Rustie to jeden z zeszłorocznych debiutantów-fenomenów na dubstepowo-producenckiej scenie, który razem ze Scubą wkradł się na szczyty muzycznych podsumowań. Ale, odnośnie kategoryzacji muzyki młodziana, mam kilka uzasadnionych wątpliwości.
Dubstep jest tutaj tylko punktem wyjścia dla mocno trance`owego klimatu, pieczołowicie dopracowanych aranżacji oraz całej masy dźwięków tak dziwnych, że aż przyjemnych - bez woobli i walącego w mordę basu.
Trance w takiej odsłonie (momentami nawet disco i cyberfunk!) staje się piekielnie chwytliwy, inteligentny a chaos - tym razem zamierzony, ale subtelny, doskonale uzupełnia całość.
Z takim debiutem Rustie być może za kilka lat będzie uznawany za klasyka gatunku stojącego w opozycji do brostepu czy (brzmieniowo) jednowymiarowych produkcji aktualnych gwiazd. Grunt, to, że ten młody człowiek ma pomysł na siebie, a trzynaście towarzyszących zaprezentowanych na "Glass Swords" kompozycji, jest potężnym koncertowym arsenałem z którego warto korzystać.
Grzegorz "Chain" Pindor