ELIPSON
Music Center + Planet L

Rynek audio jest pełen odtwarzaczy, wzmacniaczy oraz zespołów głośnikowych. Poszukiwania optymalnych konfiguracji i zestawień są wpisane w audiofilskie rytuały, jednak poza zwykłym, "pudełkowym" hi-fi rozwijają się urządzenia i systemy zupełnie wyjątkowe, wymykające się znanym konwencjom.

Nasza ocena

Wykonanie
Nowoczesny, intrygujący, konsekwentny projekt plastyczny. Zespoły głośnikowe z układami koncentrycznymi, impulsowe moduły Ice Power.
Laboratorium
Kompletny zestaw z odtwarzaczem CD, tunerem, USB i bezprzewodowym modułem sieciowym, zamiast DLNA zastosowano własne rozwiązanie z adapteremkartą sieciową do komputera, nietypowo również w zakresie komunikacji z iPodami.
Brzmienie
Żywe, spójne, lekko osłodzone, bez basowego fundamentu – w większym pomieszczeniu przyda się subwoofer.
Artykuł pochodzi z Audio

Pomysły i produkty francuskiej marki Elipson zdobią nie tylko domowe salony, ale też galerie sztuki, butiki europejskich stolic mody oraz wystawy. Chociaż firma ma w swojej ofercie również bardziej klasyczne urządzenia, to konstrukcje o kulistych i eliptycznych kształtach są jej wizytówką.

Dostarczony przez dystrybutora zestaw kolumn Elipson Planet L jest przykładem tego nurtu, wcale nie najbardziej "odjechanym" - francuscy projektanci mają na swoim koncie "muzyczne drzewo" z wieloma miniprzetwornikami zawieszonymi na linach, niczym owoce.

Elipson Planet L - to jeden z dwóch modeli kulistych "podstawkowców", o ile można je tak nazwać. Wykonana w perfekcyjny sposób metalowa obudowa jest kulą ściętą w celu uformowania płaskiego frontu, a idealnie opływowej formy nabiera wraz z maskownicą. Tę wykonano z drucianej plecionki, wypełnionej od wewnątrz miękkim materiałem, mocowanej za pomocą magnesów.

Lakier błyszczy wypolerowany na lustro, oprócz wersji białej, są też czarna oraz krwistoczerwona. Powierzchnia obudów jest z natury dość delikatna, łatwo o ryski i drobne skazy, choć w domowym zaciszu Elipson Planet L nie będą miały tak ciężkiego życia jak nasz demonstracyjny egzemplarz, mający najwyraźniej na swoim koncie liczne podróże i prezentacje.

Dla najlepszych efektów brzmieniowych firmowe podstawki wydają się optymalne, ale unikalny kształt otwiera drogę do innych adaptacji. Kule możemy przymocować za pomocą specjalnych uchwytów do ściany, zawiesić pod sufitem na linkach, a nawet ustawić na jakimś meblu. Standy składają się z masywnej podstawy oraz grubej kolumny zakończonej panelem montażowym.

Zestaw wygląda delikatnie, ale jest ciężki - sama podstawka waży ok. 14 kg, razem z głośnikiem ponad 20 kg. Kule z układami koncentrycznymi stają się najwyraźniej francuską specjalnością. Zakres nisko-średniotonowy leży w gestii 16-cm przetwornika z membraną celulozową, w centrum którego zaimplementowano 25-mm tekstylną kopułkę wysokotonową.

Formalnie jest to więc układ dwudrożny, jednak takie ustawienie głośników realizuje bezkompromisową ideę punktowego źródła dźwięku. Ponadto aerodynamiczny kształt obudowy pomaga w swobodnym rozpraszaniu.

Para głośników Elipson Planet L wygląda na podstawkach wyjątkowo nowocześnie i niezwykle lekko, cały zestaw przyjeżdża jednak w kilku pudłach i zanim nacieszymy oko finalnym efektem, czeka nas sporo majstrowania, by wszystkie elementy poskładać w lśniącą całość. W "proszku" dostarczane są podstawki, komplet zawiera jednak potrzebne do montażu narzędzia.

***

Elektronika została dopasowana w zgrabny sposób do formy głośników – Elipson Music Center jest jedynym tego typu urządzeniem oferowanym przez firmę Elipson, dedykowanym wszystkim modelom głośników.

Podstawka jest taka sama jak dla kolumn. Owalnego "grajka" można ustawić też na szafce, chociaż szkoda byłoby ukrywać go przed wzrokiem. W opływowych kształtach próżno szukać typowej przedniej ścianki, ale fragment krzywizny wykorzystano, by zamontować czarną płytkę, pełniącą rolę nieformalnego frontu.

Znajduje się na niej niebieski wyświetlacz, szczelina mechanizmu odtwarzacza oraz dziewięć sensorów dotykowych. Bywa z nimi różnie, często są kapryśne, właściwie nie wiadomo dlaczego dla jednej osoby są przyjazne, a dla innej – wrogie i niedostępne.

Zwykle zaliczam się do tej drugiej kategorii, ale układy zastosowane w Elipson Music Center były dla mnie wyjątkowo łaskawe, działając za każdym razem szybko i pewnie.

Od strony funkcjonalnej Elipson Music Center najbliżej do CD-amplitunera, chociaż walory użytkowe Elipsona wybiegają poza taką konwencję. Mechanizm szczelinowy odtwarza płyty CD i wypalone dyski, np. z plikami MP3 lub WMA. Na pokładzie znajduje się także tuner FM (z wbudowanym modułem DAB) i dwukanałowy wzmacniacz.

Elipson sięgnął po impulsowe końcówki mocy firmy Bang & Olufsen i jej technologię Ice Power, uznawaną za jedną z najlepszych. Urządzenie ma moc 2 x 60 W przy 8 omach i 2 x 20 W przy 4 omach – nic nie stoi na przeszkodzie, by zainteresować się nim nie tylko pod kątem firmowego kompletu, ale potraktować je jako uzupełnienie kolumn innego producenta.

Nazwa Music Center byłaby na wyrost, gdyby sprzęt ograniczał się tylko i wyłącznie do odczytu płyt CD oraz radia FM. Tuż obok mechanizmu zainstalowano niewielki, podręczny panelik przyłączeniowy, do którego można podłączyć słuchawki, analogowe źródło sygnału mini-jack oraz nośnik pamięci USB z zapisanymi plikami w formatach MP3 oraz WMA.

Na tym jednak nie koniec, Elipson Music Center ma wbudowany moduł bezprzewodowy, choć działa on dość nietypowo. W komplecie otrzymujemy specjalny adapter USB, ale nie należy podłączać go do gniazda USB w Elipsonie, ale do komputera, który chcemy traktować jako źródło muzyki. Adapter jest klasyczną kartą dźwiękową, która zostanie wykryta i zainstalowana jako dodatkowy odbiornik.

Uruchamiając odtwarzanie z wybranego programu komputerowego, wskazujemy jako wyjście dźwięku nie głośniki w komputerze, ale zdalne źródło - nasz Elipson Music Center. Takie rozwiązanie uwalnia od uciążliwej konfiguracji; co więcej, nie trzeba mieć nawet domowej sieci, komputer (z zainstalowanym adapterem) nawiązuje bezpośrednie połączenie z Elipsonem, a "pastylka" USB instaluje się automatycznie, niezależnie od typu komputera.

Niestety, są też i wady - nie wyobrażam sobie biegania z laptopem (o stacjonarnym komputerze nawet nie wspominając) i klikania myszką, zaznaczając utwory czy płyty, jakich chcemy posłuchać, zwłaszcza że mamy na wyciągnięcie ręki wygodniejsze rozwiązania stosowane w strumieniowych odtwarzaczach, polegające na tym, że to Music Center jest klientem dla uruchomionego na komputerze serwera DLNA, który udostępnia tylko potrzebne dane.

IPod i iPad 

Inną gorącą kwestią jest współpraca z iPodem (iPhonem czy iPadem) - nie mogło przecież jej tutaj zabraknąć. Oczywiste jest jednak to, że do tak eleganckiego urządzenia stacja dokująca i jej konektor pasują jak pięść do oka.

Czeka przecież połączenie bezprzewodowe, ale i tym razem rozwiązanie jest nietypowe. Aby przesyłać dźwięk ze źródeł Apple, należy dokupić specjalny, współpracujący z nimi moduł nadajnika; małą czarną kostkę podłącza się do iPada (lub iPoda), by umożliwić transmisję dźwięku.

Nie jest to wygodne w porównaniu z AirPlayem; Elipson kładzie jednak na szali zalet jakość – przesyła nieskompresowany sygnał PCM 16 bit/44 kHz. Dodatkowe źródła analogowe można podłączyć do dwóch wejść RCA, jest również stereofoniczne wyjście z przedwzmacniacza oraz niskopoziomowe wyjście subwoferowe, a ponadto optyczne wejście cyfrowe, np. dla sygnału z telewizora.

Odsłuch

Przed przystąpieniem do poważnych odsłuchów, pozwalam często urządzeniom na krótką rozgrzewkę, podczas której zajmują mnie inne czynności. Mogę wtedy "rzucić uchem", co niektórzy nazywają testem drugiego pokoju lub całkiem słusznie porównują z niezobowiązującym słuchaniem podczas prywatki.

Stojąc lub przechadzając się przed zestawem, znajdujemy się poza strefą najlepszego brzmienia, czasami obniżenie jakości jest większe, czasami mniejsze. Słuszne jest chyba moje przekonanie, że Elipsony nie zawsze trafią do audiofilów celebrujących każdy odsłuch i zasiadających w dokładnie ustawionym fotelu.

Taka staranność ma znaczenie również w tym przypadku, ale Elipsony słuchane z dowolnego miejsca brzmią co najmniej dobrze. Zauważalne odstępstwo dotyczy wysokich tonów, których jest mniej, przez co dźwięk staje się ciemniejszy, lecz spójność pozostaje nienaruszona, a dźwięk jest zawsze żywy i bezpośredni.

Gdy usiądziemy na właściwym miejscu, pojawia się więcej blasku, więcej szczegółu, wciąż o nadmiernym wyostrzeniu nie mam mowy - równowaga tonalna jest co najmniej dobra.

Całość ma lekko słodkawy smaczek, zaokrąglający górę pasma, lecz nieograniczający poważnie detaliczności. Wysokie tony wykazują się też dobrą dynamiką, dbają o spójność brzmienia, są namacalne i dźwięczne.

Elipson najlepiej czuje się w składach kameralnych i w muzyce "unplugged", gęste aranżacje i agresywna elektronika trochę go męczą, zwłaszcza gdy zawierają wymagającą basową podstawę.

Niskie tony z Elipsona są szczupłe i ograniczone w rozciągnięciu. To naturalne, że głośniki tej wielkości nie mają basu porażającego, można się z tym zżyć, jednak godną rozważenia opcją jest dodanie subwoofera. Epsilon ma takie urządzenie w swojej ofercie i warto się nim zainteresować, zwłaszcza że Music Center został wyposażony w specjalne wyjście.

Bezprzewodowy moduł do transmisji plików z komputera, dostarczany razem z systemem, pokazał, że skompresowane nagrania są dla Elipsona dość przyjazne. System Elipsn Music Center + Planet L nie podkreśla wad zapisu, łagodzi dźwięk, który - mimo że trochę traci na dynamice - pozostaje naturalny i zrównoważony.

Nie słychać przewagi plików wypalanych na płytach CD, dlatego można spokojnie korzystać z zasobów twardego dysku w komputerze. Prawdopodobnie równie dobrze wypadłyby biblioteki iPoda, jednak w dostarczonym przez dystrybutora zestawie nie było dedykowanego urządzeniom Apple adaptera, aby to sprawdzić.

Radek Łabanowski

Specyfikacja techniczna

ELIPSON Music Center + Planet L
Rodzaj głośników P
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Elipson Music Center + Planet L

Laboratorium Elipson PLANET L

Analizowanie impedancji Planet L jest o tyle mniej interesujące, że mamy do czynienia z konstrukcją dedykowaną do konkretnej elektroniki (Music Center) i rady dotyczące impedancyjnego dopasowania w takim układzie nie mają znaczenia - z pewnością zadbał o nie sam producent. Nie jest jednak wykluczone, że ktoś kupi grające kule, aby podłączyć je do zupełnie innego wzmacniacza lub amplitunera - wtedy warto wiedzieć, czy są one obciążeniem "łatwym" czy "trudnym", a być może zdecydowanie nieodpowiednim dla słabej elektroniki.

Charakterystyka impedancji pokazuje jednak obrazek sielankowy - minimum w zakresie niskotonowym, przy ok. 250 Hz, ma wartość ok. 7 omów. Planet L to bardzo uprzejme, znamionowo 8-omowe obciążenie, i 4-omowe minimum przy 3 kHz nic istotnego do tej sprawy nie wnosi. Z drugiej strony, czułość jest dość niska - 83 dB - co jednak przy takiej impedancji i tak niewielkiej konstrukcji jest całkowicie zrozumiałe. Przypomnijmy, że przy 8-omowej impedancji czułość, mierzona przy napięciu 2,83 V, jest tożsama z efektywnością, określaną przy 1 W.

Charakterystyka przetwarzania pokazuje nierównomierności w zakresie wysokich tonów, ale w skali całego pasma widać bardzo dobre zrównoważenie - gdyby uśredniać poziom w oktawach, wyglądałaby niemal perfekcyjnie. Niskie częstotliwości nie są wzmocnione i "kończą się" dość wcześnie, ale nie za wcześnie, aby uznać, że Planet L mogą działać samodzielnie - spadek -6 dB przy 50 Hz to wynik porównywalny do osiąganego przez kilkunastolitrowe monitory o regularnej wielkości. Oczywiście widać też dużo miejsca dla udziału subwoofera.

Ze względu na układ koncentryczny, pominęliśmy pomiary +/-7O w płaszczyźnie pionowej, nie spodziewając się zobaczyć tam zmian większych niż pod kątem 15O. Charakterystyki dla różnych osi rozchodzą się wyraźnie, ale nie dramatycznie, nawet pod kątem 30O wysokie tony znajdują się niewiele poniżej poziomu z głównej części pasma. Tym razem główny zestaw pomiarów został przeprowadzony z maskownicą założoną, a dodatkowy pomiar na osi głównej (kolor czarny) - z maskownicą zdjętą

Laboratorium Elipson Music Center

Grający "spodek" ma generować 60 W przy 8 omach i aż 120 W przy 4 omach. Taka moc wydaje się trudna do uzyskania z takiego malucha, który w dodatku nie ma prawie żadnych kratek wentylacyjnych... Ale technika idzie naprzód. Music Center nie wydziela (prawie) w ogóle ciepła dzięki wzmacniaczom wykonanym w technice impulsowej, które zapewniają wysoką sprawność i wydajność prądową. W naszych pomiarach wydobyliśmy 2 x 70 W przy 8 omach i 2 x 119 W przy 4 omach, a przy jednym kanale wysterowanym - aż 143 W.

Konstrukcja impulsowa, jak zwykle, podnosi szum, wskaźnik S/N wynosi tylko 71 dB, a dynamika zatrzymuje się na niskim pułapie 89 dB. Pasmo przenoszenia (rys.1) jest podobne dla obydwu obciążeń, z niewielkim spadkiem (-0,4 dB) przy 10 Hz oraz wyraźnym zboczem powyżej 30 kHz. Na kształt charakterystyki oddziaływają najwyraźniej filtry wyjściowe wzmacniacza.

Spektrum harmonicznych (rys. 2) jest bardzo czyste (żadna szpilka nie przekracza -90 dB), źródeł zniekształceń i szumów trzeba byłoby szukać daleko powyżej granicznych dla tego pomiaru 20 kHz, w obszarach "brudów" generowanych przez przełączniki impulsowe końcówek. Jak na wzmacniacz "cyfrowy", wykres z rys. 3. prezentuje się również całkiem dobrze, poniżej pułapu 0,1 % schodzimy powyżej 1 W przy 8 omach i 2 W przy 4 omach.

ELIPSON testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu