C.E.C.
CD3300 + AMP3300

Audio Agile, Primare i nowy Atoll pokazują, jak z coraz większymi wymaganiami coraz bardziej elitarnej grupy stereofilów radzą sobie firmy europejskie. Na scenie tej jest też jednak japońska firma C.E.C. Tak, Japończycy to nie tylko giganci rynku masowego. Chociaż testujemy cały system C.E.C.-a, to jego głównym bohaterem jest wzmacniacz - AMP3300.

Cena

4 000 zł CD3300 4 000 zł AMP3300

Nasza ocena

Wykonanie
Obudowa przeciętna, dużo połączeń wewnętrznych. Bardzo dobry przetwornik i układ analogowy.
Funkcjonalność
Wszystkie potrzebne wyjścia - zarówno analogowe, jak i cyfrowe, niezły wzmacniacz słuchawkowy.
Brzmienie
Z dobrym środkiem i dalekimi planami.
Artykuł pochodzi z Audio

Odtwarzacz CD C.E.C. CD3300

Zacznijmy jednak od odtwarzacza C.E.C. CD3300. Podobnie jak AMP3300, jego front wykonano z płata aluminium - w testowanym egzemplarzu anodowanego na kolor złoty (można wybrać również wersję czarną). Reszta obudowy niczym szczególnym się nie wyróżnia, górę i boki tworzy profil z blachy.

Odtwarzacz ze wzmacniaczem łączy kilka cech wzorniczych, a jedną z nich jest łuk na przednim panelu, w odtwarzaczu wyznaczany przez okienko wyświetlacza (o bladoniebieskim kolorze), a we wzmacniaczu gałka siły głosu i skala.

Z przodu C.E.C. CD3300 znajdziemy jeszcze gniazdo słuchawkowe oraz sterującą nim gałkę. Z tyłu czeka nas kilka niespodzianek. Przede wszystkim, oprócz niezbalansowanego wyjścia RCA, dostajemy również zbalansowane XLR oraz wyjścia cyfrowe we wszystkich używanych w domu formatach - optyczne TOSLINK oraz elektryczne RCA i zbalansowane AES/EBU. Przewód sieciowy jest odłączalny.

Wnętrze nie wygląda już tak ekscytująco, szczególnie jeśli porównamy je z Primare CD21 i Agile Step. Całość została podzielona na kilka segmentów - pośrodku niezbyt wyszukany napęd, po jego lewej stronie mały transformatorek EI, po prawej płytka z układami wyjściowymi, a z tyłu duża płytka ze sterowaniem i elementami cyfrowymi.

Nie budzą zaufania długie i liczne połączenia wewnętrzne. Łączą one np. zegary dla napędu i przetwornika, które nie znalazły się przy układach, które "obsługują", ale z tyłu, i są połączone bardzo długimi przewodami, spiętymi w wiązki z przewodami zasilającymi. Lepiej wygląda płytka z układem audio.

Przetwarzaniem sygnału z cyfrowego na analogowy zajmuje się kość Burr-Browna PCM1738. Ten dość powszechnie do niedawna stosowany (dostępny jest jego nowszy zamiennik) kilkubitowy układ typu delta-sigma o parametrach 24/192, implementowany był przede wszystkim do odtwarzaczy SACD (został przez BB zbudowany specjalnie do tego celu), ale również w drogich odtwarzaczach Classé, Esoteric czy Ayre.

Jest to ciekawy układ, w którym górne sześć bitów dekodowane jest w technice wielobitowej, a pozostałe 18 w jednobitowej, dzięki czemu łączy się zalety obydwu technik. Dalej, tam gdzie zazwyczaj znajdują się układy wyjściowe, widać duże, plastikowe puszeczki z logo CC Tech, jako żywo przypominające najnowsze układy HDAM Marantza. Są to wykonane w technice SMD kompletne, pracujące w klasie A układy z konwersją I/U oraz filtrami, z własną, precyzyjną stabilizacją napięcia, której częścią są diody LED, ułożone w kształt krzyża.

Rozbudowany jest również wzmacniacz słuchawkowy, zbudowany na tranzystorach i, znajdującym się na końcu, układzie Burr-Browna OPA2604.

Wzmacniacz C.E.C. AMP CD3300

Na ściance przedniej wzmacniacza C.E.C.-a wyróżnia się duża, wykonana w kształcie kropli wody, gałka siły głosu. Pomysł jest świeży i powinien się podobać.

Wejścia uaktywniamy guziczkami - do wyboru mamy pięć wejść, z czego jedno jest zbalansowane (złocone). Wyjście niskopoziomowe jest jedno i jest to wyjście do nagrywania. Jedyną uwagę - ale za to spooorą - można mieć do zacisków głośnikowych. To produkowana na Tajwanie odmiana "sprężynek", która znajduje się na samym dole cennika. Można wprawdzie podłączyć wtyki bananowe, ale są one trzymane zbyt luźno.

Budowa wewnętrzna wzmacniacza C.E.C. AMP CD3300 jest już znakomita. Tuż za wejściami, kluczowanymi przekaźnikami, sygnał zamieniany jest na zbalansowany i w takiej formie prowadzony aż po wyjścia głośnikowe. Nad układami wejściowymi widać sporą płytkę z dyskretnym tłumikiem, wykonanym w technice SMD, w którym oporniki załączane są przez sterowane cyfrowo (drabinka jest całkowicie analogowa) tranzystory.

"Regulator" (bo tak należałoby o nim mówić, jako że niczego nie tłumi) został zbudowany w ten sposób, aby "przekładnia" wynosiła 1,41:1 zamiast typowej 25:1. Rozwiązanie nazwano IGM (Intelligent Gain Management).

Zachowując się liniowo, kontroluje wzmocnienie bez tłumienia sygnału wejściowego. Stąd, krótkimi kabelkami, trafiamy do kolejnego, jeszcze bardziej rewolucyjnego układu. Końcówka została podzielona między dwie płytki (dla każdego kanału), umieszczone piętrowo jedna nad drugą.

Jej budowa jest wyjątkowa i stanowi własność intelektualną C.E.C.-a. Już wcześniej uwagę zwracał napis na przedniej ściance, mówiący, iż jest to wzmacniacz single-ended, pracujący w klasie A. Pamiętając, jakiej wielkości radiatory są w tego typu wzmacniaczach PASS-a, maleńki radiator wzbudza konsternację. Układ rzeczywiście ma tylko jeden stopień wzmocnienia, są to pojedyncze tranzystory, które w tym modelu produkują około 250mW. Są one wspomagane jednak potężnymi źródłami prądowymi, którymi tranzystor steruje.

To nie koniec: pośrodku dużej płytki znalazła się mniejsza, napakowana elementami SMD - to "mózg" układu. Tutaj porównuje się napięcie wejściowe z wyjściowym i w zależności od potrzeb steruje się źródłami prądowymi, które dzięki temu nie muszą stale pobierać pełnej mocy, a tylko tyle, ile w danym momencie potrzeba. Taka "pływająca" klasa A znana była wcześniej, ale głównie z bardzo drogich wzmacniaczy, np. Krella. Układ monitorujący pozwala również "przewidzieć" impedancję w danym momencie. Głównie z tego powodu, rozwiązanie, stosowane również w hi-endowym modelu AMP71, nazwano LEF (Load Effect Free). Dodajmy jeszcze, że końcówka pracuje bez sprzężenia zwrotnego.

Całość dopełniana jest przez zasilanie - z przodu mamy duży transformator toroidalny z uzwojeniami wtórnymi osobnymi dla każdego układu. Co ciekawe, napięcie dla końcówek dostarczane jest nie osobno dla każdego kanału, a osobno dla każdej połówki sygnału. Potężne diody prostownicze oraz bank kondensatorów (20x 2200μF) znalazły się na płytce końcówki. ścianki obudowy zostały oklejone matami bitumicznymi, dzięki którym jest mało podatna na rezonanse.

Odsłuch

Być może na skutek nietypowej budowy wzmacniacza, różnica pomiędzy wejściami XLR i RCA nie była specjalnie duża. Od razu po podłączeniu uwagę zwraca bardzo dobra barwa. Przekaz jest pełny, mocny i nieco "ciepły", ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

Band Billy’ego Maya towarzyszący Frankowi Sinatrze na płycie "Come Dance with Me!" (Capitol 94754) miał bardzo dobrą dynamikę i słychać było, głównie dzięki koherencji i "płynności" urządzenia, że grają w nim znakomici instrumentaliści. "Lampowa" średnica AMP3300 połączona jest z aktywną, mocną górą pasma. Zarówno zdecydowane wejścia dęciaków u Sinatry, jak i kąsające gitary z płyty "Morrison Hotel" The Doors (Elektra 75007) były dokładne i wyraziste, żadnego stępienia i spowolnienia - uderzenie i natychmiastowa odpowiedź.

Dochodzi do tego bas - głęboki i zwinny, przypominający to, co robił Musical Fidelity A5. Wokal Sinatry, a teraz Morrisona zostały pokazane dokładnie, ale i ujmująco, nie zapominając o specyficznych dla nich pogłosach i wybrzmieniach. Nie zostaną one tak wyeksponowane jak we wzmacniaczach lampowych z tego zakresu cenowego, ale będą prowadzone równiej i dokładniej.

Odtwarzacz C.E.C. CD3300 nie jest zły, a właściwie jest całkiem dobry. Klasa AMP3300 jest jednak na tyle wysoka, że rozdzielczość odtwarzacza wydaje się ciut zbyt mała. Jego barwa jest ustawiona dość nisko, oprócz najwyższej góry, która odzywa się co jakiś czas znacznie mocniej.

Do jego brzmienia trzeba się trochę zaaklimatyzować, ponieważ zakres średnicy nie wyróżnia się niczym efektownym i dopiero dłuższy odsłuch pokazuje, że sporo się tam dzieje. W ten sposób japoński odtwarzacz stawał w opozycji do odtwarzacza Atolla, z mocną i wyrazistą górą oraz średnicą tego ostatniego.

Dźwięk gra spokojnie, bez nerwowości, ale i bez "ikry" i nerwu. Takie połączenie powoduje, że utwory rockowe są nieco zbyt statyczne. Bardzo dobrze wyszła na tym jednak muzyka klasyczna - brzmienie viola da gamba z płyty "Le Voix Humaines", (Jordi Savall, Alia Vox, AV9803) było piękne i wciągające.

Odtwarzacz C.E.C. CD3300, przynajmniej jeśli chodzi o barwę, plasuje się gdzieś między Atollem CD100 a Primare CD21, mając lepszą średnicę od tego ostatniego, a gorszą górę i nie tak koherentny, ale za to bardziej szczegółowy dźwięk niż ten ostatni.

O ile w przypadku wzmacniacza różnica pomiędzy wejściami XLR i RCA nie była specjalnie duża, o tyle w tym przypadku wyjście XLR jest wyraźnie lepsze - z dokładniejszym rysunkiem, większą ilością informacji o dalszych planach itp. Warto dodać, że bardzo dobrze zachowywał się wzmacniacz słuchawkowy.

Laboratorium
C.E.C. CD3300

Przy 8Ω CEC oferuje tylko 42W (ale tyle samo w pojedynczym kanale, jak i przy wysterowanych dwóch), a przy 4Ω 71W. Aby to uzyskać, potrzebny będzie sygnał o napięciu 0,6V, czułość nie jest więc najwyższa i na ogół trzeba będzie mocniej podkręcić gałkę głośności.

Zmierzona w naszym laboratorium moc jest nieco niższa od deklarowanej przez producenta (60W/8Ω i 100W/4Ω) być może ze względu na obecność i działanie inteligentnego systemu sterowania wzmocnieniem i analizującego impedancję, który ma minimalizować szumy i zniekształcenia w zmiennych warunkach dyktowanych przez sygnał muzyczny.

Wskaźnik S/N 87dB nie rzuca na kolana, ale i nie ma na co specjalnie narzekać. Z uwagi na niską moc dynamika to nie najwyższe 105dB, współczynnik tłumienia jest niski, sięga 28 w odniesieniu do 4Ω.

Pod względem pasma przenoszenia (rys.1) AMP3300 nie bryluje, być może to na skutek rezygnacji ze sprzężenia zwrotnego. Na 8Ω przy 10Hz poziom wynosi -1dB, podobnie jest po podłączeniu obciążenia 4Ω. Dobra liniowość utrzymuje się do 7kHz, powyżej których mamy już osłabienie napięcia. Charakterystyka 8ohmzdecydowanie opada w dół, a punkt -3dB osiąga już dla 26kHz. Wykres 4ohm jest nietypowy, spadek rozpoczynający się od 7kHz pokrywa się z wersją 8Ω, lecz przy 4Ω w zakresie 20kHz-30kHz poziom -2dB stabilizuje się, by powyżej 30kHz gwałtownie opadać. Granicę -3dB mamy w związku z tym przy -33kHz.

Analiza spektrum (rys. 2) obfituje w zniekształcenia nieparzyste. Las szpilek rozpoczyna najsilniejsza w całym gronie trzecia, której poziom to -63dB, piąta leży przy -68dB, a w przedziale od -75dB do -88dB znajdziemy wszystkie kolejne, aż do dziewiętnastej włącznie.

Minimum THD (rys. 3) dla 8Ω przypada na 0,088% i 26W, a dla 4Ω jest to 0,15% i 48W. Na zniekształcenia poniżej 0,1% możemy liczyć tylko korzystając z obciążenia 8Ω i nawet wtedy jedynie w wąskim zakresie mocy 12-27W.

C.E.C. testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu