W pierwszej i drugiej generacji Electry, poza obowiązującymi do dzisiaj membranami "W", stosowano kopułki "Tioxid" (ostatnia wersja kopułek tytanowych) i obudowy o szczególnym kształcie z frontem składającym się z segmentów poustawianych pod różnymi kątami tak, aby skierować osie głośników w miejsce odsłuchowe - widzimy to do dzisiaj w kolumnach serii Utopia.
Konstrukcja, której układ głośnikowy był analogiczny jak w kolumnach Focal Electra 1027S, pojawiła się w drugiej generacji i nosiła symbol 926 - miała dwa minimalnie większe (18-cm) głośniki niskotonowe, bliźniaczo podobny do współczesnego 17-cm średniotonowy i Tioxida, w podobnym ustawieniu, choć na "połamanym" froncie.
Wówczas w całej serii Electra zastosowano po raz pierwszy tylko duże 17-cm głośniki średniotonowe, które wyparły mniejsze "13-tki" i obowiązują do dzisiaj.
Następna edycja serii Electra - Electra 1000Be - jaką przedstawiono pięć lat temu, poszła tropem najważniejszej modyfikacji wprowadzonej w kolejnej serii Utopii; ponieważ Utopie Be uzbrojono w berylowy tweeter, musiał się on też pojawić w serii Electra (Be).
Jednak seria ta, do której należał bezpośredni poprzednik testowanych teraz kolumn - Focal Electra 1027Be - "odpuściła" nieco pod względem konstrukcji obudowy; jej solidność i elegancja wcale nie osłabła, a wręcz przeciwnie, natomiast zniknęła segmentacja i pochylenia frontu.
Poniekąd dzięki temu nowe Electry zdobyły bardziej wyrazistą tożsamość, na którą projektant miał bardzo dobry pomysł - obowiązująca do dziś forma i sposób wykonania czynią Electry jeszcze bardziej luksusowymi, efektownymi i nowoczesnymi.
Wprowadzenie kosztownego tweetera berylowego spowodowało znaczący wzrost ceny modeli z serii Electra; o ile wcześniejsza "926-ka" kosztowała ok. 14 000 zł za parę, to cena Focali Electra 1027Be nie przekraczała pułapu 20 000 zł tylko dzięki wysiłkom dystrybutora…
A była to przecież tańsza kolumna z dwóch wolnostojących w serii, która początkowo wcale nie miała być serią stricte hi-endową, a - tylko - łącznikiem między seriami popularnymi a referencyjnymi Utopiami. Owszem, Utopie są jeszcze droższe, o wiele droższe…
Zmiany 2010
W tym roku zmieniło się wiele pod względem polityki, ale zmiany techniczne nie są rewolucyjne. Z jednej strony dalej trwa udoskonalanie serii Electra, za czym musi iść dalszy wzrost ceny, z drugiej - udało się nawet obniżyć cenę Focali Electra 1027…
Jakim sposobem nie ma tu sprzeczności? Mamy teraz dwie serie Electra - nową edycję 1000Be (2) i 1000S. Pierwsza z nich jest "bezkompromisowa", a bezpośredni następca kolumn Focal Electra 1027Be - model 1028Be - kosztuje już prawie 26 000 zł, z kolei model Focal Electra 1027S tylko 16 500 zł.
Jakie przykre zmiany kryje w sobie indeks "S"? Przede wszystkim zrezygnowano z kopułki berylowej na rzecz aluminiowo-magnezowej, co ma znaczenie może bardziej prestiżowe niż brzmieniowe… do tioxidowej Focal już od dawna nie wraca, a parametry "Al/Mg" mają być bliskie "Be".
Wprowadzono również pewne oszczędności w wykonaniu obudowy, jednak wcale nie muszą one być odbierane jako strata. Boczne ściany "oryginalnych" 1027Be (a teraz 1028Be) były lakierowane na wysoki połysk, co jest w modzie, za to "normalny", satynowy lakier na fornirze Focalach Electra 1027S gwarantuje długowieczny spokój, uniwersalność i funkcjonalność (ślady palców!).
Fornir na bocznych panelach dostępny jest w dwóch wersjach: "Classic"- przypominającej buk lub jasną czereśnię i "Macassar" – zdecydowanie efektowniejszej, podobnej do modyfikowanego wenge (drobne prążki) z usłojeniem w poziomie, a nie w pionie. Natomiast czerń na pozostałych ściankach wciąż lekko się mieni i błyszczy.
Właściwa konstrukcja obudowy nie zmieniła się, z wyjątkiem umiejscowienia otworu bas-refleks - z dolnej ścianki (czemu towarzyszyły płozy podpierające obudowę), przeniesiono go na tylną ściankę.
Wskutek tego całkowita wysokość Focali Electra 1027S jest o kilka centymetrów mniejsza niż 1027Be/1028Be, natomiast masa zmniejszyła się tylko o 2 kg, co uspokaja, że nie poczyniono dalszych oszczędności materiałowych.
Duże wrażenie robi wybrzuszony front, który w swojej osi symetrii osiąga aż 5 cm grubości, i dopasowany do niego kształtem metalowy, odlewany, szczotkowany "pas" głośnika wysokotonowego z wygrawerowanym logo.
Boczne panele mają obszerne ścięcia pionowych krawędzi, cała bryła wygląda bardzo masywnie, sylwetka jest "napakowana" i jednocześnie "wyrzeźbiona" - jak u dobrego kulturysty. Patrzyłem na kolumny Focal Electra 1027S z dużym uznaniem - ich "wartość postrzegana", jeśli chodzi o wielkość, solidność, technikę i estetykę, jest bardzo wysoka.
Specjalnego smaczku dodają maskownice - podobnie jak w modelach serii Utopia indywidualne dla każdego głośnika i, jak wskazują pomiary, niekolizyjne akustycznie. Ważne to zwłaszcza w przypadku siateczki głośnika wysokotonowego, którą lepiej pozostawić założoną ze względu na delikatność samej kopułki - na szczęście (w razie nieszczęścia…) nie tak kosztownej jak berylowa.
Ciekawostka: w serii 1000S nie ma konstrukcji analogicznej do większych 1038Be - są tylko wolnostojące Focale Electra 1027S i podstawkowe 1007S (oraz specjalistyczne modele do kina domowego); hipotetyczne 1037S kosztowałyby mniej więcej tyle, ile 1028Be, a tworzenie takiej alternatywy nie leży w interesie producenta; chodziło więc o to, aby wypełnić cenową lukę między serią 1000Be (2) a znacznie tańszymi modelami serii Profile i Chorus.
Głośniki
Głośniki niskotonowe i średniotonowy mają taką samą średnicę. Taką sytuację spotykamy w wielu nowoczesnych konstrukcjach, w których głośniki niskotonowe nie są zbyt duże, ale praca ich większej liczby zapewnia odpowiedni potencjał dla basu.
Jednocześnie relatywnie duże głośniki średniotonowe, 17-18-cm, stały się w ciągu ostatniej dekady znacznie bardziej lubiane przez konstruktorów niż te mniejsze.
Prawdopodobnie dzięki swojej dużej uniwersalności (wyższa efektywność, niższy rezonans), chociaż kosztem liniowości i charakterystyk kierunkowych w zakresie "wyższego środka" - tu jednak w sukurs przychodzą wytrzymałe kopułki wysokotonowe, które potrafią przyjąć niską częstotliwość podziału.
Podziały w Focalach Electra 1027S nie są jednak ryzykownie niskie - 300 Hz i 2,5 kHz (według danych producenta) to właśnie nowoczesne, ale też rozsądne zakresy, nie obciążające nadmiernie głośników.
Swoją technikę filtrów producent nazywa skrótem OPC (Optimum Phase Crossover), w gruncie rzeczy każda prawidłowo zaprojektowana zwrotnica powinna być optymalna fazowo, jeśli chodzi o zgranie głośników wokół częstotliwości podziału. Z kolei nie jest tu wyrażona koncepcja "liniowej fazy", związana z idealnym dopasowaniem na bazie filtrów 1. rzędu i odpowiedniej korekcji położenia głośników.
Membrany głośników niskotonowych i średniotonowego wykonane są z kompozytu "W", ale mają inną grubość i nieco odmienną konstrukcję - z usztywniającymi nakładkami przeciwpyłowymi w tych pierwszych i z nieruchomym "korektorem fazy" w drugim.
Układy magnetyczne mają podobną średnicę (10 cm), ale w niskotonowych tylne płyty są wybrzuszone, przygotowane do przyjęcia większych amplitud. Obydwa głośniki niskotonowe pracują we wspólnej komorze bas-refleks, którą można zamykać zatyczką z gąbki (na wyposażeniu).
Układ głośników z wysokotonowym poniżej średniotonowego wywodzi się ze schematu Utopii, ale nie jest wcale obowiązujący we wszystkich konstrukcjach Focala - w nawet jeszcze wyższych, w największych Chorusach wysokotonowy znajduje się na samym szczycie. Tutaj mamy go na wysokości ok. 75 cm, jeszcze nie za nisko, aby obawiać się o obniżenie sceny, zwłaszcza gdy usiądziemy w odległości przynajmniej 3 metrów.
Bardzo obiecująca, technicznie i wizualnie atrakcyjna konstrukcja, kosztująca niemało, ale też wcale nie za dużo jak na to, co sobą reprezentuje; sposób przeprowadzenia operacji odchudzającej budżet modelu 1027 nie budzi żadnego niedosytu i podejrzeń, że producent chciał skalkulować sobie ten produkt jeszcze korzystniej.
Raczej daje nam możliwość kupienia 95% jakości 1028Be za 65% ich ceny. Oczywiście brakujące 5% może być w wielu przypadkach warte dużych pieniędzy… Zwłaszcza dla tych, którzy te pieniądze mają.
Odsłuch
Prawie każda kolumna w tym teście jest źródłem jakiejś ciekawej kwestii brzmieniowej. Dlatego "kwestii", a nie po prostu brzmienia, że pojawia się tu element zaskoczenia, wyjątkowych indywidualnych osiągnięć, którym warto przyjrzeć się bardziej analitycznie, szukając ich źródeł czy to w konstrukcji, czy w historii, czy choćby konfrontując to, co można usłyszeć, z tym co widać w pomiarach.
Najciekawsze są kombinacje cech, które rzadko występują ze sobą w parze; to swoiste brzmieniowe akrobacje, które mogą się podobać lub nie, ale zwykle świadczą o wysokich kwalifikacjach.
Większość brzmień tego testu ma silne rysy charakteru, specjalizację nie tyle do odtwarzania konkretnego rodzaju muzyki, ale właśnie w łączeniu wybranych zalet, chociaż czasami jest to jazda po bandzie, bliska kraksy - wypadnięciu z trasy, za jaką wszędzie uznajemy podstawowe ramy dobrze zrównoważonego brzmienia.
O jakie skłonności możemy podejrzewać Focala? W mojej pamięci utrwaliło się utożsamianie tej firmy z brzmieniem analitycznym, szybkim, dynamicznym, raczej rozjaśnionym, mocnym i konturowym; skądinąd niedalekim od bardziej ogólnego "narodowościowego" profilu kolumn francuskich, rzadko kiedy miękkich i potulnych, a często wyostrzonych.
W takim kontekście Focal i tak brzmiał najbardziej poprawnie, trzymając się dobrej liniowości i dokładności, tyle że niewzbogacanej ociepleniem i emfazą tonów średnich.
Eksperymentów brzmieniowych, idących zdecydowanie ku jakiejś postaci nierównowagi tonalnej, nie było w historii Focala wiele - zawsze mogliśmy liczyć przynajmniej na ogólny zarys neutralnego brzmienia. Tak też jest i tym razem, chociaż również zupełnie inaczej…
To, co kiedyś mogło razić delikatne uszy - rozjaśnienie szczegółu, twarda artykulacja średnicy dominująca nad plastycznością, a zwłaszcza mocne przejście między średnicą a wysokimi - zostało odstawione na boczny tor.
Coś się zmienia w brzmieniu francuskich kolumn, bowiem ostatnie spotkania z Cabasse pokazały również inne, niż wcześniejsze, maniery, które podsumować można jako przesunięcie środka ciężkości ku niższym częstotliwościom.
Niezależnie od przypuszczenia, że pewnie odzwierciedla to zmieniające się upodobania słuchaczy, nie byłoby w tym już nic nadzwyczajnego, gdyby nie zadziwiające przy takim ruchu zachowanie wybitnej dokładności rysunku i rozdzielczości. Szybkość nie jest udawana rozjaśnieniem, ani nawet nie jest z nim skojarzona, lecz pojawia się niezależnie, wręcz pozbywając się jego najmniejszych śladów, jakby na drodze eksperymentu mającego dać odpowiedź na pytanie, czy taka sytuacja jest w ogóle możliwa. Pojawiają się metaliczne przebłyski tonów wysokich, ale są one jednak bardzo subtelne i wcale nie stanowią pozostałości, której też chcielibyśmy się pozbyć - w większej dawce, przy takim charakterze byłyby pewnie zbyt intensywne i jednostronne, teraz dodają naturalnej barwy wielu instrumentom, nie tylko perkusyjnym.
Bez tego akcentu brzmienie byłoby zresztą po prostu zbyt ciemne, skupione na niższych rejestrach, a i tak jest bardzo spójne, skoncentrowane. Wydaje się, że kolumny emitują mocny, ciągły strumień energii.
Brzmienie Electry jest jak płynny metal - gęste, oleiste, choć niekoniecznie gorące; mimo powstrzymania rozjaśnienia, nie prezentuje łagodnej, pastelowej, zaokrąglonej czy przydymionej wersji neutralności, nie jest też mechaniczne, kliniczne i zimne – chociaż ma w sobie coś specyficznego, matrixowego, cybernetycznego, molekularnie niezwykłego.
Chociaż charakter można opisać skrótowo, to trudniej już oddać całą gamę dodatkowych smaków, z jakimi mamy tu do czynienia. Zdecydowanej sile i zwartości, osadzeniu na mocnym fundamencie napakowanego basu towarzyszy zwinność, czystość i wygładzenie – w całym pasmie zawartość dudnień, chropowatości i zapiaszczeń jest minimalna.
Scena została dokładnie uporządkowana, nie jest szczególnie szeroko rozpięta, ma dość głęboką i czytelną perspektywę, a przede wszystkim jest szczelnie zagospodarowana - nie ma tu luzu i oddechu, jak w M3 Signature, jest za to nie tylko plastyczne, ale też dokładne ukształtowanie każdego dźwięku; mamy zarówno jego wyraźny obrys, jak i oczywistą treść. W taki sposób wpisuje się również bas wykazujący się nasyceniem i kontrolą najniższych częstotliwości, co dokumentuje odtworzenie stopy perkusji - szybkie i sprężyste.
Wyższy bas jest bardzo energetyczny i mogą być z nim kłopoty w słabo wytłumionych pokojach - przy czym nie chodzi o rozmazanie, lecz o twardość, która nadaje uderzeniom siłę wymagającą kontroli nie tylko ze strony samego układu wzmacniająco-głośnikowego, lecz też odpowiedniej akustyki pomieszczenia. Mocny, skumulowany, wybitnie spójny i podszyty najszlachetniejszą odmianą metaliczności charakter Electry będzie rozpoznawalny na różnych nagraniach.
W pierwszym wrażeniu nie musi uwieść słuchacza, brzmienie nie jest ani misiowato-miluśkie, ani tryskające humorem; od razu dostarczą sporą dawkę emocji, zaintrygują i zachęcą do sprawdzenia, jak w takich warunkach pokaże się kolejna płyta, dość szybko pozwolą się słuchaczowi zaaklimatyzować, a wtedy można już smakować i podziwiać. Wyrafinowana, wysublimowana, a przy tym stabilna, konsekwentna kombinacja spójności, gęstości i precyzji.
Andrzej Kisiel