Piotr Liszcz z 1984: Byliśmy artystami, nie politykami

13 stycznia 2014 Wywiady

"Przede wszystkim byliśmy artystami nie politykami, chociaż trudno było tematów z nią związanych uniknąć. Chcieliśmy być nowoczesnym ponadczasowym zespołem, a nie efemerydą jarocińskiego buntu i legendą z brzuszkiem" - rozmawiamy z Piotrem Liszczem, założycielem i liderem formacji 1984.

Chyba Orwell jednak wykrakał - dożyliśmy czasów, w których jesteśmy obserwowani przez całą dobę niczym bohaterowie "Roku 1984". Monitoringi, Facebook, Google... Co o tym myślicie?

Było wielu wizjonerów, ale bardzo mało wizji przeszło do rzeczywistości. Rzeczywistość przerosła wizję. Świat Orwella to koszmar... bliżej mu do natury stalinizmu niż współczesnej kultury. Myślę, że Orwell byłby mocno zaskoczony totalitaryzmem obłąkańczej konsumpcji, która zdominowała ziemian.

Skala zmian największych pisarzy SF przerosła rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. Do tego żyjemy na krawędzi "fin de cyklu". Dla mnie szalenie to inspirujący czas, o wiele ciekawszy niż ten z lat 80., który tak wszyscy z rozrzewnieniem wspominają.

A muzyka? Nareszcie zaczęła mi się podobać! (śmiech). Weszła na zupełnie inny poziom i poszukuje innych rejestrów. W latach 80. to co było, było wspaniale dla dusz, dla poczucia jedności i uczestniczenia w wielkich zmianach. Natomiast tamte środki wyrazu wydawały mi się już wtedy bardzo ograniczone i zamknięte w schematy. Obecne możliwości i współczesny świat w swoim technologicznym postępie wydają mi się po prostu piękne! Układ scalony na bazie krzemu to, moim skromnym zdaniem, największy wynalazek człowieka. To umożliwiło wejście na inny poziom materialnie i mentalnie.

Facebook, google i inne takie, o których mówisz, to tylko internetowe narzędzia. Dla mnie jest wspaniale to, że siadam przed laptopem, loguje się i widzę się i rozmawiam z kumplem, który mieszka kilka tysięcy kilometrów ode mnie. Na zastosowanie tych narzędzi jest tyle pomysłów co ludzi, którzy z nich korzystają. To nie facebook jest nieciekawy - nieciekawe są wiadomości, którymi epatują niektórzy jego użytkownicy. To pospolite jest modne, więc właściwie jest być pospolitym :-) Takie czasy!

Z drugiej strony Wy także korzystacie z tych narzędzi - macie profil na FB, management ma konto na Gmailu. Czy to efekt pogodzenia się z sytuacją zastaną? A może ta inwigilacja i brak pełnej wolności nie są aż tak złe?

Niekorzystanie z tych narzędzi we współczesnym świecie byłoby w naszym przypadku ignorancją granicząca z głupotą. Jesteśmy artystami, a te narzędzia pozwalają naszej sztuce, wizji, naszemu słowu docierać do coraz większej liczby odbiorców. Inwigilacja? ona zawsze była i tez spełnia i spełniała rożne funkcje. Nie ona mnie najbardziej we współczesnym świecie porusza.

Ludzie lubią podglądać ludzi, a niektórzy, żeby nie powiedzieć większość współczesnych sukcesorów rynku internetowego, przetwarza dane na użytek ciemnej strony mocy:) Wiedza daje siłę i władzę. Faktem jest jednak to, że to raczej nasza menedżerka "pływa" w tych internetowych odmętach za nas. Ale robi to z naszym błogosławieństwem.

Nie wiem, czy słowa "lepsza sytuacja" będą tu na miejscu, ale: która z sytuacji była lepsza: walka z widzialnym wrogiem w komunizmie czy z niewidzialnym w dzisiejszych czasach?

Prawdziwy, inteligentny wróg stara się ukryć prawdziwe intencje, żeby zmylić i uśpić czujność przeciwnika lub ofiary. Masowo tylko bydło daje się zabić, a że bydlę w człowieku czuwa... Wróg, który ma za zadanie niszczenie wolności jednostki, jest najgorszym z możliwych. Jedni zwą go systemem, inni legionem, a niektórzy szatanem nawet:-) Wróg jest ten sam, tylko przybiera rożne transcendentalne formy zależne od sytuacji. Najprościej będzie stanąć przed lustrem i przyjrzeć się dokładnie formie, którą przybrał:-)

Przejdźmy do teraźniejszości. Na Waszej stronie internetowej zapowiedzieliście, że 1984 weszło do studia i rejestruje nowy materiał. Jak idą Wam prace?

Od kwietnia 2013 roku 1984 jest w trakcie pracy nad nowym, w swojej esencji wręcz debiutanckim, pełnowymiarowym materiałem. Do współpracy nad produkcją zaprosiłem Leszka "Czubka" Wojtasa, który jest tez odpowiedzialny za realizację i nagrywanie dźwięku na cyfrowe i przede wszystkim analogowe nośniki.

Nie będę mówił, że współpraca układa się świetnie i jak to wspaniałych i niesamowicie nowoczesnych środków używamy, bo to jest oczywiste i wynika samo z siebie:-) Właśnie skończyliśmy nagrywać syntezatory, z którymi uzbrojony przyjechał Marek Kisiel z miasta upadłych wież (USA). Jeszcze trochę czasu w studio spędzimy. Na razie nie chcemy niczego zdradzać ani przewidywać i obiecywać. Mamy nadzieje nie zawieść fanów, którzy z nami są od lat. Mam nadzieję, że przyjdą może i nowi...

Płytę nagrywamy w studio Underground w Rzeszowie. Tu pozdrawiam całą związaną z nim ekipę.

Kiedy możemy się spodziewać premiery albumu?

Biorąc pod uwagę, że wywiad ten pewnie ukaże się po Nowym Roku, mogę stanowczo odpowiedzieć: już w tym roku! (śmiech!)

Dołączyliście do grona wykonawców, którzy zaprezentują się podczas festiwalu Fugazi w Warszawie. Co sądzicie o tej inicjatywie? Czy impreza, która według założeń ma trwać non stop przez trzy tygodnie, ma szanse powodzenia?

I to dołączyliśmy jako pierwsi! Tak, tak! Byliśmy pierwszą ogłoszoną kapelą!

Inicjatywa była piękna. To wydarzenie mogło mentalnie zmienić chociaż po części świat muzyki, z którym mamy na naszym rynku do czynienia. To mogło otworzyć nowe rewiry. Wierzę, ze Waldek Czapski wraz z ekipą (do której należy również nasza menago!) doprowadzą tą sprawę do końca, a jeśli nie, to na pewno tylko czekać, aż wpadnie im do głowy równie świetny, wręcz światowy pomysł, który nam to zrekompensuje. To świetna ekipa z horyzontami.

Przy okazji: czy koncertowaliście/byliście kiedyś w kultowym klubie Fugazi?

Tak koncertowaliśmy kilka razy i zawsze były to koncerty dobre i świetnie przygotowane od strony technicznej. To było magiczne miejsce, w którym odbywały się ciśnienia artystyczne z najwyższej półki. W tym miejscu muzyka grała non-stop. No i masa przygód, która nas tam spotkała, m.in. legendarna zadyma ze skinami.

Widziałem, że szykujecie reedycję płyty "Specjalny rodzaj kontrastu" i chcecie ją sfinansować za pomocą portalu Megatotal. Czy mieliście już jakieś doświadczenia portalami crowdfundingowymi? Co sądzicie o takim rodzaju finansowania muzyki?

Nie. Osobiście kompletnie się na tym nie znam i nigdy nie miałem wcześniej z taką formą styczności. Tym wszystkim zajmuje się wspomniana wcześniej Kasia Szuba. Dzięki temu portalowi wydała płytę zespołu iNNi, formacji Szepty i Krzyki, swoją książkę o muzyce lat 80. "Gdzie oni są?" i zorganizowała nasz koncert w łódzkim DOMu. Więc widocznie można... Jeśli chodzi o Specjalny rodzaj kontrastu, to na chwilę zawiesiliśmy ten pomysł, bo trafiła się nam inna ciekawa propozycja, ale o tym na razie sza. W odpowiednim momencie damy znać, jakie są dalsze losy tego materiału.

Grupa 1984 - fot. Patrycja Kotecka

Teraz trochę o historii: Waszym pierwszym znaczącym sukcesem był występ w Jarocinie. Chciałbym poznać Wasze zdanie odnośnie kwestii po raz kolejny poruszonej dzięki książce Grzegorza Witkowskiego "Grunt to bunt". Czy Jarocin mógł być "wentylem bezpieczeństwa" władzy?

Nigdy nie interesowałem się tak naprawdę aspektem politycznym Jarocina i tym, jakie kto z panującą wtedy władzą ma konszachty. Komuchy były wszędzie i nie jeden żyje do tej pory, więc niczym dziwnym nie byłoby, gdyby ten aparat takowy wentyl sobie stworzył. Mam szczerze dosyć wiecznego wracania do tamtych czasów, bo to kultywuje niepotrzebne wspomnienia i skojarzenia. Przede wszystkim byliśmy artystami nie politykami, chociaż trudno było tematów z nią związanych uniknąć. Chcieliśmy być nowoczesnym ponadczasowym zespołem, a nie efemerydą jarocińskiego buntu i legendą z brzuszkiem, jakich pojawiło się tak wiele na naszym rynku właśnie na fali tych wspomnień. A próby transpozycji tamtych lat na współczesność są żenujące.

Przez cały okres istnienia zespołu przewinęło się wielu muzyków. Skąd tak liczne zmiany?

Zmiany wynikają przede wszystkim z faktu, że jestem bardzo wymagający i nie lubię wisieć na sprawdzonych poprzeczkach. Teraz po raz kolejny skład jest pod znakiem zapytania. Z Robertem Tutą dzieli nas 300 km, poza tym po siedmiu latach chyba wyeksploatowaliśmy już nasz pomysł na formę.
Nie wyobrażam sobie nowego dzieła w konwencji 4891. Tam dużo rzeczy wydarzyło się niezależnie ode mnie. Byłem po pierwszym w moim życiu poważnym detoksie i jak po tym bywa - świeży, otwarty, pełen pomysłów, ale też ostrożny i zachłyśnięty czystością. To nie do końca pozwalało mi wiernie oddać ducha piosenek, które się na tym albumie znalazły :)

Ta płyta była dla nas wielkim wyzwaniem i chociaż Maciek Werk stanął na głowie, aby stała się wydarzeniem dużego formatu wśród alternatywnego odbiorcy, to jednak się to nie udało. Bardzo lubię jednak tą płytę. Pięknie wspominam czas jaki spędziłem wraz z moją dziewczyną Almą w Łodzi podczas nagrań. To był czas miłości i wschodów słońca, które wstawaliśmy codziennie oglądać. Gwiazdy i fabryki. Pięknie było. Kocham miasto Łódź...

W tym roku 1984 osiągnął pełnoletniość. Prosiłbym o kilka słów podsumowania: co uznajecie za swój największy sukces, a co za najbardziej spektakularną porażkę? I co chcecie jeszcze osiągnąć?

Największym sukcesem jest to, że jeszcze istniejemy, że udało mi się przetrwać tyle lat. Największą porażką jest to, że to co robimy jest od zarania ignorowane przez media i w pewien sposób jak za czasów komuny niewygodne. Wszelka informacja opierająca się na prawdzie lub dotykająca głębszych wartości jest niemile widziana przy zastawionym obowiązującymi trendami stole. To bardzo głęboki temat nadający się na odrębny wywiad, a nawet książkę, gdyż nie dotyczy to wszystko jedynie muzyki, ale kultury ogólnie.

Jako że sam pochodzę z Podkarpacia na koniec chciałbym Was prosić o skomentowanie sceny muzycznej Rzeszowa i województwa. Czy w ogóle można mówić o jej istnieniu? Czy interesujecie się nią jeszcze?

Nie śledzę zbyt pilnie tego, co się dzieje w Rzeszowie, ale wiem i - przebywając codziennie w studio - widzę i słyszę, że w Rzeszowie naprawdę w tym temacie dużo się dzieje. Jest wielu obiecujących wykonawców i wielu instrumentalistów. Coraz więcej ludzi słucha i otwiera się na muzykę elektroniczną, współczesną czy hip-hop i wszelkie towarzyszące mu fuzje.

Rzeszów muzą był zawsze mocny, ale niestety nigdy nie była ona tym koniem pociągowym kultury, na którą by stawiał, a na pewno nie w naszym przypadku i form podobnych do prezentowanej przez nas sztuki. W Rzeszowie historycznie zostaliśmy wręcz z jej kanw wymazani choć nikt przez wiele lat lepiej od nas nie reklamował i nie dawał lepszego świadectwa tego, że może powstać w tym mieście artystyczny ferment znany w całym kraju.

Scena jest - mecenatu brakuje. Zbyt dużo w Rzeszowie układzików i podkładek, zbyt dużo wypiętych leniwie zadków. Ale jest tez wielu wspaniałych animatorów i ludzi pełnych wielkiej pasji i w tym miejscu pięknie ich pozdrawiam. Szczególnie obecną dyrekcje Teatru Wandy Siemaszkowej... i ekipę studia "Underground".

Rozmawiał: Jurek Gibadło
Fot.: Patrycja Kotecka

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu