BOWERS & WILKINS
801 D4 Signature

Większość audiofilów, zarówno tych o dłuższym, jak i krótszym stażu, w taki czy inny sposobów zetknęła się z jakimiś 801-kami, chociaż tylko nieliczni znają dokładnie całą epopeję konstrukcji o takim symbolu. Jest to bowiem historia już bardzo długa i skomplikowana, a teraz mamy przed sobą jej kolejny rozdział.

Nasza ocena

Wykonanie
Najwyższy etap rozwoju serii 800, jej najlepsza konstrukcja w najnowszym, specjalnym wydaniu. Szczegóły techniczne różniące wersję Signature od zwykłej nie są decydujące, ale wraz z luksusowym wykończeniem w pełni uzasadniają jej referencyjną pozycję i cenę Kopalnia firmowych, oryginalnych rozwiązań, innowacyjność, solidność, precyzja. Efektowny wygląd.
Laboratorium
Charakterystyka przetwarzania utrzymana w granicach +/-3 dB, z lekkim uwypukleniem wysokich częstotliwości i bardzo niską dolną częstotliwością graniczną (-6 dB przy 22 Hz!). Impedancja znamionowa 4 omy, czułość 88 W.
Brzmienie
Dynamiczne, detaliczne, przestrzenne. Wyciska wszystkie soki, monitoruje i energetyzuje. Fantastyczny bas, nie wychodzi na pierwszy plan bez powodu, nie snuje się po kątach, ale jak przy…, schodzi nisko, różnicuje, wibruje. Wysokie tony czyściutkie, przejrzyste, ale też ofensywne i absorbujące. Średnica dokładna, wyrazista, z oddechem. Głośne granie nie tylko możliwe, ale nawet wskazane.
Artykuł pochodzi z Audio

Bowers & Wilkins 801 D4 Signature - odsłuch

Test przeprowadziliśmy w połowie lipca, ale półoficjalnie po raz pierwszy usłyszałem kolumny Bowers & Wilkins 801 D4 Signature już pod koniec kwietnia – podczas wizyty w siedzibie firmy w Worthing.

Gospodarz spotkania, Andy Kerr, przygotował porównanie wersji Signature i "zwykłej" – zarówno 801 D4, jak i 805 D4. Według mnie, zwłaszcza w przypadku 801 D4, różnica była zaskakująco wyraźna.

W oparciu o takie wrażenia byłbym przekonany, że wersja Signature jest aż za dobra w stosunku do "zwykłej", bo każdy choćby średnio osłuchany uzna, że już za to warto dopłacić, a dodatkowo przecież cieszyć nas będzie luksusowe wykończenie i… sam fakt, że to "Signature"; nawet jeżeli niewiele byłoby słychać, przecież ma to swoją siłę przekonywania, iż jest lepiej.

A słychać było dużo. W całym pasmie. W skrócie – spokojniejszy, ale dokładniejszy bas, gładsza, łagodniejsza góra pasma, bliższy, nasycony środek. Mniej ostrości, więcej akustyczności.

Tak duże zmiany w stosunku do deklarowanych, poznanych już wcześniej modyfikacji (sesja odsłuchowa kończyła naszą wizytę) podsuwały podejrzenie, że nieoficjalnie przeprowadzono też inną modyfikację – strojenia zwrotnicy, przede wszystkim obniżając poziom wysokich tonów, co przez zmianę proporcji uwypukliło średnicę, a lepsza kontrola basu była skutkiem zarówno udoskonalenia przetworników, jak też (może) innego strojenia bas-refleksu. Kolejny etap poznawania D4 Signature miał przebieg bardzo krótki, chociaż znowu niespodziewany.

Już długo po wizycie w Worthing, ale zanim 803 D4 Signature dotarły do Polski, zanim mogłem zrobić im dokładne pomiary i zweryfikować swoje przypuszczenia, w ramach spotkań ekspertów EISA mieliśmy wideokonferencję, podczas której za plecami jednego z naszych wybitnych członków (nie zdradzę którego, może sobie nie życzy) stały właśnie 801 D4 Signature, dostarczone mu do testu (pewnie ukaże się niebawem, może też w numerze wrześniowym).

Pochwaliłem się, że już je słyszałem i podzieliłem się moimi wrażeniami. W odpowiedzi usłyszałem, że wedle pomiarów poziom wysokich tonów wcale nie jest niższy, charakterystyka biegnie nawet nieco wyżej na samym skraju pasma. Potem potwierdziły to też nasze pomiary, ale różnica jest naprawdę śladowa (dokładny opis w Laboratorium), podobnie jak różnice między obydwiema charakterystykami w pozostałym zakresie.

Pomiary były więc w pewnej sprzeczności z pierwszymi wrażeniami odsłuchowymi, w każdym razie ich nie potwierdzały. Wreszcie doszło do prób odsłuchowych na "uklepanej ziemi", w teście, którego warunki mogłem mieć pod pełną kontrolą, i wówczas także mogłem obydwie wersje 801-tek bezpośrednio porównać.

Nie będę bronił żadnej tezy, nie będę nawet starał się być konsekwentny. Testy i ogólnie kontakt ze sprzętem audio nauczyły mnie pokory, i chociaż nie oduczyły logicznego myślenia, to przekonały, że "są na ziemi rzeczy, które nie śniły się filozofom".

Nasze wrażenia odsłuchowe są podatne na różne wpływy, ulegają sugestiom, manipulacjom, zamierzonym i przypadkowym. Uczciwe mogę napisać, co mi się "wydawało", a stanowcze stwierdzenia byłyby naciągane.

W ogóle w tej dziedzinie im zdanie mocniejsze w swojej wymowie, tym słabsze w swojej wiarygodności. A niektórych myśli lepiej w ogóle nie zdradzać, co najwyżej pozostawić między wierszami. Możliwych scenariuszy jest tutaj wiele. Pytania pozostaną otwarte.

Porównanie 801 D4 i 801 D4 Signature w naszym teście mogłoby zostać zdominowane przez sugestię płynącą ze znanych już naszych pomiarów, ale naprawdę nie jestem aż tak przywiązany do idei związku między pomiarami a brzmieniem, aby z tego powodu "odwrócić słuch" od tak wyraźnej różnicy, jaką słyszałem w Worthing… albo tylko zdawało mi się, że ją tam słyszałem.

Tylko dlaczego tam miałbym dać się tak "zwieść"? Wtedy byłem przygotowany na walkę o usłyszenie niuansów, a usłyszałem znacznie więcej; teraz byłem przygotowany na podobne wrażenia, a usłyszałem znacznie mniej.

To dla mnie nawet większy kłopot niż brak ścisłej korelacji między charakterystyką a brzmieniem. Tak bywa, to nie mój problem… Bardziej moim problemem jest to, że raz słyszałam dużą różnicę między dwoma modelami, a innym razem – niewielką. Nieistotną zwłaszcza w kontekście wyrazistego charakteru tej konstrukcji – bez względu na jej wersję.

Komu nie spodoba się brzmienie 801 D4, tego nie przekona i Signature, a kogo zafascynuje – ten może kupi je w wersji "zwykłej", może luksusowej, lecz nie kupi niczego innego w tej cenie, bo nic nie gra podobnie.

Nie sądzę, aby takie postawienie sprawy jakkolwiek szkodziło Bowersowi. Zachwycając się Signature przez podkreślanie różnic wobec wersji zwykłej, skazywalibyśmy tę drugą na marginalizację, bo w takiej sytuacji ustalona różnica ceny dla mało kogo byłaby przeszkodą. Ale nie miałbym skrupułów, żeby tak to przedstawić, gdybym tak to usłyszał teraz, w naszym teście.

Zaciski nie mogą być już bardziej wystawne, chociaż ustawienie czterech w jednym szeregu wymaga uwagi, aby nie zrobić zwarcia.
Zaciski nie mogą być już bardziej wystawne, chociaż ustawienie czterech w jednym szeregu wymaga uwagi, aby nie zrobić zwarcia.

To gra o sumie zerowej: ile zyskają Signature, tyle stracą "zwykłe" 801 D4 i odwrotnie, ale całkowita pula do podziału między obydwie konstrukcje jest ustalona ich ogólną jakością i właściwościami. To powinien być motyw przewodni zarówno dla naszego testu, jak i zainteresowanych zakupem. Test 801 D4 Signature jest siłą rzeczy testem "zwykłych" 801 D4.

To brzmienie ekstremalne. Wyciska z nagrań wszystkie soki, informacje, brudy i atrakcje. Czy nie ma litości dla słabych realizacji? Nie jest to wcale takie oczywiste, tak jak to, czy wszystkie pierwszorzędne zabrzmiały pięknie. Zależało to od ich indywidualnego charakteru, rodzaju problemów, które albo były przez Bowersy kompensowane, albo wyostrzane.

Tylko przybliżony, niepewny wniosek może być taki, że lepiej komponują się nagrania ciemniejsze, cieplejsze, przygaszone niż rozjaśnione, błyszczące, syczące. A najlepiej wypadają kawałki nagrane nie tylko z wysoką rozdzielczością, lecz także z kulturą, z ciemnym tłem, powściągliwością w zakresie wysokich tonów – bo tych Bowersom nie brakuje.

Dodadzą ich w każdej sytuacji, co wzmacnia "monitorowanie" i podnosi… adrenalinę. O ile można dyskutować o neutralności i celowości wyeksponowania wysokich tonów, nazwijmy to ich "ilością", to niekwestionowana jest ich jakość.

Kto postawi sprawę następująco: Lubię dużo "góry", nie boję się nawet ostrości, spotkań z trudnymi sytuacjami, ale pod warunkiem, że wysokie tony są pierwszorzędne, czyste, przejrzyste, bogate, uderzające i wybrzmiewające, ten musi posłuchać 801 D4 i pewnie nie znajdzie nic lepszego.

Dzisiaj większość kolumn działa w tym zakresie ostrożniej, nawet firmy, które dawniej smagały nas wysokimi tonami, obecnie odpuściły, za to Bowers poszedł w innym kierunku – z wysokimi o krok do przodu, może wietrząc szansę wyróżnienia się na tle nieśmiałej konkurencji, wyjścia naprzeciw potrzebom przynajmniej części klientów, którym inne kolumny zwyczajnie wysokich tonów żałują.

Niedawno słuchałem kolumn innej znamienitej firmy (test niebawem), gdzie wysokie tony, transparentne i rozdzielcze, zostały lekko wycofane poniżej poziomu średnich tonów, wszystko wciąż jest klarowne i czytelne, ale bardziej skupione, niż swobodne.

Można i tak, można jak w Bowersach – klasą wysokich tonów bardziej się pochwalić, zabawiać nimi lub zaatakować, pozwolić im nawet zaiskrzyć, ale nie traktować ich jako dopełnienie, nie podporządkowywać średnicy ani nawet liniowości.

Jednocześnie, niezależnie od rozmachu i ofensywności, na scenie panuje porządek – obraz jest przejrzysty, stereofonia rozwinięta – szeroka, głęboka, nawet z wyraźnym pierwszym planem, chociaż ten pojawia się wtedy, gdy dyktuje to nagranie, same 801-ki nie mają tendencji do jego "wypychnia", do zbliżania się do słuchacza. Grają zdecydowanie, dynamicznie, kontrastowo, ale bez masywnej napastliwości czy jazgotliwości.

Wyższy środek" jest czysty, gładki, dokładny, wokale są ustawione, naturalnie, mają wyrazistą, zróżnicowaną, artykulację. Towarzyszą im podkreślone sybilanty, jednak zasadniczy tembr jest utrzymany na właściwej wysokości, a nagromadzenie uderzeń, detali, wybrzmień nie wprowadza "zamieszania". Dlatego ostatecznie kolumn tych słucha się z zapartym tchem, ale komfortowo; z podziwem i ciekawością co przyniesie kolejne nagranie.

Bowers & Wilkins 801 D4 Signature narzucają grę na swoich warunkach, ale przyjmujemy ją bez wielkich oporów. Można snuć różne hipotezy: dla jednych będzie to dźwięk początkowo atrakcyjny i efektowny, ale później może być męczący; dla innych – najpierw agresywny, lecz już po krótkiej akomodacji absorbujący, a potem – niezastąpiony w odkrywaniu zarówno prawdy o nagraniach, jak i muzycznych emocji.

Nie będzie wiele ciepłego romantyzmu, zwycięży autentyzm porywającej dynamiki, zróżnicowanych faktur, uderzeń, szybkości. A może jednak dobrze byłoby czasami odpocząć przy kolumnach grających bardziej uprzejmie, łagodniej, dyskretniej?

Jeżeli takiego brzmienia konsekwentnie i nieodwołalnie szukamy, to w ogóle nie próbujmy 801 D4 nie tylko dlatego, że nie będą nam leżeć, ale wpadniemy w pułapkę – po spotkaniu z nimi wiele kolumn, które wcześniej mogłyby się nam spodobać, zagra spokojniej, lecz miałko, słabo, pospolicie.

Bowers & Wilkins 801 D4 Signature nie są bezlitosne dla słabych nagrań, bo niektórym z nich mogą nawet pomóc; są raczej okrutne dla koncepcji "muzykalności" prowadzonej przez zmiękczenie i zaokrąglenie kosztem dynamiki i precyzji. Lepiej oceniać je przez pryzmat doświadczeń z naturalnym dźwiękiem, a nie regułami hi-fi. Gdzie leży różnica?

Słuchając wielu kolumn, nie tylko najwyższej klasy, dobrze zrównoważonych, bliskich neutralności, o charakterystykach względnie liniowych, odbieramy dźwięk, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, jaki "zinternalizowaliśmy" jako prawidłowy i wedle tego schematu – naturalny. Kiedy jednak usłyszymy muzykę w klubie albo w studio nagraniowym, kiedy uderzy w nas fala energii z zestawu perkusyjnego, od razu wiemy, że to coś zupełnie innego…

Z jakich kolumn mamy tak potężną, bogatą "stopę", z jakich tak szybki, agresywny werbel, wreszcie tak mocne, duże blachy. Te ostatnie zamieniają się zwykle w jakieś cykania, szelesty, najwyżej rozbłyski. Myślę, że konstruktor 801 D4, mniej zważając na hajfajową poprawność, miał przed sobą właśnie taki wzorzec.

Celem tych kolumn nie jest tylko monitorowanie, lecz wyzwolenie energii, która może być nawet szokująca w kontraście do wycyzelowanych brzmień innych… fantastycznych kolumn.

Jednym z "efektów ubocznych" potencjału i charakteru 801 D4 jest chęć do grania głośno, nawet bardzo głośno. Robi się wtedy impreza pierwsza klasa, dźwięk jest piorunujący, wciąż czysty, szybki, przejrzysty, bez śladu kompresji i zniekształceń. Jakby nabierał jeszcze więcej zdrowia.

Muzyka jest wciąż wyrazista, z wysokimi tonami na wierzchu, ale balans tonalny poprawia się dzięki większemu udziałowi basu – to raczej skutek zmieniającej się krzywej czułości słuchu, w związku z tym przy słuchaniu cichym bas pozostaje raczej w tle, chociaż i "stamtąd" docierają do nas jego fantastyczne rozciągnięcie i kontrola.

Kiedy już bas się "rozkręci", pojawia się jeszcze potęga, a dyscyplina nie słabnie. Z jednej strony to bas z rodzaju "konturowych", twardych, zwartych, z drugiej – mający tyle do "powiedzenia" na samym dole pasma, że przestajemy tęsknić do kolumn "misiowatych".

Ten bas jest dla mnie wzorcowy, chociaż jak już wspomniałem, przy niskich poziomach, pozostawia liderowanie wyższym rejestrom, ale to kwestia ustalonych przez konstruktora proporcji w całym pasmie, charakterystyki całego systemu, a nie możliwości samej sekcji niskotonowej, co zresztą znajduje potwierdzenie w pomiarach.

Za to dzięki temu, gdy gramy głośno, bas nie przytłacza, nie dominuje, nie zamula średnicy, a i tak demonstruje nadzwyczajną siłę. Chociaż to duże kolumny, a bas emitują dwie doskonałe 25-tki, w pewnych momentach (np. Freeport ze ścieżki dźwiękowej filmu "Tenet") byłem zdziwiony, że potrafią aż tyle… i że nic im się nie stało. Zejście było piekielne, bas wibrował, jakby był emitowany przez silnik, a nie przez kolumnę głośnikową.

Bas nie zawsze wychodzi na pierwszy plan, ale nigdy nie bulgocze, zawsze jest dokładny a kiedy trzeba - pieruński. Wydawałoby się, że pod taką presją długo nie wytrzymamy, jednak ja wcale nie miałem dosyć.

Gdybym miał takie kolumny i warunki by na to pozwalały (domownicy, sąsiedzi), pewnie często urządzałbym sobie taki koncert, a ograniczeniem byłby sam czas, jaki mogę na to poświęcić.

Zresztą myśląc o kolumnach, które pozwolą nam przy sobie odpoczywać długo i bezpiecznie, zapominamy, że wcale nie mamy czasu na takie "odpoczywanie", a jeżeli nawet, to takie kolumny szybko zaczynają nas nużyć.

Bowers & Wilkins 801 D4 Signature tylko teoretycznie mogą nas w końcu zmęczyć, bo praktycznie, zanim to nastąpi, pewnie skończy nam się wolny czas. A do tego momentu będziemy mieli dużo frajdy.

Laboratorium
Laboratorium Bowers & Wilkins 801 D4 Signature

Konstruktorzy zespołów głośnikowych, sięgający już bardzo wysokiego poziomu, nie mają problemów z ustaleniem dobrze zrównoważonych charakterystyk czy jakichkolwiek, które by im się "podobały" – czy to na podstawie pomiarów, czy odsłuchów. Oczywiście do pewnego stopnia; charakterystyk kolumn nie da się doprowadzić do takiej liniowości, jaką pokazują urządzenia czysto elektroniczne, ale od pewnego momentu ich cyzelowanie jest zarówno trudne, jak też nie przynosi już słyszalnych efektów.

Łatwość ułożenia charakterystyki jest jednak uzależniona od swobody w operowaniu filtrowaniem. Gdy konstruktor poszukuje najlepszej charakterystyki i brzmienia za pomocą dowolnych kombinacji filtrów, jest jak rzeźbiarz posługujący się różnymi narzędziami.

Ale w czasie takiego "rzeźbienia", na podstawie własnych doświadczeń czy też pod wpływem teorii, niektórzy konstruktorzy dochodzą do wniosku, że najlepsze brzmienie zapewniają proste filtry, czy to ze względu na mniejszą liczbę elementów w torze sygnału, czy też mniejsze przesunięcia fazowe, nawet kosztem większych nierównomierności charakterystyki przetwarzania, bowiem łagodne filtrowanie powoduje je na kilka sposobów.

Po pierwsze, sam fakt "wstępnego" ograniczenia się do jakiegoś typu filtrów zmniejsza "pole manewru", eliminując możliwość zastosowania filtrów, z którymi można by uzyskać lepiej wyrównaną charakterystykę; drastycznym przypadkiem jest stosowanie prostych filtrów dolnoprzepustowych z głośnikami, które wykazują silne rezonanse poza zakresem pracy, ale "wybijające się" ponad poziom przy zbyt małym nachyleniu zbocza samego filtra.

Po drugie, nawet gdy nie występuje taki problem i głośniki potencjalnie "nadają się" do filtrów pierwszego rzędu, mając charakterystyki względnie wyrównane, łagodne filtrowanie niemal na pewno pozostawi na względnie wysokim poziomie część charakterystyki już w pasmie zaporowym (poza częstotliwością podziału), gdzie zwykle opada ona "naturalnie", zwiększając wypadkowe (akustyczne) przesunięcia fazowe.

Trudno więc opanować zgodne z podręcznikową teorią charakterystyki amplitudowe i fazowe tak, aby w szerokim zakresie wszystko się "zgadzało" i powstawała wyrównana charakterystyka częstotliwościowa. Ale nie jest to zupełnie niemożliwe.

Również zmiany charakterystyk poza osią główną, wynikające ze zmian relacji fazowych między sekcjami (a te wynikają ze zmian różnic odległości od przetworników do miejsca odsłuchowego/pomiarowego) są poważniejsze, bo występują w szerszym zakresie częstotliwości, wprost z powodu szerszego zakresu współpracy głośników przy łagodnym filtrowaniu.

Z tych problemów zdają sobie sprawę również średnio doświadczeni konstruktorzy, stąd nawet znając zalety filtrów 1. rzędu, nie dają się na nie skusić. Całą złożoną sytuację z pewnością doskonale (pewnie jeszcze lepiej niż ja) rozumieją konstruktorzy Bowersa, jednak zapisali się do klubu miłośników prostego fi ltrowania, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Trochę mnie to dziwi, ale to są mistrzowie, a ja tu tylko sprzątam...

To znaczy pokazuję wyniki pomiarów i wcale się nad nimi nie pastwię; wstęp ten napisałem właśnie po to, aby nie było nieporozumień i pochopnych wniosków tylko na podstawie "pierwszego wrażenia" (wyglądu charakterystyk) czy też ich czysto "technicznego" opisu, bez przedstawienia kontekstu.

Ponieważ szczególnie ważnym wątkiem jest w tym przypadku zmienność charakterystyk w funkcji wysokości/ kąta w płaszczyźnie pionowej, przedstawmy też szczegóły dotyczące tego pomiaru. Głośnik wysokotonowy znajduje się na ponadprzeciętnie dużej wysokości 115 cm, średniotonowy – 105 cm; gdyby "regulaminowo" wyprowadzić oś główną pomiędzy nimi, a więc na wysokości 110 cm, poziomo do podłoża, raczej nie trafiłaby do uszu siedzącego słuchacza, którego można spodziewać się na wysokości około 90–110 cm.

Dla takiej wysokości miejsca odsłuchowego w odległości ok. 3 m właściwe było ustawienie mikrofonu w odległości 1,5 m i na wysokości 105 cm (znajdował się prostej łączącej punkt 110 cm na kolumnie z punktem na wysokości 100 cm w odległości 3 m). Na takim kierunku pojawiła się charakterystyka przypisana w naszych pomiarach osi głównej.

Wybór wysokości był właściwy, zresztą konstruktor też postarał się, aby najlepsza możliwa charakterystyka pobiegła w kierunku najbardziej prawdopodobnego usytuowania słuchacza. Czerwona krzywa co prawda nie biegnie najwyżej w całym zakresie, ale ogólnie najlepiej się "bilansuje", ma mały dołek przy ok. 2,5 kHz, ale nie ustępuje wyżej, podczas gdy niebieska (z osi +7O) teoretycznie najlepiej radzi sobie w zakresie 2–4 kHz, ale poziom tam może być już za wysoki w stosunku do zakresu poniżej 1 kHz, co dałoby gorsze ogólne zrównoważenie.

Nie trzeba więc siadać wyżej, ale gdy usiądziemy zdecydowanie za nisko, wejdziemy na oś -7O (krzywa zielona), gdzie pojawia się już głębsza zapadłość przy 3 kHz – ale nawet to nie musi być dla brzmienia rujnujące, osłabienia w tym zakresie nasz słuch przyjmuje z wyrozumiałością, a nawet z ulgą, tym bardziej, że uśredniony poziom powyżej 1 kHz jest wysoki.

W takiej sytuacji warto spróbować ustawienia z osiami głównymi biegnącymi po bokach, a nie wprost w miejsce odsłuchowe; możemy przejść np. do charakterystyki z osi 15º, oznaczonej kolorem brązowym – tym sposobem obniżymy poziom w szerokim zakresie 1–20 kHz, ale co ciekawe i korzystne, nie opada bardziej nawet na samym skraju pasma, szerokie rozpraszanie najwyższych częstotliwości widać nawet w przebiegu z osi 30º, chociaż na niej obniżenie przy 3 kHz wydaje się już zbyt głębokie.

Podsumowując te rekomendacje: nie celować dokładnie w miejsce odsłuchowe, usiąść normalnie. Charakterystyki z osi głównej, +7º i 15º możemy zmieścić w ścieżce +/-3 dB; Bowers deklaruje dla niej pasmo 15 Hz – 28 kHz, a definiując częstotliwości graniczne przy spadku -6 dB (względem poziomu średniego) – nawet przy 13 Hz i 35 kHz.

Górne granice nas nie dziwią, kształt przy 20 kHz (gdzie nasz pomiar się kończy), wskazuje, że jest to możliwe, a potwierdzają to pomiary z innych niezależnych źródeł. Ale 13 Hz?

Takie możliwości jak dotąd leżały ewentualnie w zasięgu konstrukcji aktywnych (z korekcją charakterystyki), a nie pasywnych zespołów głośnikowych. Zresztą samo strojnie bas-refleksu do 22–30 Hz (szczegóły dalej) teoretycznie wyklucza takie sukcesy.

Wedle naszych pomiarów, nawet uwzględniających wzmocnienie ciśnienia z otworu, wynikające z sąsiedztwa podłogi, pozwala w ścieżce +/-3 dB zmieścić charakterystykę od 25 Hz, a spadek -6 dB ustalić przy 22 Hz. To wciąż fantastyczny rezultat, gwarantujący słyszalność całego pasma akustycznego.

Porównując ten obraz do uzyskanego 2 lata temu w pomiarach 802 D4, należy pamiętać, że wówczas nie stosowaliśmy korekcji baffle-step i dlatego charakterystyka w zakresie niskotonowym leży tam wyżej.

Uwzględniając to, kształt charakterystyk jest podobny, wraz z analogicznymi zmianami między różnymi osiami (sekcja średnio-wysokotonowa jest taka sama, również schemat filtrowania), pewne różnice można złożyć na karb innego ustalenia osi głównej, co pociągnęło za sobą zmianę na pozostałych, ale jeden szczegół jest intrygujący – w najwyższej oktawie charakterystyka 801 D4 opada mniej niż 802 D4 (3 dB vs 6 dB), czego niemal nie można wytłumaczyć inaczej, jak różnicą między samymi przetwornikami wysokotonowymi.

Ale skoro w 801 D4 i 802 D4 są stosowane nominalnie te same typy, to jest nadzieja, że "coś" w nich poprawiono i obecnie również 802 D4 mają na skraju ładniejszą charakterystykę, chociaż taki wniosek nie będzie miły dla posiadaczy 802 D4 i 801 D4 (i pewnie innych modeli serii 800 D4), wyprodukowanych wcześniej.

Nie wygląda to na różnicę "między egzemplarzami", ale na dość poważną modyfikację. A jak wygląda różnica między charakterystyką 801 D4 i 801 D4 Signature? Pokazujemy ją na rys. 3. Różnica jest innego rodzaju, charakterystyka 801 D4 Signature leży delikatnie wyżej, 0,5-1 dB powyżej 5,5 kHz (poniżej też nie są idealnie zbieżne, ale przecinają się); gdybym nie wiedział o lepszej siateczce mającej poprawić promieniowanie z Signature, stwierdziłbym, że to akceptowalne różnice między egzemplarzami (zarówno przetworników wysokotonowych, jak i średniotonowych).

Robi się coraz ciekawiej... Wydaje się, że dość poważne udoskonalenie przetwarzania najwyższych częstotliwości przeprowadzono "po cichu" i cieszyć się mogą z niego świeżo upieczeni posiadacze zarówno wersji Signature, jak i standardowych, natomiast poprawa wnoszona w tym zakresie przez Signature jest mniejsza – przynajmniej obserwowana w pomiarach.

Nie możemy wyrokować, że ma marginalne znaczenie dla brzmienia, bowiem wiele zjawisk wymyka się tak prostym pomiarom, jakie wykonujemy, co przyznajemy z pokorą. Mniejsze i większe "dzwonienie" górnej płyty głównej obudowy, którą również udoskonalono w wersji Signature, byłoby pewnie lepiej widoczne na pomiarze charakterystyki "wodospadowej".

Na charakterystyce głównej (rys. 1) przebieg w zakresie niskotonowym (poniżej 250 Hz) jest złożeniem pomiarów w polu bliskim poszczególnych źródeł niskich częstotliwości, z uwzględnieniem efektu baffle-step i wzmocnienia ciśnienia z bas-refeksu, wynikającego z bliskości podłogi. Na rysunkach dodatkowych (rys. 4a i 4b) pokazujemy "surowe" pomiary w polu bliskim, bez wspomnianych korekt.

Działanie bas-refleksu wygląda nietypowo, w obydwu przypadkach na pracy głośników odznaczają się dwie zapadłości, tak jakby generowane były dwie częstotliwości rezonansowe, a ciśnienie emitowane przez otwór "integruje" je w charakterystykę już dość regularną.

Zjawisko "podwójnego" rezonansu jest bardziej widoczne w działaniu standardowych 801 D4, gdzie odciążenia przy 22 Hz i 31 Hz są podobne (względem krzywej, a nie poziomu bezwzględnego), w wersji Signature działanie bardziej skupia się przy 30 Hz (ale przy 22 Hz wciąż jest widoczne), co wpływa też na ogólny kształt krzywej z bas-refleksu, a w konsekwencji na charakterystykę wypadkową; Signature promieniuje mocniej w zakresie 30–100 Hz, z kumulacją przy 60 Hz, gdzie różnica (względem wersji standardowej) wynosi 2 dB.

Obydwa porty generują rezonans przy ok. 330 Hz (to najprawdopodobniej fala stojąca długiego tunelu), charakterystyki głośników opadają względnie łagodnie do ok. 300 Hz, tam już zaginają się gwałtownie pod wpływem filtra dolnoprzepustowego 3. rzędu. Charakterystyki impedancji są bliźniacze, rozchodzą się minimalnie, ewidentne jest zastosowanie takich samych fi ltrów i głośników o takich samych podstawowych parametrach elektrycznych.

Minimum przy 100 Hz ma wartość ok. 3 Ω (producent też o tym informuje), na tej podstawie wyznaczamy 4-omową impedancję znamionową, nie zważając na to, że producent podaje 8 Ω.

Impedancji znamionowej nie ustala się bowiem jakimś oddzielnym pomiarem, którego ewentualnie nie moglibyśmy prawidłowo przeprowadzić; wedle wciąż obowiązującej normy (tyle że przez połowę producentów nieprzestrzeganej) wynika ona wprost z minimum za pierwszym rezonansem – poziom w tym minimum nie może być niższy o więcej niż o 20% w stosunku do "ogłoszonej" wartości znamionowej, wybieranej spośród liczb całkowitych, a zwykle ze zbioru 4, 6, 8 itd.

W takim razie… gdybyśmy byli pryncypialni, to przy minimum 3 Ω nie moglibyśmy zgodzić się nawet na 4 Ω, lecz na 3 Ω, jednak wedle naszego pomiaru wartość minimalna jest nieco wyższa od 3 Ω, więc niech już będą 4 Ω. Czułość wynosi 88 dB (producent podaje 90 dB). Czy to obciążenie tak trudne, jak o tym donoszą niektórzy recenzenci?

Powiedziałbym, że elektrycznie "średnio trudne", 3-omowe minimum i umiarkowana zmienność w zakresie średnio-wysokotonowym nie są wielkim wyzwaniem dla normalnego wzmacniacza, szczyt przy 40 Hz też nie jest bardzo wysoki, ponadto charakterystyki w zakresie niskich częstotliwości wskazują na bardzo dobrą kontrolę basu, co wcale nie oznacza, że aby ją utrzymać, wzmacniacz musi mieć bardzo wysoki współczynnik tłumienia – wystarczy, aby miał przyzwoity. Inna sprawa, że kupując takie kolumny, nie wystarczy nam, aby grały dobrze; oczekujemy, że będą grały super, a to już wymaga zapasu mocy do dynamicznych uderzeń.

Producent podaje bardzo szeroki zakres rekomendowanej mocy wzmacniacza – 50–1000 W, co wbrew pozorom w tym przypadku ma sens. Jeżeli podłączymy do nich elektrownię, to będziemy mogli wystrzelić się z sąsiadami w kosmos, ale nawet jak podłączymy tylko 50 W, też będzie czego słuchać.

BOWERS & WILKINS testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta kwiecień 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu