Utalentowanych zespołów, które nie wydały w Polsce płyty, jest mnóstwo. Często zdarza się, że miejsce im przeznaczone zabierają mało interesujący wykonawcy. Dlatego na takie zespoły jak Slifka warto zwracać uwagę.
Nie, nie odkrywam w tym momencie na łamach Audio zespołu przecierającego szlaki nowemu podgatunkowi. Nikt, kto gra w Slifce, nie będzie też prawdopodobnie pretendował do nagrody muzyka roku. A jednak jest coś w tej grupie, co przyciąga - solidne wykonywanie standardów. Wbrew opisowi na ich profilu MySpace polemizowałbym z opinią, że to lounge - muzyka jest na to zbyt szybka i energiczna. Hitem jest m.in. jedyna kompozycja, w której pojawia się męski wokal: "Mirror Mirror" - przypomina swoją przebojowością dokonania The Ting Tings. A skoro już o twórczości Brytyjczyków mowa, to właśnie w tym co u nich było charakterystyczne warto upatrywać największą siłę Slifki - w prostocie. Im łatwiejsze w wykonaniu pomysły były wdrażane przy kolejnych utworach, z tym większą przyjemnością obcuje się z nimi. Taki styl mógłby być odczytywany jako brak umiejętności członków Slifki, w praktyce jednak prowadzi ich do inteligentnego wpasowania się w - jak na ironię - popularny nurt indie popu.
M. Kubicki