MAGICO
S5

Nazwa firmy nie pasuje do jej produktów. Może podyktowały ją jakieś względy komercyjne, może inne - nie będę tego badał - ale magiczność kojarzy mi się z produktami high-endowymi z dużą dawką voodoo.

Nasza ocena

Wykonanie
Projekt bezwzględnie utylitarno-industrialny, wzorniczo mało awangardowy, pozbawiony wszelkich stylizacji. W nudnej i smutnej, ale ekstremalnie solidnej i perfekcyjnie wykonanej aluminiowej obudowie, siedzi mocny układ trójdrożny z pierwszorzędnymi przetwornikami, z berylowym wysokotonowym na szczycie. Rzadko stosowana obudowa zamknięta.
Laboratorium
Wyśmienita liniowość i stabilność na różnych osiach, bardzo szerokie pasmo z rekordowo niską dolną częstotliwością graniczną (z obudowy zamkniętej – 25Hz!). Umiarkowana czułość 85 dB, impedancja 4 omy.
Brzmienie
Definitywnie neutralne, uderzająco spokojne, ale doskonale różnicujące i dokładne. Spójne, nasycone w dolnych rejestrach, ale bez basowej gorączki, z powiewem chłodnej czystości w całym pasmie. Scena bez specjalnego "odejścia" ani przybliżania pierwszego planu, z wiernym odwzorowaniem warunków akustycznych nagrania. Pełen profesjonalizm. Kompetencje stuprocentowego monitora. Żadnych inklinacji do własnego dobarwiania i ożywiania.
Artykuł pochodzi z Audio

Magico S5 - odsłuch

Pisałem takie rzeczy już wiele razy, być może coś podobnego znajduje się też w tym numerze, ale na to nie ma rady - liczba scenariuszy jest ograniczona, a niektóre sytuacje tak jednoznaczne i pchające się do konkretnej szufladki, że trudno uniknąć powtórzeń.

Tak, brzmienie Magico S5 można zaszufladkować! Wygląda to na impertynencję, przecież high-endowy produkt powinien być nieskończenie wyjątkowy, niepowtarzalny... Znajdziemy na to sposób.

Magico S5 najlepiej więc włożyć do specjalnej szufladki, w której nie ma jeszcze prawie nic, chociaż tuż obok są inne szufladki, w których mamy wiele urządzeń z ich brzmieniami blisko spokrewnionymi. Wspólna nazwa ich wszystkich może wydawać się banalna: neutralność. I właśnie o neutralności, jej odmianach, zaletach i wadach pisaliśmy i będziemy jeszcze pisać.

O idealnej, stuprocentowej neutralności, czyli braku jakichkolwiek zniekształceń, pisać byłoby trudno. Jednak w praktyce neutralność we wszystkich relacjach jest tylko względna, umowna - oczywiście umowa wynika stąd, że urządzenie idealnie wyczyszczone ze zniekształceń nie istnieje, a w przypadku zespołu głośnikowego - wręcz istnieć nie może.

Jako neutralne przedstawiamy więc urządzenia, które tego ideału są bliższe niż inne, zwłaszcza w dziedzinie charakterystyki przenoszenia, albo subiektywnie odbieranej równowagi tonalnej (odtwarzacze i wzmacniacze mają przecież zwykle charakterystyki w pasmie akustycznym "jak po sznurku", a mimo to słyszymy, że jedne grają "jaśniej", a inne "ciemniej" - i nie jest to złudzenie, ale uzasadnione wrażenie większej energii w jakimś podzakresie, wynikające z niewidocznych na charakterystyce przetwarzania, innego rodzaju zniekształceń i rezonansów, dominujących w różnych zakresach częstotliwości i zniekształcających całościowy obraz).

Jednak najłatwiej uzyskać takie efekty, w sposób przewidywalny, a nie przypadkowy, poprzez zmianę częstotliwościowej charakterystyki przetwarzania, co ma zwykle miejsce w przypadku zespołów głośnikowych.

By odkształcić charakterystykę wzmacniacza, jego konstruktor musiałby robić to celowo; w pewnym sensie nie robiąc nic, uzyskuje charakterystykę liniową, będącą pochodną liniowych charakterystyk elementów i układów elektronicznych (ujmuję ten temat skrótowo, zawsze są jakieś ale, nie piszę o lampach itd.).

W przypadku zespołu głośnikowego nic nie dzieje się samo - same głośniki, które wchodzą w jego skład, wcale mnie mają liniowych charakterystyk ani takich samych efektywności, więc wypadkowa charakterystyka zespołu "sama" nie zrobi się liniowa, nie wystarczy precyzyjne wyliczenie elementów filtrów dla założonych częstotliwości podziału.

Wszystko trzeba dopasować "ręcznie". Nawet jeżeli odłożymy na bok odsłuchy, to i dobry wynik pomiarów wymaga wielu eksperymentów, dostrajania i wyrównywania za pomocą filtrów o topologiach lub przynajmniej wartościach dalekich od podręcznikowych. Tutaj uzyskanie charakterystyki choćby bliskiej do liniowej (neutralnej) wymaga dużo pracy i doświadczenia.

Przy okazji warto wyjaśnić, że zniekształcenia częstotliwościowe charakterystyki przetwarzania też są... zniekształceniami z definicji "liniowymi", podczas gdy wszystkie inne - "nieliniowymi". Niektórzy sądzą, że charakterystyka - charakterystyką, może być taka lub inna, liniowa lub nie, ale do żadnych zniekształceń się ona nie odnosi, bo zniekształcenia to harmoniczne, intermodulacyjne, itp.

Magico S5 - tylna ścianka

Magico S5 - tylna ścianka

Każde odstępstwo od liniowej charakterystyki przetwarzania, przynajmniej zgodnie z definicją, też jest jednak zniekształceniem. Można się na nie zgadzać, tolerować, specjalnie je wywoływać i preferować, takie czy inne, ku chwale muzykalności czy innych subiektywnych wrażeń, ale nie ma przebacz - stajemy wówczas po stronie zniekształceń, a przeciwko neutralności.

Jak się już zaraz okaże, to wszystko jest na temat... Magico S5, jeżeli już ktoś zdążył zapomnieć, to część testu poświęcona ich brzmieniu. Nazwijmy już więc tę szufladkę, do której wypada je włożyć. To najdalej idąca neutralność, jaką zdarzyło mi się słyszeć z zespołów głośnikowych. Grają tak równo i czysto, łagodnie i dokładnie, że po raz pierwszy jestem gotów przyjąć, że większy wpływ na brzmienie całego systemu będzie miał wzmacniacz i źródło.

Taka zmiana układu sił nie oznacza jednak, że teraz za pomocą wzmacniacza będziemy mogli przemodelować brzmienie w takim stopniu, w jakim możemy to robić mając określony wzmacniacz, a zmieniając kolumny. Magico S5 z jednej strony są tak transparentne i tak obiektywne, że pokażą bardzo wiernie i wyraźnie różnice w elektronice, ale z drugiej - ich spokój jest niewzruszony.

Żaden wzmacniacz nie zamieni ich w drapieżne bestie; no chyba, że znajdziemy jakiś o naprawdę szalonym, czyli bardzo zniekształconym brzmieniu. Każdy "na poziomie", chociaż pokaże swoje charakterystyczne rysy, pozwoli też S5 zademonstrować ich niezwykłe zrównoważenie.

W tym brzmieniu nie ma absolutnie nic kąśliwego, zaczepnego, niepokojącego. Przesłuchałem wszystkie bardzo zróżnicowane próbki muzyczne i przy żadnej nie mogłem uchwycić najmniejszego śladu podbarwienia.

To właśnie nazywam łagodnością - nie chodzi o stępienie dynamiki czy ograniczenie detaliczności, ale o przejrzystość, w której nie ma żadnej ostrości, przenikliwości, przerysowania, nic absorbującego... żadnego udramatyzowania, rzucającego mocniejsze światło na jakikolwiek fragment obrazu.

Jest równomierne oświetlenie, w którym nic nie zostaje wyróżnione. Czasami próbuje się przeciwstawiać neutralność - naturalności. Pierwsza ma oznaczać bardziej mechaniczną właściwość, pozbawioną emocji, natomiast druga zbliżać nas do muzyki przez brzmienie bogatsze, głębsze, zapewniające nie tylko "powierzchowną" dokładność i liniowość, ale też nasycenie, plastyczność, dynamikę i wszystko, co potrzebne do przekazu emocji, a nawet "uwznioślenia".

Gdzieś tam jest granica, za którą tak pojmowana naturalność zaczyna być wspierana różnymi podbarwieniami, a więc zniekształceniami, ale zgoda - do pewnego stopnia jest to dopuszczalne, zarówno w urządzeniach tanich, jak i drogich, zwłaszcza, gdy brakuje... prawdziwie naturalnej żywości, biorącej się z całego kompleksu zalet, z odtwarzania dokładnego pod każdym względem - dynamicznym, tonalnym, przestrzennym itd., które zbliża nas do prawdziwego brzmienia. Ale to też tylko teoria...

Przecież nawet najneutralniejszy sprzęt nie przybliży nas do prawdziwego brzmienia instrumentów i głosów, jeżeli te nie zostały nagrane idealnie, a nagrania, jak wiemy, są różne.

Nawet próbki z audiofilskich samplerów, zwłaszcza one, pokazują nam jakby dwa wymiary jakości - w jednym jest jakość postrzegana najogólniej, jako zrównoważenie, czystość, dynamika, i zwykle jest ona wysoka, a w drugim są szczegóły - zwłaszcza przez takie kolumny, jak Magico S5, natychmiast słychać wszystkie różnice realizacyjne, które sygnalizują nie tylko inną akustykę studia, inny miks, ale też ujawniają specyficzny koloryt...

 

A więc zniekształcenia danej metody rejestracji, w całej jej złożoności, poczynając od profilu mikrofonów, mających takie same kaprysy, jak głośniki! Żadna siła, nawet najlepszy sprzęt, przez tę barierę nas nie przeprowadzi, ale zawsze można być bliżej lub dalej od idealnego, naturalnego brzmienia i chyba lepiej być bliżej - i na pewno z Magico S5 można być bliżej.

A już na pewno można być bardzo blisko usłyszenia prawdy o samym nagraniu. Odmiennym sposobem, proponowanym przez inne kolumny również bardzo drogie (i też bardzo dobre), jest odstąpienie od neutralności na rzecz mniejszej lub większej improwizacji.

Zmieni ona obraz nagrań, ale wcale nie musi zamazać różnic między nimi - jeżeli do dwóch stron nierówności dodamy ten sam składnik, różnica pozostanie taka sama.

Jeżeli jednak składnik ten będzie miał dominującą wartość, to chociaż bezwzględna różnica nie zmieni się, to różnica względna zmniejszy się - na tej zasadzie w brzmieniu zacznie dominować ów dodany składnik. Ale może on być "muzycznie atrakcyjny", dobarwić, energetyzować, podkreślać albo wręcz przeciwnie - wygładzać, ocieplać, a bardzo często "uprzestrzenniać".

To jest "zafałszowanie" zaplanowane przez konstruktora albo niezamierzone, ale w gruncie rzeczy pochodne właśnie zmianom charakterystyki przenoszenia.

Doskonały, wręcz drastyczny przykład takiej koncepcji i takich rezultatów mamy choćby w testowanych w poprzednim numerze Lisztach Vienna Acoustic. Kosztują one znacznie mniej niż Magico S5, ale przecież ponad 30 000 zł...

Ich profil oczywiście nie jest żadnym kompromisem związanym z ceną - podobny spotkamy w Viennach ze wszystkich pułapów cenowych, i gdyby austriacka firma przygotowała coś w cenie Magico S5 czy jeszcze droższego, zrobiłaby z grubsza to samo, co robiła dotąd, nawet nie próbując uzyskiwać liniowej charakterystyki.

Według jej konstruktorów, po prostu nie warto, bo są ważniejsze cele do osiągnięcia - zapewniające przede wszystkim efektowny i przyjemny dźwięk. S5 nie ulegają takiej pokusie... Więc i nas nie kuszą pierwszymi dźwiękami, nie roztaczają potężnej przestrzeni, nie zbliżają się, nie oddalają, nie otulają i nie tarmoszą.

Mimo to, podłączenie Magico S5 do normalnego wzmacniacza bez korekcji barwy jest skokiem na głęboką wodę, takim brzmieniem może być zaskoczony niejeden audiofil. Oto przed nami - od A do Z - charakterystyka liniowa, neutralna, taka, o jakiej wielu marzy, inni piszą... Podoba się?

Co tu ma się podobać lub nie podobać - to jest prawdziwy obraz nagrań. Tak jak obraz na ekranie, w którym nie podciągnięto by żadnego koloru, nie wyostrzono kontrastu itd.

Czy patrząc na świat dookoła, możemy powiedzieć, że naturalny kolor nieba, trawy, ziemi i asfaltu mniej nam się podoba niż w naszym telewizorze, w którym wszystko wygląda żywiej i bardziej wyraźnie?

Ale neutralność Magico S5 jest uderzająca... Tyle że pierwsze uderzenie może być właśnie lekkim rozczarowaniem. Wraz z pierwszym nagraniem pomyślałem sobie - mało góry, spokój, będzie nudno.

Magico S5 - logo

Wraz z każdym kolejnym - spokój nie ustępował, ale wcale nie było nudno: słuch szybko się przystosował, tak jak wcale nie potrzebujemy ostrego oświetlenia (do jakiego można porównać wyeksponowanie wysokich tonów), aby mając zdrowy wzrok, zobaczyć wszystkie szczegóły.

Przed testem myślałem, że zacznę, a można nawet skupię się na charakterze niskich częstotliwości - przecież tutaj technika Magico jest najbardziej specyficzna, obudowa zamknięta nie jest dzisiaj często spotykana.

Bas okazał się nawet lepszy, niż się spodziewałem (obawiałem?) - był nie tylko zdyscyplinowany, ale też schodził bardzo nisko i nie był suchy. Ten bas ani się nie rozlewa, ani nie grzmoci, więc niektórzy słuchacze - i wcale nie tylko ci pozbawieni dobrego smaku - mogą być trochę rozczarowani jego mało spektakularnym charakterem.

Trzyma tempo, dobrze się uwija, co słychać właśnie przez wyczyszczenie z basowego błota fragmentów, w których idą szybkie szarpnięcia strun, mające zwykle więcej "mięcha", ale mocno otłuszczonego.

Momenty robiące na innych kolumnach wrażenie dużą mocą, tutaj stracą trochę na obfitości, ale będą miały nawet więcej prawdziwej dynamiki. Pozycję basu determinuje nie tylko jego "zamknięty" charakter, ale też umiarkowany poziom - dopasowany do całego pasma, wpisany w nadrzędną liniowość.

Dzięki temu, przy podobnym umiarkowaniu wysokich tonów brzmienie nie staje się zbyt ciężkie i masywne. Wybór zamkniętego systemu obudowy jest częścią większej całości i staje się zrozumiały, a nawet konieczny - jeżeli brzmienie miało być jak najbardziej neutralne, to wysokie tony nie mogły zostać ani trochę wyeksponowane. A skoro tak, to na drugim skraju pasma trzeba było zachować adekwatną ostrożność i nie pozwolić na żadną bas-refleksową erupcję i ekscytację.

Dlatego największe wrażenie robi całość, konsekwentna w charakterze, spójna i dokładna, bez żadnych uchybień, braków i nadmiarów w żadnym podzakresie - nic niczego nie maskuje, nie rozpycha się i nie robi luk w szeregu; do tego jednak potrzebna jest nie tylko liniowa charakterystyka, ale wybitna mikrodynamika, rozdzielczość, wyczyszczenie z rezonansów.

Magico S5 to osiąga redukując wszelkiego rodzaju zniekształcenia, nie tylko trzymając doskonalą kontrolę w zakresie niskich częstotliwości, ale w całym pasmie. Jeżeli na jakieś podzakresy warto zwrócić uwagę, to tylko po to, aby podkreślić, że tam, gdzie zwykle pojawiają się jakieś problemy albo manipulacje, tym razem panuje absolutny spokój.

To przede wszystkim przejście środek-góra, kilka kiloherców, gdzie nie słychać ani żadnego osłabienia, nosowości, przymknięcia, ani odrobiny natarczywości.

W dolnym podzakresie nie ma ani problemu z płynnym przejściem w bas, ani dodatkowego "podgrzewania", chociaż patrząc na samotny średniotonowy, odsunięty od pary potężnych wooferów, nie mogłem się nie dziwić, że udało się wszystko tak doskonale połączyć.

Magico S5 - kolce

Magico S5 - kolce

Dźwięk jest w pełni zintegrowany, definitywnie wyrównany i uporządkowany. Góra pasma... niestety, nie ma o czym pisać - nie ma żadnych własnych sygnatur, stapia się nie tyle ze środkiem, co z całym brzmieniem, jest bardzo selektywna, gładka, delikatna i precyzyjna. Znowu żadnych skłonności ani do energetyzowania, podkreślenia uderzenia, nasycania czy "rozsypywania" na samym skraju (co skądinąd lubię).

Nigdy wcześniej nie słyszałem kolumn tej klasy, grających tak liniowo, tak neutralnie, a wraz z tymi cechami kolumn jakichkolwiek grających tak dokładnie, tak czysto i "obiektywnie". Nawet kolumny KEF Blade, do tej pory dzierżące prymat w tej dziedzinie, nie mają takiej pryncypialności i wyrafinowania, a przecież są wybitne i wyśmienite, tylko inaczej. Kolumn kosztujących ponad sto tysięcy także trochę słyszałem...

Magico S5 nie są idealne i to z dwóch punktów widzenia - do hipotetycznego ideału neutralności, precyzji i dynamiki, też im pewnie jeszcze trochę brakuje, chociaż są bliżej, niż jakiekolwiek inne, które znam; ale jeszcze więcej im brakuje do ideału kolumny, która ucieszy i zaspokoi wszelkie gusta - i na tej drodze jest im równie daleko, jak wszystkim innym kolumnom, np. kosztującym podobne pieniądze Avantgardom Duo Grosso. To chyba dobra ilustracja sytuacji - dwie wybitne konstrukcje pokazujące zupełnie odmienną filozofię. Którą bym wybrał?

Odpowiem inaczej. Naszemu redakcyjnemu koledze, Adamowi Mokrzyckiemu, który zastąpił tymi kolumnami wiele wcześniej posiadanych, powiedziałem protekcjonalnie, ale wiedziałem, że to przełknie: wreszcie masz dobre kolumny.

Odpowiedział z zadowoleniem: Jestem pewien, że najlepsze, jakie do tej pory miałem. Pewnie zmieni je za jakiś czas, bo to taki typ, co musi zmieniać... Ja też tak kiedyś miałem, ale mi przeszło, jak już znalazłem to, na co naprawdę czekałem... więc może on też właśnie znalazł? Zobaczymy.

Andrzej Kisiel

Specyfikacja techniczna

MAGICO S5
Moc wzmacniacza [W] 50-400
Wymiary [cm] 122 x 38 x 36
Rodzaj głośników W
Efektywność [dB] 85
Impedancja (Ω) 4
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Magico S5

W sprawie impedancji Magico jest konkretne i podaje po prostu: Impedancja: 4 omy. Co prawda bez ujawniania wartości minimalnej, bez dopisku "nominalna", ale te wszystkie ozdobniki nie mają znaczenia, jeżeli prawdziwa jest zasadnicza treść. Nasze pomiary pokazują, że S5 można uznać za kolumny o impedancji (znamionowej, nominalnej) 4 omy, tylko przy małym zastrzeżeniu, że robimy to w zgodzie z (chyba nigdzie niepisaną...) umową, że nie standaryzujemy impedancji znamionowej do 3 omów w - bo gdybyśmy taką wartość wzięli pod uwagę, to S5 (tak jak np. B&W CM9 i Focal Aria 936 z testów w tym samym numerze), powinno zostać zakwalifikowane do znamionowo 3-omowych, na podstawie minimum o wartości ok. 2,5 oma, widocznego przy 60-65 Hz. Skoro jednak 3 omy "nie stosujemy", to niech będą 4 omy.

Charakterystyka impedancji zdradza konstrukcję z obudową zamkniętą - widzimy pojedynczy rezonans w zakresie niskich częstotliwości, wskazujący na częstotliwość rezonansową głośników w tej konkretnej obudowie - bardzo niską, fc=24 Hz.

Z czułością Magico trochę przesadza, podając 89 dB, ale tutaj znajduje to inne usprawiedliwienie - jedni podają w warunkach półprzestrzeni, inni przestrzeni otwartej (tak jak my), w związku z tym różnica może wynosić 3 dB, i tyle mniej więcej wynosi, bowiem w naszych pomiarach ustaliliśmy 85 dB. Czułość, a tym bardziej efektywność, jest więc niska, czego nie da się ukryć, a za czym stoi zarówno obudowa zamknięta, jak i osiągnięta wraz z nią bardzo niska częstotliwość graniczna.

Spadek -6 dB odczytujemy przy 25 Hz, co jest wynikiem fenomenalnym dla tego typu obudowy, pracującej z biernym układem głośnikowym (w subwooferze aktywnym z obudową zamkniętą nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ tam może zostać - i zawsze jest - wprowadzona elektroniczna korekcja charakterystyki w zakresie najniższych częstotliwości, a my prowadzimy pomiar przy stałym napięciu sterującym), jednak okupionym właśnie niską efektywnością. Konieczna do uzyskania takiego rezultatu, niska częstotliwość rezonansowa, wymaga membrany o dużej masie.

Skoro przy częstotliwości rezonansowej, ustalonej na podstawie przebiegu impedancji (24 Hz), mamy spadek ok. -6 dB, to oznacza, że układ rezonansowy pracuje z dobrocią Qtc=0,5. To wartość na skraju zakresu zalecanego dla obudowy zamkniętej (0,5-1), ale przez wielu uznawana też za bezkompromisową, ze względu na najlepszą odpowiedź impulsową. Z taką dobrocią można by się pokusić o zrobienie bardzo dobrze kontrolowanego bas-refleksu - ale wybór obudowy zamkniętej jest dla Magico ideowy, niedyktowany trudnością w realizacji dobrego bas-refleksu.

Poniżej częstotliwości rezonansowej nachylenie zbocza osiąga typowe dla obudowy zamkniętej nachylenie 12 dB/okt., spadek -10 dB mamy dokładnie przy 20 Hz, a więc w warunkach normalnego pomieszczenia odsłuchowego, na skutek pojawienia się wzmacniających bas odbić, należy się spodziewać wysokiego poziomu aż do tej częstotliwości. S5, bez pomocy bas-refleksu, zapewnia więc w praktyce przetwarzanie całego pasma akustycznego, bo oczywiście z dojściem do 20 kHz też nie ma najmniejszych problemów. Ale to, co się dzieje w całym pasmie, zasługuje na największe brawa. Charakterystyka na osi głównej, a także pod kątem 15O, utrzymuje się w ścieżce +/-1 dB. Taki wynik jest możliwy przy równoczesnym spełnieniu kilku warunków.

Trzeba dysponować dobrymi głośnikami, poprawnie je rozmieścić, a przede wszystkim potrafić stroić zwrotnicę. Żaden z tych warunków nie jest morderczy i możliwy do spełnienia tylko przez mistrzów, mimo to bardzo rzadko widzimy taki obrazek, na przeszkodzie stają choćby same poglądy wielu konstruktorów, którzy niespecjalnie dbają o liniowość charakterystyki, a chcą kreować własne brzmienia albo skupiają się na filtrach pierwszego rzędu, nawet gdy te nie dają rady. Nawet drobne osłabienie, które widać przy 3-4 Hz, na osiach +/-7 st., pokazuje kompetencje konstruktorów Magico - przy dość wysokiej częstotliwości podziału i bez układu koncentrycznego, z centrami głośników rozsuniętymi na kilkanaście centymetrów, z prostych powodów geometrycznych nie da się zachować pełnej zgodności fazowej nawet w niewielkim zakresie kątów.

Tego się nie da przeskoczyć żadnym filtrowaniem. Można jednak zrobić przynajmniej tyle: wypracować najlepszą charakterystykę i pełną zgodność fazową na osi głównej, w pobliżu której znajduje się słuchacz, a poza nią utrzymać jak najmniejsze straty, nie dyskryminując ani osi ustawionej lekko w górę, ani lekko w dół - nie wiadomo na pewno, na jakiej wysokości znajdzie się słuchacz, więc trzeba zadbać o przyzwoitą charakterystykę w obydwie strony.

Takiej charakterystyki, jaką S5 prezentują na jakiejkolwiek osi, może im pozazdrościć większość kolumn, nawet tych najdroższych, zwłaszcza że owo "zaburzenie" jest na szczęście delikatnym osłabieniem, a nie podbiciem. Na osi głównej mamy więc pełną neutralność, a na osiach +-7 st. lekkie "cieniowanie", jakie stosuje wielu innych producentów już na osi głównej.

Berylowa kopułka wysokotonowa ma swój rezonans (break-up), daleko powyżej 20 kHz, i nie widać go w naszym pomiarze. Brakuje też charakterystyki zmierzonej z maskownicą - kolumny zostały dostarczone do testu bez nich. Na pewno mają jakiś wpływ, a na tak piękną charakterystykę może on być tylko ujemny, dlatego nawet bez tego pomiaru można przesądzić, że maskownicę należy zdjąć i wyprowadzić.

MAGICO testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu