Śmieją się w Stanach, że teraz wszystko jest "djent". Coś w tym jest, ale na całe szczęście takim grupom jak Attack Attack daleko do oryginalności Periphery czy Fellsilent, a charakterystyczny sound i więcej "bujających" partii to jeszcze nie oznaka przynależności do nurtu.
A już tak całkiem poważnie - djent to nawet nie nurt, a swoisty scenowy fenomen, z którego coraz więcej grup korzysta nie mniej ochoczo jak z siedmio i ośmiostrunowych gitar (z rzeczonym włącznie).
Na swoim nowym wydawnictwie, Attack Attak - kolorowy kwintet znany z ułomnego scenicznego ruchu, od którego wziął się kolejny termin - mianowicie - crabcore, posiłkuje się nie tylko omawianym już brzmienie, lecz także niemal radiowo popowymi melodiami i refrenami, groove tożsamym dla kilku ostatnich wydawnictw Bury Your Dead (a dokładnie żywcem wyjęty z "It’s Nothing Personal"). Miks to z pewnością jak na ten zespół nowatorski, ale ogółem rzecz biorąc - wypada raczej słabo, i choć może sprawiać radość, stan upojenia muzyką trwa co najwyżej dwa obroty w odtwarzaczu.
Smutne to, ale prawdziwe. Mimo ogromnego potencjału drzemiącego w raczej bardzo młodych muzykach, to nadal granie pod aktualne trendy i nie mające ani krzty pożądanej oryginalności. Fenomenalna produkcja, kilka dobrych pomysłów (przede wszystkim mam na myśli refreny) i ciężąr to nie wszystko. Bynajmniej nie dla mnie. A dla amerykańskiego rynku?
Może. W końcu są w Rise Records...
Grzegorz "Chain" Pindor