Do tej pory firma przyzwyczaiła nas, że praktycznie wszystkie jej konstrukcje oparte są na 18-cm głośnikach niskośredniotonowych, a tu taka odmiana – swoją sylwetkę BR5 zawdzięczają głośnikom 14-cm. Dobry ruch, bo na takie mikrusy też są amatorzy.
Monitor Audio BR5 są węższe i generalnie mniejsze od Mison M33i, a przecież udało się w nich zmieścić układ dwuipółdrożny. Mimo to z małych głośników nie udało się uzyskać wysokiej efektywności, ale rozciągnięcie niskich częstotliwości bije rekordy tego testu! Stwierdzam to na podstawie naszych pomiarów, a nie danych katalogowych.
Warto odnieść to do możliwości Magnata Supreme 2000 sprzed miesiąca, aby przekonać się, że duże głośniki niskotonowe nie zawsze wygrywają z mniejszymi. Kolumienka jest dość skomplikowana, jej dwuipółdrożny układ pojawia się tutaj w najbardziej wysublimowanej wersji – głośniki niskotonowy i nisko-średniotonowy nie są takie same a ponadto pracują w niezależnych komorach o różnej objętości.
Głośnik nisko-średniotonowy, ten bliższy wysokotonowemu, ma środkową część membrany w kształcie korektora fazy, wydzielono mu ok. 1/3 całkowitej objętości obudowy z otworem na tylnej ściance. Z kolei membrana niskotonowego ma wklęsłą, usztywniającą nakładkę, i pompuje do komory dwa razy większej niż niskośredniotonowa, wentylowanej otworem widocznym z przodu.
Membrany w Monitor Audio BR5 wykonano z polipropylenu, na który napylono warstwę metaliczną – przynajmniej tyle udało się zrobić w tej cenie dla idei membran metalowych, które od dawna dominują w projektach Monitor Audio.
Głośnik wysokotonowy to 25-mm kopułka – według producenta aluminiowo-magnezowa, pokryta ceramiką (C-CAM), chociaż jej złocisty kolor wskazuje na udział jeszcze innego metalu (to jedna z ostatnich pamiątek po modzie na pozłacane kopułki z połowy lat 90.).
Prosta skrzynka, standardowa stolarka, z widocznymi łączeniami ścianek (nie ma to nic wspólnego z wybitną jakością obudów z wyższych serii Monitor Audio), ale błyszczące głośniki wyglądają całkiem nieźle na czarnym tle wersji dostarczonej do testu; są jeszcze opcje w winylach imitujących orzech lub czereśnię, do tego "perlistych" – w ciemno bym tego nie zamawiał…
Małe, ale widać, że zaprojektowane z większym niż ich gabaryty zacięciem. Budzą też większą sympatię, niż niektóre większe kolumny tego testu. Wcale nie uważam, że audiofil powinien skupiać się w tym zakresie ceny tylko na monitorach, ale właśnie coś takiego jak BR5 wydaje mi się dobrym kompromisem.
Odsłuch
Dzięki operowaniu dwoma przetwornikami przetwarzającymi bas, układy dwuipółdrożne chwalą się zwykle dobrą dynamiką i nasyceniem niskich rejestrów, które układy dwudrożne osiągają z większym trudem.
Wiele jednak zależy od wielkości i jakości tych przetworników, a BR5 do potężnych konstrukcji nie należy – od dwóch "czternastek" w niskobudżetowym modelu nie można żądać skali dźwięku, jaka jest domeną bardziej popularnych układów z parą "osiemnastek".
Tym razem spotka nas miła niespodzianka – nie tylko dlatego, że Monitor Audio BR5 grają mocno, z wyraźnym podparciem w zakresie niskich częstotliwości i umocowaną, nasyconą średnicą, ale też nie oznacza to natłuszczenia basu i jego zaokrąglenia.
Monitor Audio BR5 nie dają "masy", ale emitują energię. Dźwięk jest konturowy, wyraźnie artykułowany - może nieprecyzyjnie, lecz z zaangażowaniem, aby pokazać jak najwięcej, szybko i sprawnie. Wrażenie szybkości i dynamiki jest czymś nowym w tańszych propozycjach MA. Samo w sobie nie stanowiłoby jeszcze takiej atrakcji, gdyby nie połączyło się z innymi zaletami.
Zadziorność brzmienia BR5 nie jest agresywnością i nie ma konotacji z rozjaśnieniem – można nawet stwierdzić, że w obszarze średnich tonów, podobnie jak w M33i, pojawia się dociążenie i ciągłość z basem. I doszliśmy do sedna – bas Monitor Audio BR5 jest wyjątkowo żwawy, ma zdecydowane uderzenie, kiedy trzeba - zwarty w wyższym podzakresie, potrafi też zejść do niskich pomruków.
BR5 ma ambicje pokazywać dynamikę i szerokopasmowość, nie kusi ciepłym środkiem i zaokrągleniami, jednocześnie niczym nie męczy, nie jest piskliwym chudzielcem, ale krzepkim, żylastym bokserem jakieś lżejszej wagi.
Wysokie tony wykazują aktywność i dźwięczny charakter dopasowany do reszty pasma. Niedoskonałości w wyrównaniu i pewien niedostatek powietrza na samym skraju pasma naprawdę nie popsują doskonałej zabawy, do której dostrojono te maleństwa.
Najbardziej witalne wśród takich mikrusów; można je postawić w jednym szeregu z kosztującymi ok. tysiąc złotych więcej Cabasse Tobago i Dali Ikon 5. Są też lepiej zrównoważone od grających bardzo obficie i dostojnie, ale znacznie leniwiej BR6.
Z brytyjskim brzmieniem Mission M33 też nie mają wiele wspólnego – już więcej z KEF-em C7, podobnie swawolnym w barwie i ładnie skupiającym instrumenty na scenie. Tak jak wygląd, tak i brzmienie zna swoje ograniczenia, ale nie ma kompleksów. Zabrałbym na jakiś czas do domu, gdybym potrzebował.
Andrzej Kisiel