Seria m3 jest przykładem bardzo uniwersalnego i zrównoważonego wyboru konstrukcji. Trzy podstawkowce różnych wielkości, od 3-litrowej (netto) miniaturki m30 do średniej wielkości m32 (12 litrów) to może ukłon w stronę "monitorowej" tradycji, ale obok stoją już trzy kolumny podłogowe, dwudrożne m33, dwuipółdrożne m34 i trójdrożne m35 - a więc największe w serii. A do tego dwa centralne, efektowy dipol i subwoofer.
Mission M35 godnie pełnią rolę przywódcy m-misyjnego stada. Co prawda Diamondy 9.6 Wharfedale okazały się jeszcze większe, i kuszą czterema różnymi ciekawymi przetwornikami, ale m35 mają więcej dostojeństwa, elegancji, a jednocześnie wydaje się, że kryją w sobie duży potencjał. Trzy przetworniki, chociaż "tylko" 17-cm, emanują siłą poprzez jednolitą, sferyczną powierzchnię membran.
Najwyraźniej Elac, który jest znany z podobnych głośników od lat, nie opatentował pomysłu - struktura głośników Mission jest podobna, z zewnątrz widzimy "miskę", która opiera się na typowej membranie o profilu stożkowym, połączonej z cewką.
Obydwie warstwy wykonane są z celulozy (w Elacu "miska" jest z folii aluminiowej). Struktura taka na pewno charakteryzuje się podwyższoną sztywnością w stosunku do membrany konwencjonalnej.
Z zewnątrz widać efektowne pierścienie osłaniające kosze głośników, szerokie i zaginające się zgodnie z wyprofilowaniem bocznych krawędzi obudowy. Same kosze są wytłoczone z blachy, natomiast układy magnetyczne zostały poddane częściowemu ekranowaniu, poprzez dodanie odwrotnie spolaryzowanego pierścienia ferrytowego.
Wraz z neodymowym magnesem tweetera, mamy zespół głośnikowy o zredukowanym rozproszonym polu magnetycznym.
Głośnik wysokotonowy ma 25-mm kopułkę, która wydaje się być tekstylną, ale producent precyzuje, że użyty materiał nazywa się Viotex. Głośnik wysokotonowy przymocowany jest nie bezpośrednio do ściany obudowy, ale od tyłu do plastikowej oprawy (będącej jednocześnie osłoną kosza znajdującego się powyżej głośnika średniotonowego).
To stosowany przez Mission od lat sposób na "odłączenie" głośnika wysokotonowego od wibracji obudowy. Na pewno sposób taki nie może być skuteczny w 100-procentach, ale każda poprawa się liczy. Konstrukcje Mission można też od lat poznać po odwróconej konfiguracji głośników - wysokotonowy znajduje się poniżej nisko-średniotonowego.
Trzeba przyznać, że Mission dużo zainwestował w solidność obudowy. Już z zewnątrz widać, że front musi mieć znaczną grubość (dzięki czemu możliwe było też wykonanie szerokim łukiem wyprofilowań bocznych krawędzi). Grubość przedniej ścianki to 30-mm, pozostałe 18-mm, znaleźliśmy jeszcze trzy poprzeczne wzmocnienia.
Dwa z nich mają formę wieńców, znajdują się we wspólnej komorze głośników niskotonowych, trzeci jest przegrodą wydzielającą komorę dla głośnika średniotonowego. Producent chwali się zastosowaniem odrębnej komory dla średniotonowego, jakby w ogóle w grę wchodził jej brak... Ciekawostką jest jednak wyprowadzony z tej komory (na tylnej ściance) mały (3 cm średnicy) otwór z tunelem, zamknięty gąbką.
Główny bas-refleks (średnica 7 cm), pracujący z parą głośników niskotonowych, promieniuje również do tyłu, ale producent dopuszcza ustawienie już w odległości 30 cm od ściany pomieszczenia.
Gruby i rozszerzający się ku dołowi cokół dodaje kolumnie jeszcze więcej powagi i poprawia jej stabilność, oczywiście rekomendowane jest też użycie kolców, będących na wyposażeniu. Gniazdo przyłączeniowe jest podwójne, z trzpieniami ustawionymi w jednym szeregu. Duża, solidna, efektowna i gustowna konstrukcja.
Odsłuch
Chociaż i Paradigmom nie brakuje głośników, to jednak Mission M35 wydają się najlepszym rywalem dla nowych Wharfedali, zapowiadając swoją głośnikową muskulaturą i obfitą sylwetką obudowy moc niskotonowych wrażeń i sporą dawkę decybeli - o ile ją wywołamy za pomocą pokrętła głośności we wzmacniaczu.
Wygląd m35 dobrze koresponduje z brzmieniem - bas nie zawodzi, w tym jednak uproszczonym sensie, że jest go zawsze pod dostatkiem, czyli często jest go bardzo dużo.
Niskie tony są ciężkie, przekonują, że charakterystyka m35 sięga nisko, można by też powiedzieć, że bas m35 jest bogaty, to znaczy nie tylko mocny, ale i odpowiednio zróżnicowany. Nie da się jednak ukryć, że ta obfitość po pewnym czasie może stać się męcząca.
Aby tego uniknąć, na pewno należy ustawić m35 starannie, daleko od ścian (co też uczyniłem podczas testu, ale jak widać nie było to wystarczające), ewentualnie zamknąć bas-refleks zatyczką (czego przyznaję, nie spróbowałem).
Jak wiadomo, łatwiej kijek obcinkować, niż go pogrubasić, a przejście na obudowę zamkniętą bez wątpienia bas uszczupli. W sumie więc problemu nie ma - kto chce dużo basu, zaręczam, będzie go miał, co zostało sprawdzone, kto chce mniej, najpewniej nadmiaru może się pozbyć - co nie zostało sprawdzone, ale teoretycznie jest nieuniknione.
Wysokie tony w pierwszych chwilach wydawały się niewyeksponowane, na co pewnie rzutowała masywność niskich rejestrów, ale wraz z upływem czasu zanotowałem, że góra pasma jest żywa, a w pewnym momencie, że nawet "siarczysta". Wysokich tonów nie jest za dużo, tyle że sam ich charakter kieruje ku nim uwagę.
W zakresie średnich tonów Mission M35 nie wycofuje się, ale i nie błyszczy - dosłownie i w przenośni. Wokale i instrumenty są kompletne, dość płynne i nieobarczone wyraźnymi podbarwieniami, ale nie ma też ani pełnej otwartości, ani przejrzystości. Najsprawiedliwiej byłoby podsumować ten zakres krótkim "w normie" - dla tego zakresu ceny, bo przecież i konkurenci nie zachwycili.
Walory przestrzenne też są na przeciętnym poziomie, za to skala zdarzeń muzycznych jest oddawana z rozmachem, co już można było wywnioskować z opisu basu, zarazem tempo potrafi być przyzwoite, duża masa niskich rejestrów nie ogranicza rytmu.
Motor basowy pracuje głośno i sprawnie. Dynamika w skali makro jest w ślad za tym dobra (wśród konkurentów bardzo dobra), w skali mikro przyzwoita. Tutaj wysokie tony poprawiają bilans, bo analityczność zakresu nisko-średniotonowego jest na umiarkowanym poziomie.
Mocne, niewyrafinowane, ale poprawnie zestrojone brzmienie.