Podopieczni Victory Records po niespełna dwuletniej przerwie przypominają o sobie nowym, i - jak na ten zespół - dość wyróżniającym się na tle reszty dyskografii albumem. "The Difference Between Hell And Home" to bowiem znacznie mniej melodyjna, bardzo agresywna, momentami - kiedy pojawiają się blasty i bardziej wściekłe ryki Brendana Murphy`ego (wliczając w to aspekty brzmieniowe) - niemal "deathwishowa" płyta.
Panowie rzeczywiście sowicie dokładają do pieca, utrzymując większość kompozycji w szybkich tempach, rzadko kiedy zwalniając, w celu uraczenia nas penerskimi breakdownami. Za co im chwała, BO dzięki Temu mają więcej czasu, a przede wszystkim miejsca, aby odpowiednio zagęścić własne utwory.
Praca gitar na "The Difference Between Hell And Home" to chyba najjaśniejszy punkt całego wydawnictwa. Nie dość, że wszystko "gada" tutaj jak należy, choć tym razem ciężej, brutalniej, może nawet nieco bardziej chaotyczniej (a paradoksalnie dzięki temu techniczniej) niż na poprzednich albumach, to jeszcze wyraźnie słychać, że Kanadyjczycy mają od groma pomysłów na własną muzykę, która od czasu do czasu lubi wykraczać poza ramy melodyjnego hc/punka, a nawet metalu.
Jeśli mam się czegoś czepiać, to trochę męczy mnie wokalna monotonia Brendana. Z drugiej jednak strony, katując przez długie tygodnie poprzedni album, przywykłem do tego niezbyt porywającego głosu, może nawet podświadomie lubię wokalistę za pewną konsekwencję i korzystanie ze sprawdzonych technik.
Chłop ma bardzo dobrą dykcję i artykulację, co w hc jest rzadkością, więc za to ma plusa. Nie przesłania on mało ambitnych linii melodycznych czy wokali samych w sobie, więc nie ma co się nad tym dalej rozwodzić, gdyż to, co najważniejsze, to muzyka, a ta broni się sama.
W dodatku, sound "The Difference between hell and Home" to w moim mniemaniu kwintesencja tego, jak powinien brzmieć taki newschoolowy, melodyjny hardcore. Nie pozostaje nic innego, jak tylko słuchać. Zacznijcie od "Ghost".
Grzegorz "Chain" Pindor
Victory Records