Interesująca kariera jednego z najlepszych młodych brytyjskich zespołów z pogranicza rocka i hc - Basement, zakończyła się równie szybko jak się zaczęła. Dwa pełne albumy, epka i raport z trasy po USA pozostawiają wielki niedosyt. Trudno. Na całe szczęście po drugiej stronie globu jest Citizen.
"Youth" to pierwsze długogrające wydawnictwo Citizen, a zarazem jedno z najlepszych w tym roku. Na pewno w hardcorze. Jest przesiąknięte grunge`owym, dołującym klimatem i nie sposób przejść obok tych dźwięków obojętnie, nawet jeśli nigdy nie przepadałeś za sceną z Seattle. Zresztą, nie trzeba wielkich muzycznych znawców, by docenić walory tego wydawnictwa.
Szczerość, szeroka paleta emocji, dobre piosenki, znakomici - ale jeszcze nieokrzesani i jednak zbuntowani instrumentaliści tworzący Citizen - nie muszą się bać o swoją przyszłość.
Nisza, po której się poruszają, nie zdążyła się takim graniem nasycić, a gdyby Artur Rojek poznał katalog Run For Cover, z pewnością sięgnąłby jeśli nie po Cloackroom (slowcore/lo-fi) to po Citizen. Mocniejszych dźwięków na katowickim festiwalu nie brakuje, aczkolwiek nie w takim wydaniu.
Hałas prokurowany przez grupę z Michigan to inteligentne, nieprzekombinowane, momentami bardzo minimalistyczne granie nastawione na dobry, prosty riff i dość ckliwe melodie. W połączeniu z (raczej) chwytającymi za serducho lirykami oraz całkiem dobrze prezentującym się (na scenie jak i na płycie) wokalistą Citizen to zespół praktycznie kompletny, i to na początku swojej kariery w undergroundzie.
Sprawdźcie koniecznie, nazwijmy to, singlowe, najbardziej reprezentatywne (ocierające się o post-rock) "How Does It Feel". I zamiast prażyć się w letnim skwarze, chwilowo przenieście się do złotej, ale melancholijnej jesieni.
Jedno jest pewne, "Youth" to jeden z kandydatów do miana albumu roku. W swojej klasie na pewno, a czy w ogóle - zobaczymy. Reszta roku dopiero przed nami.
Grzegorz "Chain" Pindor