Program prawie dwuipółgodzinnego występu wypełniły piosenki ze wszystkich płyt, które nagrał Happysad - od debiutanckiego "Wszystko jedno", po ostatni krążek "Mów mi dobrze". Nie mogło oczywiście zabraknąć i największego przeboju czyli "Zanim pójdę", który Kuba Kawalec zapowiedział - "a teraz solo życia Łukasza Ceglińskiego".
Kto jest częstym bywalcem koncertów tej kapeli wie również, że głównym punktem życzeń widowni jest "Łydka". I ją również mogliśmy usłyszeć, choć w wersji trochę bardziej przestrzennej niż zazwyczaj. W wykonanie "Pięknej" wkradło się zaś trochę psychodeli, a "Ostatni blok w mieście" został zaprezentowany w wolniejszej niż ta znana z płyty odsłona.
Tak naprawdę każdy fan Happysad mógł w środę znaleźć coś dla siebie, bo ze sceny zabrzmiało prawie trzydzieści piosenek z różnych okresów działalności kapeli. O atmosferze lubelskiego koncertu niech świadczy to, że zespół aż dwukrotnie dał się wyciągnąć na scenę do bisowania. A potem muzycy jeszcze długo obdarzali wszystkich chętnych swoimi autografami oraz pozowali do fotografii, głównie z fankami. I za tą cierpliwość należą im się naprawdę duże słowa uznania.
Piotr Wojtowicz