LISA GERRARD

The Black Opal

The Black Opal

Wykonanie

Nagranie

Długo zastanawiałem się nad gatunkowym opisaniem nowej płyty Lisy Gerrard. Ostatecznie w odpowiedniej rubryce wpisałem "darkwave", choć przecież od lat wiemy, że szufladkowanie artystki nie tylko jest bezpodstawne, lecz także mija się z celem - kto powinien, to i tak posłucha, reszta raczej nie tknie, nawet kijem.
 
Absolutnie nie krytykowałbym tu osób, które nie są w stanie strawić muzyki wydawanej w ostatnich latach przez Lisę Gerrard. To przecież w dużej mierze już nie tyle muzyka, co pewien eksperyment dźwiękowy, który nie każdemu może "leżeć". Tradycyjnie oczywiście mogliśmy na "The Black Opal" spodziewać się pewnych oczywistości, na które Australijka zdążyła nas przyzwyczaić. Chodzi oczywiście o jej piękny głos, dźwięki go otaczające i samą jakość zróżnicowanych aranżacji. Z jednej strony mamy tutaj takie kompozycje jak "Red Horizon", przypominające nawiedzony klimat Dead Can Dance czy Immortal Memory. Nie zabrakło fenomenalnych, fortepianowych wstawek, jak ta z "Messenger".

Są plemienne brzmienia, a nawet elektryczna gitara. Oczywiście nie zabrakło piosenek w języku zrozumiałym jedynie dla Lisy Gerrard i jej fanów. Jest jednak także sporo piosenek śpiewanych w języku angielskim, ocierających się o pop i zaskakująco dobrze wypadających. Ogólnie jednak klimat "The Black Opal" jest dość mroczny, co sugeruje już sama okładka, będąca świetnym odzwierciedleniem zawartości płyty. Jednocześnie jest to mrok, który w pewien magiczny sposób uspakaja, koi, ogarnia uczuciem spełnienia. To dość nietypowe połączenie, które prawdopodobnie będzie również bardzo subiektywnie odbierane przez słuchaczy. To samo tyczy się również samych kompozycji, które bez wątpienia powstały z czystej potrzeby nagrywania przez Lisę, a nie oczekiwania poklasku od publiczności.
 
Wszystko to brzmi bardzo dobrze, ale nie obędzie się bez zgrzytów. Trudno jest mi ocenić, czy jest to świadomy wybór artystki, czy raczej niedoskonałości jej niezależnej wytwórni, ale utwory są wyjątkowo cicho nagrane. Sama Lisa natomiast nie brzmi tak przekonywująco jak "na żywo", ale to akurat nie zmieniło się przez lata i dzisiaj ciągle uważam, że studyjnie artystka blokuje się przed wyzwoleniem z siebie wszystkich emocji. Ostatnim kiepskim punktem płyty jest cover "All Along The Watchtower". Klasyczna kompozycja została ciekawie zinterpretowana, jednak kompletnie nie pasuje do całości i tak zróżnicowanego albumu, jakim jest "The Black Opal".
 
Lisa Gerrard jest w bardzo dobrej pozycji jako autorka. Słusznie uznawana za niezależną, nie musi jednocześnie martwić się o swój byt, mając duże grono fanów, którym najwyraźniej podobają się jej szalone pomysły. Oczywiście artystka nie szokuje na swoim kolejnym studyjnym krążku, ale na pewno jej eksperymenty nie są przeznaczone dla osób o niskiej tolerancji przyswajanych dźwięków. Ciekawscy z kolei, na pewno znajdą tu coś dla siebie.

M. Kubicki
Gerrard Records

INNE PŁYTY AUTORA
Sanctuary
World music
Sanctuary
Film biograficzny "Sanctuary" kreśli ogromnie intymny portret tej jednej z najbardziej unikatowych i intrygujących artystek, jakie działają na dzisiejszej światowej scenie.
GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu