Krzysztof Gradziuk z RGG: Lepiej zagrać trzy dźwięki mniej niż trzy więcej

23 września 2013 Wywiady

Z Krzysztofem Gradziukiem, perkusistą zespołu RGG, rozmawiamy o nowej płycie zespołu, nowym pianiście , pracy w studio i najbliższych koncertach tria.

- Tytuł nowego albumu tria RGG " Szymanowski" nie pozostawia wątpliwości co do tematu i może zaskoczyć fanów waszej muzyki. Dlaczego wybraliście kompozytora muzyki XX wieku?

- Ponad rok temu nasz kontrabasista Maciej Garbowski powiedział, że ma dwa utwory Szymanowskiego, które chciałby zagrać z RGG. Wtedy w RGG był jeszcze pianista Przemysław Raminiak i obaj mieli przygotować więcej tematów Szymanowskiego. Zespół był w takim momencie, że musieliśmy wyżej podnieść poprzeczkę, to nie mogły być już proste kompozycje. Okazało się jednak, że Przemek nie był zainteresowany tym projektem. Dlatego doszło do zmiany składu tria. Do RGG dołączył młody pianista Łukasz Ojdana.

- To rzadka sytuacja, by trio fortepianowe zmieniało pianistę. Jak Łukasz Ojdana trafi ł do RGG?

- Pierwszy raz mieliśmy okazję zagrać razem standardy na Jazz Camping Kalatówki 2011 w Zakopanem. Na tych spotkaniach typu jam session graliśmy standardy po swojemu, zmienialiśmy w nich wszystko. Na następnych " Kalatówkach" spotkaliśmy się ponownie, grało nam się jeszcze lepiej i zdecydowaliśmy o zmianie składu zespołu. Nie zmieniliśmy nazwy, bo jesteśmy identyfikowani jako RGG.

- Mieliście pomysł na nowy album, czy chcieliście go wydać sami, jak poprzednie płyty?

- Wydawało nam się, że znaleźliśmy prestiżowego wydawcę. W czasie realizacji projektów: Jazz Plays Europe i Take Five Europe, Maciej Garbowski poznał kilku wydawców płyt i próbował zainteresować ich naszymi nagraniami. Słynny producent Wulf Müller z, reaktywowanego właśnie przez Sony Music, labela OKeh był bardzo zainteresowany. Spodobała mu się płyta " One" , nawet napisał na swoim blogu, że RGG jest jego odkryciem 2012 r. Planował wydać nasz album jako czwarty z kolei w swoim nowym katalogu.

Z entuzjastycznym nastawieniem weszliśmy do studia i nagraliśmy nowy materiał. Wysłaliśmy go Müllerowi i nastąpiła cisza. Po dwóch tygodniach odpisał, że się zastanawia, aż wreszcie dostaliśmy wiadomość, że nasze nagranie nie mieści się w konwencji wytwórni. Wyjaśnił nam potem, że spodziewał się czegoś łatwiejszego. Wtedy zwróciliśmy się do firmy Fonografika z propozycją wydania naszej płyty.

- Jak powstawał album "Szymanowski" ?

- Pierwsze utwory przyniósł Maciek - Etiudę i jedno z Preludiów. To był wstęp do naszych studiów nad muzyką Szymanowskiego. Choć każdy z nas jest absolwentem klasycznych uczelni muzycznych, okazało się, że mało znamy dzieło tego kompozytora. W szkołach nie poświęca się mu tyle uwagi co Chopinowi. Słuchając jego kompozycji, szczególnie fortepianowych, analizowaliśmy, które moglibyśmy sparafrazować. W efekcie pięć kompozycji mieliśmy rozpisanych od początku do końca.

Oczywiście z miejscem na indywidualne interpretacje każdego z nas. Pozostałe tematy miały tzw. legendę, czyli frazy, które rozwinęły się dopiero w studio. Przy tym albumie spędziliśmy najwięcej czasu na próbach. Myślę, że więcej niż przy wszystkich poprzednich razem wziętych. Nagrywaliśmy próby, a potem analizowaliśmy, co jest dobre, w którą stronę warto skierować nasze improwizacje. Kiedy próbowaliśmy dokonywać większych zmian, okazywało się, że to już nie jest Szymanowski. A chcieliśmy zachować charakter jego muzyki: melodyjność i impresjonistyczne harmonie, bardzo bliskie stylowi RGG.

- Czego mogą oczekiwać słuchacze na koncertach?

- Album jest tylko sygnałem dla słuchacza, czego może się po nas spodziewać. Dopiero na koncercie usłyszy trio RGG w pełnej okazałości. Każdy koncert jest inny. Jeśli jest dobry odbiór i skupienie publiczności, dużo gramy ciszą, wprowadzając słuchacza w trans. Jeśli publika jest pobudzona, to gramy może trochę dynamiczniej. Nie planujemy przed koncertem, jaka będzie kolejność utworów, jedynie zarys tego, co może się pojawić w czasie koncertu. Utwory często przechodzą jeden w drugi, każdy z nas w odpowiednim momencie, z wyczuciem przejmuje na chwilę inicjatywę i kieruje akcją, po czym już wspólnie kreujemy dzieło. Koncerty są dużo bardziej otwarte. W studio każdy z nas głębiej zastanawia się nad dźwiękami. Lepiej zagrać trzy dźwięki mniej niż trzy więcej.

- Co Pana inspiruje?

- Jak każdy, mam inspiracje w muzyce i poza światem dźwięków. Dużo słucham, zwłaszcza od kiedy do zespołu zawitał Łukasz, słucham ze zdwojoną uwagą. Łukasz podsuwa mi dużo nowych płyt, ja mu zaś serwuję starsze pozycje. Płyty, które mnie w ostatnim czasie poruszyły, to Jarrett/Garbarek Quartet " Sleeper", Ingebrigt Haker Flaten " Mitt Hjerte Altid Vanker" z bohaterem mojej pracy magisterskiej Jonem Christensenem na perkusji, płyty tria Johna Taylora, Petera Erskina w trio, Christian Wallumrod " The Zoo Is Far" i " A Year From Easter", Iro Harla " Vespers" - to harfistka, żona Edwarda Vesali, trochę muzyki klasycznej.

Co do nagrań, których słucham z szacunkiem, to produkcje amerykańskie, aczkolwiek nie poruszają mnie jak kiedyś. Ostatnio nowa płyta Terence’a Blancharda. Zmieniły się moje priorytety w muzyce i estetyka, stąd taki właśnie dobór muzyki. Co do inspiracji pozamuzycznych, to mam rocznego syna i pełna rodzina sprawiła, że jest o czym grać w sferze duchowej.

- Wasze brzmienie jest bardzo selektywne, przestrzenne, jak je kreujecie w studio?

- To zasługa Janka Smoczyńskiego, który czuwa nad nagraniami. Mamy oczywiście swoje brzmienie, ale to on realizuje nagranie, miksuje i przygotowuje master. Nagrywał już czwarty nasz album, więc doskonale się rozumiemy. Ja sam brałem udział w trzynastu sesjach w jego studio. Janek jest perfekcjonistą, jeśli chodzi o dobór i ustawianie mikrofonów. Powiększa zdjęcia na okładkach płyt ECM Records, żeby podpatrzeć, jak tam ustawiają mikrofony przy instrumentach.

Czasem przesuwał je o milimetry, żeby osiągnąć najlepsze brzmienie. Dba o każdy szczegół, podobnie jak my. W momencie nagrywania tworzy już tzw. raw-mix. Dalsza obróbka dźwięku jest już minimalna. Polega na ustawieniu proporcji pomiędzy instrumentami, kiedy trzeba np. wzmocnić kontrabas czy ściszyć stopę perkusji. Najmniej korygujemy fortepian. Może dlatego, że Janek jest pianistą. Miks i mastering robimy razem. Nie poprawiamy brzmienia naszych instrumentów, staramy się, by było jak najbardziej naturalne.

- Gdzie i kiedy można was posłuchać na żywo?

- Mamy zaplanowane koncerty latem i jesienią. We wrześniu zagramy w monachijskim Jazzclub Unterfahrt, gdzie pojawia się często Manfred Eicher, szef wytwórni ECM Records. Wyślemy mu zaproszenie, może przyjdzie i coś z tego wyniknie. Następnie polecimy na Jarasum Jazz Festival do Korei Południowej. 24 października zagramy na Śląskim Festiwalu Jazzowym w Katowicach, 15 listopada na 50. Jubileuszowym Pociągu do Jazzu we Władysławowie, a dzień później na Jantar Jazz Festival w Gdańsku. Pod koniec października zagramy prawdopodobnie w klubie Blue Note w Poznaniu. Zapraszamy czytelników " AUDIO" .

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta kwiecień 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu