenia, możliwość wejścia w improwizację artystów, których zna, ale przecież nie może wszystkiego przewidzieć, ceni sobie najwyżej.

- To było prawdziwie jazzowe granie, granie na setkę - wspominała Anna Maria Jopek. - Nagrywaliśmy w The Hit Factory Criteria w Miami, w legendarnym studiu, w którym powstawały płyty m.in.: Boba Marleya, Boba Dylana, Leonarda Cohena, Bee Gees, długo by wymieniać.

Wszystkich, którzy tworzyli legendę tego miejsca, mocno czułam w studiu. To miejsce rezonuje muzyką, która była tam nagrywana. Czułam tę pasję i radość, która musiała się tam objawić. Na tę sesję Gonzalo Rubalcaba dostał od firmy Bösendorfer specjalny fortepian, który przypłynął z Wiednia. Ten instrument ma swój charakter brzmienia, które jest ciemne i głębokie. Myślę, że ta płyta jest także o tym: o kolorze, o nasyceniu dźwięku.

Gonzalo Rubalcaba zaangażował realizatora, który te niuanse uchwycił. To laureat trzech nagród Grammy za realizację, Carlos Alvarez. Regularnie współpracuje z kubańskim pianistą, ale specjalizuje się w nagrywaniu wokalistów. Sprawdził kilka mikrofonów, ale i tak pozostawił ten, który Anna Maria Jopek lubi najbardziej: Neumanna U87.

- Ten Neumann ma jasną prezencję, daje mi najwięcej powietrza i światła - powiedziała wokalistka. - Jeśli chodzi o "czułość" nagrania, co jest zagadnieniem studiowanym przez inżynierów latami, poprosiłam Carlosa, żeby nagrał mnie tak, jakby mikrofon był w mojej krtani. Tę płytę chciałam zaśpiewać bez jakiegokolwiek wysiłku, tak jakbym sobie nuciła pod nosem, prowadziła jakiś wewnętrzny, intymny monolog. Żeby to było cool, żeby się nadmiernie nie ekscytować, ale żeby też zrobić ukłon w stronę dawnych wykonań, żeby nagranie miało w sobie namiętność i pasję. Ponieważ zapał do takiego nagrania wystarcza na dwie, trzy wersje, nagrywaliśmy "na setkę". Dobrze, kiedy w muzyce działa impuls i intuicja.

Gonzalo jest wspaniałym kolorystą, każda z tych wersji była kompletnie inna. Nie mogłam się nadziwić, jaką ma inwencję, jak potrafi wejść w stan świeżości, jakby czytał i grał ten utwór po raz pierwszy. To zobowiązywało mnie do podobnego podejścia do śpiewania. Niesamowicie się śpiewa z Gonzalo, bez jakiejkolwiek podpowiedzi. To nie jest wylegiwanie się na przewidywalnym akompaniamencie.

Jego gra nie ma nic wspólnego z powszechnym pojmowaniem akompaniamentu. Bycie w duecie z Gonzalo jest byciem naprawdę. Czułam się całkowicie odsłonięta, niezależna w tej grze, a równocześnie cały czas wspomagana. Duet z Gonzalo jest jak wyrafinowany taniec. Jak tango, w którym napięcie ani na chwilę nie gaśnie, jest przyciąganie-odpychanie, ani chwili puszczonej mimo.

Marek Dusza

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu