Smutek i melancholia - takie uczucia powinny towarzyszyć tej płycie, nagranej przez Corinne Bailey Rae krótko po tragicznej śmierci jej 31-letniego męża Jasona. Artystka najwyraźniej wolała wydać album, dzięki któremu będzie mogła wspominać to, co było w jej związku piękne.
Dlatego też mimo pewnej dozy zadumy, "The Sea" jest materiałem celebrującym życie. Zamiast atmosfery żalu i złości, w delikatnym głosie wokalistki słyszymy ciepłe wspomnienia o mężczyźnie jej życia. Piosenki są pełne nadziei i radości. Corinne Bailey Rae ucieka w nich od ciemnej strony rozpaczy, by złożyć Jasonowi hołd, na który zasługuje. W stosunku do debiutu, który zyskał sobie spore uznanie polskiej publiczności, nie jest to żadna niespodzianka. Gdy pominie się poruszenie związane z empatią kobiety, która w wyniku tragedii życiowej stała się osobą silniejszą, dojrzalszą, okazuje się, że pod względem muzycznym Corinne zatrzymała się w miejscu.
M. Kubicki
EMI MUSIC