Nuda? Jednolitość? Te cechy nie charakteryzowały debiutanckiego albumu Pure Reason Revolution. Drugi studyjny longplay mógł już powtarzać pomysły z "The Dark Third". Jon Courtney zagrał jednak odważnie i dzięki temu już dzisiaj możemy śmiało mówić, że "Amor Vincit Omnia" znajdzie się w zestawieniu najbardziej stylowych płyt tego roku.
Jest on kompletnie magiczny i nieprzewidywalny. Zamiast bezskładnej mieszanki różnych stylów, znanej z wielu prog rockowych dzieł, mamy tutaj utwory prowadzone przez jedną składową. W przypadku "Avo" są to sennie sączące się z głośników dźwięki pianina i skrzypce budujące melodramatyczną atmosferę. Muzyczy nie ujawniają żadnych słabości, nieważne czy budują chwytliwe melodie, czy zakręcone formy. Na tym tle słuchamy nieszablonowych historii związanych z miłością, która - współgrając z tytułem płyty - "zwycięża wszystko".
Pure Reason Revolution nagrało kolejny album, odkrywający nieznane terytoria ich możliwości. To szalone, momentami psychodeliczne krajobrazy w formie pigułki, na którą każdy powinien się skusić choć raz. Dla wielu - nie będzie już powrotu.
M. Kubicki
MYSTIC PRODUCTION