Pamiętam, że jeszcze za czasów świetności portalu Myspace, Funky - wokalista krakowskiego Break Your Legs - przekonywał, że jego zespół pracuje nad nowym materiałem. Od tamtej pory minęło wystarczająco sporo czasu, aby w ogóle o kapeli zapomnieć, choć grupa, która często porównywana jest do pradawnego brutalnego Frontside, co jakiś czas przypominała o sobie pojedynczymi koncertami.
Nie bez przyczyny wspominam o zespole Mariusza Dzwonka, gdyż - co jednak jest komplementem - właśnie do Frontów im najbliżej. Fascynacje zarówno amerykańskim, jak i niemieckim metalcore`owym łojeniem są jak najbardziej słyszalne, ale nie oszukujmy się, gdyby nagle Fronci mieli zawiesić działalność Break Your Legs idealnie wstrzeliliby się w powstałą lukę, serwując fanom młóckę podobną do Frontside z okresu "Początku Ery Nienawiści".
Sześć kompozycji zawartych na "Jaka Jest Twoja Cena" to doskonałe podsumowanie dotychczasowej działalności tego zespołu. Jest to materiał na swój sposób całkiem przebojowy (nie mam tutaj na myśli polskich tekstów), łatwy w odbiorze, nie tak wtórny jak można by przypuszczać, nie do końca metalcore’owy (wpływy nu-metalu/Emmure) i jak na realizację w duchu DIY całkiem przyzwoicie brzmiący.
Jednakże, w czasie gdy o takich koncertowych maszynach jak In Other Climes czy All Heads Rise pamiętają tylko najbardziej zorientowani w temacie, krakowiacy mają przed sobą bardzo trudne zadanie. Liczę na to, że w gąszczu mniej lub bardziej podobnych zespołów w naszym kraju nie szczezną w odmętach "sceny".
Mam też nadzieję, że w niedalekiej przyszłości położą większy nacisk na technikę (gitarowe solówki już są na DOBRYM poziomie), harmonię i połamany groove.
O tekstach nie ma co się wypisywać. Ani hardcore`owcy z Hard Work, ani panowie z grind/metalowego Bottom, ani katowiczanie z Clinica Muerte "nie kupują" naszym językiem; zresztą każdy wie, jakie teksty ma Frontside, i mniej więcej na takim samym poziomie sąliryki Break Your Legs. Chwała rogatemu, że Funky nie "wyznaje uczuć", ani nie próbuje czysto śpiewać. Chłop dobrze drze ryja - tyle wystarczy.
Grzegorz "Chain" Pindor