Pamiętam, że debiutancki materiał metalowców z Soundfear mocno mnie rozczarował, ale dał też i powody, by mieć nadzieję na solidny progres. I ten teraz widać, pytanie tylko, czy czasem nie za późno.
Może najpierw zacznę od plusów. Po pierwsze: brzmienie. W Polsce nadal nikt nie umie dobrze realizować core`a, ale tym razem, choć sound jest mocno plastikowy i "generic" - to myślę - że Soundfear bez wstydu może się pochwalić solidnie brzmiącą EP. Prawdopodobnie wielkiej kariery nie ma co mu wróżyć, ale w skali kraju i w ramach tego nurtu jest bardzo dobrze.
Druga sprawa: sekcja rytmiczna. Momentami gary brzmią jak zaprogramowane, ale kto nie wierzy w to, co się dzieje na "676", ten może obejrzeć studio raport, w którym pałker Soundfear bardzo ładnie kładzie swoje partie. Drugi człon sekcji, czyli lubiany przez wszystkich, a jednak wciąż niedoceniany bas, ma tutaj swoje do powiedzenia i skłamałbym, gdyby tak nie było. Najlepszym tego przykładem jest bodaj najlepszy na EP "Voodoom" (co za break w środku!).
Minusy: Ciężko zrozumiałe wokale. Nadal uważam, że chłopakom wystarczyłby jeden gardłowy, ale to już ich "pomysł" na to by się wyróżnić. Cały dziwny, nijak pasujący do tego zespołu koncept odwpłujący się do kultury Majów czy innego starożytnego plemienia także nie dodaje animuszu. Miało wyjść enigmatycznie i przerażająco, a jest... po prostu dziwnie.
Z całą pewnością Whitechapel czy inni artyści, którymi inspirują się muzycy z Kalisza, nie odważyliby się na coś takiego. Chociaż kto ich tam wie. Co do riffów, to prawdę mówiąc - jak na tylko trzy utwory - niestety nie jestem w stanie zbyt wiele zapamiętać. A szkoda, bo główny w "Reconciliation of Shamans" naprawdę daje radę. A tak zupełnie poważnie, dośc niefortunnie robi się ściana dźwięku i klasyczny "rozp...", przez co twórczość Soundfear traci na selektywności. Polecam grać mniej gęsto a - uwaga - jednak bardziej chwytliwie.
Grzegorz "Chain" Pindor