MARANTZ
SA-15S1 + PM-15S1

Od początków historii SACD format ten był Marantzowi bliski. Niektórzy może jeszcze pamiętają, że działo się tak z uwagi na ówczesne bliskie koneksje z Philipsem, jednym z dwóch, obok Sony, głównych promotorów superformatu. Dziś Marantz podąża własną ścieżką, czego najlepszym dowodem było "przeproszenie się" z DVDAudio i wiele odtwarzaczy uniwersalnych (które u Philipsa wciąż pozostają tematem tabu).

W swoich najdroższych urządzeniach Marantz wciąż jednak promuje tylko SACD, co potwierdza zarówno seria "15", jak i przedstawiana na łamach Audio kilka miesięcy temu "11".

Testowane urządzenia są z wyglądu niemal identyczne jak droższe "11-stki", największą różnicę widać w gabarytach wzmacniacza, chociaż i PM-15S1 robi wrażenie luksusowego, a jego cena jest przecież o połowę niższa. Solidność wykonania ma wiele wspólnego nawet z referencyjnymi "siódemkami".

Odtwarzacz Marantz SA-15S1

Można uznać, że Marantz SA-15S1 to następca słynnego modelu CD-17, otrzymał jednak nowy mechanizm stosowny do odczytu nie tylko płyt CD, ale i SACD.

Linię odtwarzacza wykonano pokonując trudności w obróbce metali, jedynie centralna część przedniego panelu jest płaska, po bokach zaskakują odważnie prowadzone krzywizny i załamania.

Aby dodatkowo spotęgować wrażenia wizualne, w łukach błyszczącego metalu ulokowano źródła niebieskiego światła, połyskujące jednak dość delikatnie, więc nie grozi nam efekt taniego kiczu (podświetlenie wraz z matrycą wyświetlacza można zresztą wyłączyć).

We wnękach po obu stronach umieszczonego w centrum wyświetlacza znajduje się sześć kluczowych dla obsługi urządzenia przycisków. Są to oczywiście podstawowe opcje transportu, takie jak play, pauza i przeskakiwanie pomiędzy sąsiednimi ścieżkami. Mechaniczny włącznik sieciowy znajduje się w centrum, tuż pod wyświetlaczem, obok niego zainstalowano złocone gniazdo słuchawkowe wraz z potencjometrem głośności.

Ostatnim klawiszem na przednim panelu odtwarzacza Marantz SA-15S1 jest Sound Mode, służący do wyboru pomiędzy trybem CD a SACD (pod warunkiem, że załadowana płyta to hybryda zawierająca informacje w obydwu formatach).

Z tą funkcją powiązana jest jeszcze możliwość odgórnego zaprogramowania preferencyjnego ustawienia, wówczas zawsze gdy w szufladzie znajdzie się nośnik hybrydowy, urządzenie automatycznie przełączy się na wybrany standard.

Szuflada sąsiaduje z dużym wyświetlaczem. Chociaż odtwarzacz jest tylko stereofoniczny, to posiada system wyświetlania informacji tekstowych o nagraniach i wykonawcach, będący integralną częścią zapisu SACD i opcjonalną, jako CDText, dla płyt Audio-CD. Matrycę podzielono na dwie części, dolną zawierającą dwanaście pól tekstowych oraz górną, z przygotowanymi już symbolami i oznaczeniami dla wybranych systemów i trybów odtwarzania.

Nad szufladą, z pewnym trudem z uwagi na stapiający się z obudową kolor, wypatrzymy logo Marantza. Górną część obudowy Marantza SA-15S1 wykonano z cieńszego (w porównaniu z bokami) płata blachy, w części pokrytego otworami wentylacyjnymi. Dopiero spojrzenie na tylny panel pozwala dostrzec pierwsze śruby montażowe, nie widać ich ani z przodu, ani z boku, ani też z góry, którą osadzono przy pomocy zatrzasków.

Wyjścia nie zaskakują, podstawową i jedyną pozwalającą na korzystanie z pełni możliwości urządzenia metodą połączeń jest użycie pary gniazd RCA. Wyjścia cyfrowe w typowym komplecie elektryczne i optyczne to sposób na uzyskanie sygnałów z CD, jednak najlepiej jest je wyłączyć za pomocą odpowiedniej komendy z pilota, co ponoć poprawia warunki pracy pozostałych układów. Marantz zastosował także elektryczne gniazda zdalnego sterowania.

Układ odczytu danych rozpoczyna się od mechanizmu pochodzącego z firmy Sony. W celu lepszego ekranowania ulokowano go na miedzianej podstawie.

Aby laser mógł optymalnie odczytywać dane, tacka i wszystkie znajdujące się w pobliżu powierzchnie polakierowano na czarno, co ma zapewnić jak najmniejsze rozproszenie wiązki. Konwerter cyfrowo-analogowy pochodzi z firmy Crystal Semiconductor i jest taktowany zewnętrznym zegarem.

CS4397 to stereofoniczny układ charakteryzujący się 24-bitową rozdzielczością i próbkowaniem 192 kHz, obsługujący modulacje PCM i DSD, z dynamiką 120dB, wciąż jedną z najwyższych wśród wszystkich konwerterów marki. Wyjścia analogowe to słynne moduły HDAM, choć już bez połyskujących osłon.

Zasilacz składa się z pojedynczego, ekranowanego transformatora, płytka cyfrowa została umieszczona tuż przy mechanizmie i połączona krótkim odcinkiem taśmy.

Tylną część obudowy za transportem zajmuje główna płytka drukowana, na niej dostrzeżemy dobre kondensatory Elna Silmic oraz Elna For Audio, jest tam też znana z wcześniejszych generacji układów HDAM pokryta miedzią osłona, prawdopodobnie kryje interfejsy wyjścia cyfrowego.

Pilot Marantza SA-15S1 zawiera wszystkie opcje znane ze źródeł CD. Pewne nadzieje wiązałem z tajemniczym klawiszem Menu, ale okazał się on tylko prostym układem decydującym o sposobie działania funkcji szybkiego przesłuchiwania fragmentów utworów. Pilotem odtwarzacza można sterować głośnością i wyborem źródeł we wzmacniaczu, z kolei nadajnik dołączony do PM-11S1 posiada całą sekcję przycisków do SA-11S1.

Wzmacniacz Marantz PM-15S1

Wzmacniacz PM-15S1 umieszczono w podobnej obudowie jak odtwarzacz CD, z przodu zaszły jednak oczywiście istotne zmiany. Po obydwu stronach pojawiły się dwa pokrętła, tradycyjnie potencjometr głośności i selektor źródeł. Ten ostatni pracuje w nowoczesnej, sekwencyjnej konfiguracji wraz z wyświetlaczem, z którego dowiadujemy się o aktywnej parze wejść. W centrum mamy niebieskie "oczko", które pokazuje poziom głośności (wskazania numeryczne), źródła sygnału oraz cały szereg opcji pobocznych.

Pod matrycą zamontowano wyłącznik zasilania, obok gniazdo słuchawkowe oraz dwa miniaturowe pokrętła do regulacji natężenia tonów niskich i wysokich.

Tam gdzie w odtwarzaczu znajdowały się klawisze do obsługi transportu, umieszczono także sześć przycisków - załączania gniazd głośnikowych, wyłączania regulatorów barwy, szybkiego wyciszenia (o zdefiniowaną wartość dB), wygaszenia wyświetlacza, wyłączenia pętli magnetofonowych, i przełącznika dla wkładek gramofonowych MM lub MC.

Tylny panel podzielono na trzy sekcje, w lewej zgrupowano gniazda wejść (gramofonowe, CD, dwa kolejne liniowe oraz dwie pętle rejestratorów), plus wyjście z przedwzmacniacza. Na środku wkręcono pojedyncze terminale głośniośnikowe WBT, które akceptują zarówno wtyki bananowe, jak i końcówki widełkowe oraz odizolowane odcinki przewodów.

Prawą część zarezerwowano dla elektrycznych układów zdalnego sterowania oraz synchronizacji z trzema dodatkowymi integrami PM-15S1. Producent sporo miejsca w instrukcji obsługi poświęcił bowiem na przykładowe konfiguracje bi-ampingowe, jak również systemy wielokanałowe.

Wzmacniacz ma kilka układów przejętych od droższego brata,Marantz PM-15S1, są wśród nich moduły HDAM-S2, regulacja głośności oraz przedwzmacniacz gramofonowy. Są też zabezpieczenia przeciw przeciążeniu, zbyt niskiej impedancji oraz czujnik termiczny.

Wewnątrz wyróżnimy dwie sekcje. Z przodu, po lewej stronie pręży się transformator toroidalny. Z trafa wyprowadzono kilka niezależnych odczepów. Kondensatory Nichicon Super Through mają łączną pojemność 30000μF.

Tak przygotowane napięcie zasilające przesyłane jest grubymi kablami do dwóch niezależnych końcówek, każda bazuje na własnej płytce drukowanej oraz poważnym radiatorze. W jednym kanale pracują dwa tranzystory mocy starannie osłonięte miedzianymi płytkami.

Gniazdka głośnikowe to już oddzielny druk, ale znów bardzo starannie połączony, widać, że na solidnym okablowaniu Marantz nie oszczędzał. Przedwzmacniacz to kolejny moduł, wejścia gramofonowe oraz CD oddzielono od reszty i zamontowano na niezależnym druku.

Selekcja źródeł odbywa się w wysokiej klasy przekaźnikach, sygnał płynie następnie do modułów HDAM-SA2, które wykonano z układów SMD na niewielkich płytkach.

Regulację głośności zrealizowano na scalonych drabinkach WM8816 marki Wolfson. Nie jest to zwykły układ ze sterowaniem cyfrowym i wzmocnieniem równym jeden, ale bardziej zaawansowana, aktywna konstrukcja umożliwiająca regulację w zakresie -111,5dB do +15,5dB.

Ciekawostką jest fakt, iż zmiana głośności (czyli przełączanie rezystorów) odbywa się tylko wtedy, gdy scalak wykryje przejście sygnału przez zero, co eliminuje trzaski i przydźwięki podczas regulacji.

Marantz PM-15S1 mimo skromnej obudowy dysponuje sporą mocą, producent daje w instrukcji obsługi wyraźne wskazówki, mówiące o tym, że powinniśmy pozostawić mu sporo wolnej przestrzeni - min. 10 cm z każdego boku i aż 20 cm z góry. Odtwarzacz na dole, wzmacniacz na górze - tak właśnie powinien być wyglądać zestaw Marantza. Można oczywiście ustawić dwa urządzenia obok siebie.

SA-15S1 + PM-15S1 - odsłuch

Zestaw Marantza potrafi odczytywać nie tylko płyty CD, ale także SACD, chociaż nawet gdyby ograniczał się do tych pierwszych, oceniłbym go jako znakomity, pełną gębą audiofilski system. Już bowiem na kompaktach urządzenia pokazują niemal pełnię swoich możliwości, co powinno wszystkich (może za wyjątkiem zdeklarowanych i czynnych, w rozumieniu częstych zakupów płyt, fanatyków SACD) ucieszyć.

W trakcie pierwszej, krótkiej sesji odsłuchowej nie miałem ze sobą żadnej płyty SACD, pokusa szybkiego sprawdzenia podstawowych umiejętności 15- stek okazała się jednak silniejsza od głosu zdrowego rozsądku podpowiadającego, iż całego potencjału systemu nie uda się w takich warunkach odkryć. Po kilkunastu minutach wiedziałem jednak, że jest dobrze, a będzie tylko lepiej...

Marantz SA-15S1 zagrał tak, jak mogłem się spodziewać, niemal w stu procentach swoim dźwiękiem, a jak wiemy najważniejsza dla firmy jest muzykalność, która ponownie sprawowała pieczę nad całością.

Niezależnie od płyty i charakteru nagrania, dźwięk sączył się z kolumn gęstym, wypełnionym, ale płynnym strumieniem. Jeśli zechcemy skupić się na jego poszczególnych aspektach, Marantz nie będzie nam przeszkadzał, jednocześnie wyczekując na koniec wnikliwej analizy, by niepostrzeżenie porwać nas w objęcia muzyki jako całości.

Podczas wspomnianego pierwszego spotkania z tymi urządzeniami przesłuchałem kilkanaście utworów, wcale nie zwracając uwagi na to, jaki dźwięk jest dokładnie. I gdybym nie wrócił do Marantza, mógłbym w zasadzie na tym zakończyć swój opis, co najwyżej powtarzając, było dobrze...słuchało się przyjemnie...godziny uleciały nie wiadomo kiedy.

Do drugiego podejścia przygotowałem się już lepiej, zabrałem płyty SACD i postanowiłem, że nie pozwolę się omamić samą muzyką. Nie będzie niespodzianki jeśli napiszę, że w Marantzu najbardziej podobała mi się średnica, system zagrał płynnie, ale jednocześnie z dużą masą i lekko tłustawą konsystencją.

Separacja dźwięków była mimo tego bez zarzutu, umożliwiając penetrację najdrobniejszych szczegółów nagrania. W warstwie najbliższej i najbardziej czytelnej znajdowali się zazwyczaj soliści, spojrzenie na dalsze plany wymagało pewnego wysiłku, ale wszystko pozostawało w zasięgu.

Pewnym zarzutem może być delikatne ujednolicenie wokali, które starały się grzmieć ze środka sceny, ściągając na siebie uwagę. Takiej tendencji nie miały z pewnością wysokie tony, ilościowo pozostawały nieco w cieniu innych zdarzeń, ale jakościowobyły wyborne, kiedy trzeba metaliczne i ostre, w innych fragmentach delikatne i kojące.

Naturalność tego podzakresu powiększyła się jeszcze wraz z przejściem na płyty SACD (lub warstwę wysokiej rozdzielczości przy dyskach hybrydowych). Dopingujący wpływ Super Audio CD zaznaczył się także w zakresie tonów niskich, dodając im więcej animuszu i rozciągnięcia.

Do kontroli i rytmu nie mogłem mieć zastrzeżeń, tylko w najdynamiczniejszych fragmentach Marantz nie stawiał kropki nad "i" w energetyczności i potędze. Jak się później okazało, był to trop do wykazania różnic w brzmieniu poszczególnych urządzeń.

Zestaw jako całość komponuje się wyśmienicie, choć nie na zasadzie uzupełnienia i bilansu wad oraz zalet. Zarówno wzmacniacz jak i odtwarzacz mają silną potrzebę grania dźwiękiem zrównoważonym, neutralnym i plastycznym.

Marantz SA-15S1 jest w tym względzie mistrzowski, a dodatkowo wyśrubowane umiejętności operowania sopranami i basem czynią go trudnym po pokonania rywalem. Wzmacniacz nie musi się wstydzić swojej brzmieniowej sylwetki, która jest bardzo proporcjonalna, chociaż bez ekstremalnie rozwiniętej muskulatury.

Podsumowanie

Obydwa systemy prezentują się wspaniale. I nie ma tu żadnej kurtuazji ani polityki... Zarówno pod względem brzmienia, jak i wyglądu, pokonują bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę.

Dla audiofila najważniejszy będzie dźwięk, ale przecież i na nim zrobi wrażenie luksusowe wykonanie. Poza tym to dobry pomysł, aby niezdecydowanym - czy kupić sprzęt wielokanałowy, czy stereo - pokazać, że audio dwukanałowe to wcale nie tylko tanie, siermiężne szare klocki, albo na drugim skraju ekstremalnie drogie, hi-endowe "wynalazki", ale też urządzenia właśnie estetyczne, solidne, nowoczesne, dość drogie, ale w widoczny sposób tłumaczące swoją cenę. I przy tym znacznie bardziej eleganckie, niż zapchane klawiszami najlepsze amplitunery kina domowego...

No dobrze, ale przejdźmy do kwestii najbardziej oczekiwanej w podsumowaniu: kto zwyciężył (personifikacja sprzętu audio jest odruchowa), który system jest lepszy? Chociaż odrobinę... no bo któryś "musi" być lepszy, na któryś trzeba się zdecydować. Mimo że podobać się mogą obydwa, nikt obydwu nie kupi. Trudno, ale to nie mój problem!

Porównując całe systemy, tylko remis, i to bez "wskazania na", może być sprawiedliwym werdyktem. Ale tak jak przy całej elegancji zarówno Denona, jak i Marantza, widać między nimi różnice, tak też je i słychać.

Denon, doskonale zrównoważony, potrafi pokazać wyjątkową dynamikę, dysponuje potężnym "wykopem", kapitalną sprawnością basu. Marantz SA-15S1, nie będąc przecież wcale słabeuszem, prezentuje wyrafinowanie wysokich tonów, plastykę średnicy i spójność całego przekazu, po mistrzowsku wciągając w słuchanie muzyki, a nie w analizowanie jej elementów.

Prędzej odważę się wytypować moich faworytów porównując ze sobą same wzmacniacze i odtwarzacze. Odtwarzacz wolałbym Marantza, a wzmacniacz Denona. Ale i tutaj różnice nie są na tyle jednoznaczne, abym gorąco namawiał do łączenia tych urządzeń w jeden "hybrydowy" system.

Może byłby to wyrok salomonowy, ale choć w potocznym rozumieniu wyrok taki uchodzi za sprawiedliwy, to przecie ż Salomon w swojej przebiegłości, aby odkryć prawdziwą matkę dziecka, zaproponował podzielenie go na pół... Obydwa systemy są zbyt piękne również jako systemy, aby je rozdzielać tylko z powodu audiofilskich widzimisię. Gorąco polecam jeden lub drugi.

Radek Łabanowski

Laboratorium
Marantz SA-15S1

PM-15S1 ma w sobie spore pokłady mocy, końcówki są w stanie wyprodukować 113W/ 8ohm, bez problemu radzą też sobie z obciążeniem 4ohm, skutkującym 182W. Nieco słabszą stroną tej konstrukcji jest zasilacz, bowiem po podłączeniu drugiego kanału moc spada - do 2x93W/8Ω i 2x151W/4Ω.

Czułość, a więc napięcie potrzebne do uzyskania tej mocy, wynosi 0,26V na wejściu liniowym, mamy więc pewność, że Marantz dobrze poradzi sobie zarówno z odtwarzaczami jak i innymi źródłami sygnału.

Odstęp sygnału od szumu to 77dB, wartość mało imponująca. Być może zaważyło rozbicie układu na wiele podzespołów, a może to efekt montażu modułów HDAM na oddzielnych płytkach i wynikających stąd dodatkowych połączeń, zastanawia także brak miedzianych ekranów. Wspomniana moc 113W okazała się w tych warunkach niewystarczająca, aby dynamika przekroczyła poziom 00dB. Współczynnik tłumienia to też dość skromne 32.

Na pasmie przenoszenia (rys. 1) widać lekkie podbicie w zakresie 30Hz-70Hz. Początkowo myślałem, że to efekt złej kalibracji układów regulacji barwy, jednak podstawowe pomiary dla 8 i 4Ω wykonano bez ich udziału. Na wykresie pojawiła się jeszcze trzecia charakterystyka (koloru czarnego) opisana jako "tone". Jest to pomiar z włączoną korekcją barwy, ale regulatorami ustawionymi w pozycji "0".

Także i tutaj widać wspomniane podbicie, choć poniżej 40Hz skutkuje ono zdecydowanym osłabieniem poziomu. W pozostałych zakresach idealnie pokrywa się z podstawowymi pomiarami (włączony układ eliminujący pracę regulacji barwy). Przy 10Hz spadek wynosi -1dB, charakterystyki są idealnie liniowe od 200Hz-20kHz po czym delikatnie opadają, osiągając -3dB dokładnie na granicy zakresu pomiarowego, a więc przy 100kHz.

Wykres zniekształceń (rys. 2) to dowód niewielkiego ich wpływu, najsilniejsza jest druga harmoniczna (-86dB), jedyna powyżej -90dB.

Wartości zniekształceń (rys. 3) poniżej 0,1% pojawiają się dla mocy wyższej od 2W/8Ω i 4W/4Ω.

MARANTZ testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu