W obudowie o przekroju
sześcianu trzy ścianki zajmują
przetworniki - pod dwa na
każdej. W sumie sześć
10-calowych głośników
(a każdy tak mocny, że mógłby
samodzielnie pracować
w wysokiej klasy subwooferze),
tworzy baterię zdolną przyjąć
moc kilku tysięcy watów.
Oto jeden z sześciu - prawdziwych - głośników,
bez membran biernych. Układ magnetyczny,
złożony z trzech ferrytowych pierścieni o średnicy
20 cm i łącznej grubości 54 mm, zapewnia
odpowiednią siłę i kontrolę prowadzenia długiej
cewki i ciężkiej membrany.
Głośniki są upakowane
tak, jakby istotne było
tylko zmieszczenie ich
potężnych magnesów,
a nie uzyskanie określonej
objętości obudowy.
Ta oczywiście też jest
potrzebna, ale okazuje
się zaskakująco niewielka,
jak na bardzo dużą
łączną powierzchnię
membran.
W wentylującym tunelu układu magnetycznego
(otoczonym mniejszymi otworami) umieszczono
radiator. Wzmacniacz w klasie D ma wysoką sprawność
energetyczną, ale grubo ponad 90% dostarczonej
do nich mocy głośniki zamienią na ciepło!
Cewka ma średnicę 3 cali, dziesięć warstw uzwojenia (!), została poprowadzona przez podwójny dolny resor,
a membrana jest wzmocniona ożebrowaniem. Powtórzę: mieć w swoim subwooferze chociaż taki jeden...
Jedną z sześciu
pionowych ścianek
(uznajmy ją za tylną, chociaż
konfiguracja głośników pozwala
na dowolne ustawienie) zajmuje, a w zasadzie
tworzy, płyta wzmacniacza - z grubego płata aluminium,
pełniącego równocześnie rolę radiatora.