Wciąż mamy do czynienia z niskimi bryłami, aluminiowymi frontami i powściągliwą, oszczędną stylistyką. W porównaniu z CA, ma formę nieco zmiękczoną, ale w porównaniu z Denonem, jego kształty mają mocniejsze kontury.
Wzmacniacz Rotel RA-4 jest dobrze wyposażony, oprócz selektora wejść (4 x liniowe) jest osobny przełącznik dla pętli magnetofonowej oraz wejście gramofonowe (MM). Jeszcze regulacja barwy dźwięku (odłączana przyciskiem), aktywacja dwóch wyjść głośnikowych i balans.
Nowością, rejestrującą supremację "i.Podopodobnych" urządzeń MP3, jest wejście liniowe typu mini-jack (3,5 mm) umieszczone na przedniej ściance, oznaczone 'media player'. Zamiast gniazda słuchawkowego typu duży-jack (6,3 mm) jest drugi 'mały'.
Z tyłu mamy podwójne, solidne gniazda głośnikowe, złocone RCA, w tym wyjście z przedwzmacniacza, oraz dwa gniazda Trigger 12V, do integracji z bardziej rozbudowanym systemem.
Cały układ, jak zwykle u Rotela, NAD-a i CA, znalazł się na jednej dużej płytce. Z tyłu widać przysadzisty transformator toroidalny, współpracujący z kondensatorami Rubycona. Pośrodku umieszczono niewielki radiator, do którego przykręcono po parze tranzystorów (bipolarne 2SB817+2SD1047).
Tranzystorowa jest cała końcówka. Zastosowano w niej ładne kondensatory foliowe BC (dawniej Philips) i precyzyjne oporniki, w tym kosztowne produkty firmy Dale (lub Vishay).
I tak dochodzimy do przedwzmacniacza. Oparto go na układzie scalonym Burr-Browna OPA 2604 i otwartych potencjometrach. Przedwzmacniacz gramofonowy umieszczono tuż przy wejściu i wykonano go wokół niskoszumnego scalaka NE5532.
W układzie niemal nie ma połączeń przewodami, ponieważ odległość od tylnej ścianki do przedwzmacniacza, znajdującego się przy przedniej, sygnał przebywa długimi ścieżkami, a jedyny kabelek (też długi) biegnie od wejścia mini-jack do selektora wejść.
Konstrukcja wygląda ładnie, zastosowano w niej miejscami drogie elementy i uniknięto plątaniny kabli. Warto zauważyć, że wejścia są złocone - rzecz wydawałoby się trywialna, jednak coraz rzadziej spotykana, nawet w drogich urządzeniach.
Odtwarzacz CD prezentuje pośrodku wypukłą szufladę, a z boku kilka przycisków i bladoniebieski wyświetlacz, który ma spore cyfry, więc jest czytelny. Kalendarzyk utworów przypomina nam napędy Sony. Najwyraźniej, podobnie jak CA, Rotel wykupił licencję i robi napędy samodzielnie, zapewne z własnym oprogramowaniem.
Z tyłu, obok szeroko rozstawionych gniazd analogowych RCA, jest też elektryczne wyjście cyfrowe oraz gniazda do integracji - tak jak we wzmacniaczu Rotel RA-4 - z zewnętrznymi sterownikami (trigger i zewnętrzny pilot).
Zasilacz oparto na klasycznym transformatorze EI z wieloma uzwojeniami wtórnymi - osobnym dla napędu, sterowania i układów wyjściowych. Te ostatnie są szczególnie dopieszczone i powtarzają schemat ze wzmacniacza: układy scalone Burr-Browna OPA2604 (po jednym na kanał), kondensatory BC i oporniki metalizowane.
Aby wytłumić drgania, zegar włożono w gumowy "rękaw". Przetwornik jest kilkubitowy, typu sigma-delta Burr-Brown PCM1716E, układ nie najnowszy, ale wciąż bardzo atrakcyjny. Jego realna rozdzielczość to niewysokie 17,6 bitu, ale swego czasu stosowano go w niezwykle drogich urządzeniach, wykorzystując bardzo dobry interpolator, zmieniający wejściowe 16 bitów na 24 bity.
Żeby się do niego dobrać, trzeba odkręcić dolną, sztywną ściankę. Wtedy też widać, że napęd nie jest przykręcony do niej, a do metalowego "mostu" łączącego przód z tyłem, a spód przykręcony jest do chassis. Prosta rzecz, która jednak wydatnie zwiększa sztywność obudowy, a wraz z nią poprawia stabilność śledzenia ścieżki.
Zaskakująco dobrze wykonany jest pilot zdalnego sterowania do odtwarzacza - na pierwszy rzut oka zbyt duży, jest jednak bardzo ergonomiczny, a to dzięki różnemu kształtowi dużych, sensownie rozplanowanych przycisków.
Odsłuch
Nowy odtwarzacz Rotel RCD-06 to wyraźny krok naprzód w stosunku do modelu poprzedniej linii. Zachowano jednak to, co było wartościowe - pełny, mięsisty bas i dźwięczną górę. Teraz doszła jeszcze dobra dynamika (zwłaszcza zakresu niskotonowego) i umiejętność rysowania instrumentów osobno, bez zacierania różnic między stopą perkusji i basem.
Zakres wyższej średnicy został ładnie otwarty i dobrze zintegrowany z wysokimi tonami. Otrzymujemy dobry lub bardzo dobry dźwięk z różnych płyt, jak np. z dysku Madita Madity (Couch Records, CR 20362, Promo CD), który przy namacalności planów samplowanych i granych na żywo może się czasem wymknąć spod kontroli i zagrać albo zbyt jasno, albo w zbyt zbity sposób, bez szczegółów i otwartości.
Rotel zgrabnie omija te problemy. Urządzenie jednak subtelnie i w wyważony sposób wydobywa takie smaczki, jak gitarę z utworu "Has to Be", grając ją nawet podczas wyciszania utworu w pełny, ciepły sposób.
O nowej płycie Cassandry Wilson "Thunderbird" (Blue Note/EMI, 55876, Copy Controlled Disc) mówi się różne rzeczy, jednak mnie jej gęsta, intymna atmosfera przypadła do gustu. Rotel RCD-06 nie dał się zwieść ciepłu i ładnie odseparował poszczególne instrumenty, nie zapominając też o tym, że przecie ż wszystkie grają ostatecznie razem.
Znakomicie wypadł więc np. kontrabas rozpoczynający It Would Be So Easy - był głęboki, pulsujący, z ładnym atakiem. Jednym słowem - klasowe urządzenie, które jeszcze lepiej zagra z droższymi komponentami towarzyszącymi.
Wzmacniacz Rotel RA-4 gra nieco spokojniejszym dźwiękiem. Najkrócej jego brzmienie można określić jako "bezpieczne" - będzie pracował przyjaźnie z większością kolumn głośnikowych (byle ich skuteczność i impedancja nie były zbyt niskie) i chyba z każdym rodzajem muzyki. Rotel RCD-06 posiadł bowiem właściwość kreowania pełnego, ocieplonego obrazu, w którym dużą rolę odgrywa ciągłość i jednorodność.
W tym przypadku (ostatecznie jest to niedrogie urządzenie) wiąże się to z pewnym ograniczeniem rozdzielczości, typowym dla tej klasy wzmacniaczy. Ale włączając np. nową (fantastyczną) płytę zespołu Tool "10 000 Days" (Sony&BMG, 19 912, CD?), zostaniemy zaskoczeni pełnym i zrównoważonym dźwiękiem.
Bas nie zejdzie bardzo nisko - tutaj pomogą droższe i mocniejsze komponenty serii - jednak będzie miał ładną konsystencję.
Wzmacniacz Rotel RA-4 radzi sobie dzielnie, chociaż gubi trochę z informacji dostarczanych przez odtwarzacz. Dlatego jako komplet Rotel gra jeszcze nie wyrafinowanym, ale od razu łatwo akceptowalnym dźwiękiem.
Umiejętnie dobierając kolumny (możliwie dokładne i dynamiczne), możemy osiągnąć jeszcze więcej. Jednak wydaje się, że pieniądze wydane na Rotela RCD-06 zwrócą się w pełni, gdy podobną kwotę przeznaczymy też na wzmacniacz.
Balanced design concept
Rotel od lat oznaczał swoje droższe urządzenia firmowym logo Balanced Design Concept. Od jakiegoś czasu można je zobaczyć także na tańszych produktach, w tym na testowanej parze.
Wbrew pierwszemu skojarzeniu ze zbalansowanym przesyłem sygnału, nie chodzi tu o konkretne rozwiązanie układowe, ale o pewną ogólniejszą filozofię budowy urządzeń. Jej podstawą jest odpowiedni balans, zachowany w czasie projektowania, między konstrukcją mechaniczną, elektryczną oraz testami odsłuchowymi.
Warto zwrócić na to uwagę, ponieważ projektanci Rotela, podobnie jak Marantza, korzystają w równym stopniu zarówno z wyników pomiarów, jak i wyników sesji odsłuchowych. Proces wygląda w ten sposób, że inżynierowie projektują układ, jest on przez nich mierzony, poprawiany itd., aż do uzyskania zakładanych rezultatów.
Układ jest następnie montowany i idzie do odsłuchów, w których uczestniczą wybrani pracownicy. Porównują oni zmiany w stosunku do aktualnie produkowanego urządzenia i swoje uwagi zgłaszają do działu projektowego.
Tam inżynierowie starają się tak zmienić układ, aby wyeliminować negatywne cechy zauważone podczas sesji. Poprawiony układ wraca do odsłuchów i... tak do skutku.
W ten sposób w Rotelu wypracowano własny zbiór rozwiązań i elementów. Nie wszystkie występują w każdym produkcie, chociaż nawet w najtańszych urządzeniach zastosowanie znalazła większość z nich. Do podstaw BAC należą:
- Układ zasilania podzielony na część główną, która zasila wzmacniacz mocy, oraz część niskoprądową, osobno stabilizowaną, która zasila sekcję przedwzmacniacza liniowego oraz przedwzmacniacza gramofonowego.
- Kondensatory bipolarne w technologii Slit Foil, czyli ponacinane w ten sposób, aby symulowały obecność wielu małych jednostek, które charakteryzują się mniejszą rezystancją i induktancją "widzianej" przez układy wzmacniające. parowanie elementów - proces czasochłonny, który przynosi jednak zmniejszenie szumów i polepszenie powtarzalności.
- Parowanie jest też niezbędne dla prawidłowego działania układów sprzężenia zwrotnego.
Wojciech Pacuła