Fala retro thrashu na całe szczęście już ustąpiła i ostali się jedynie najlepsi. Jak widać po tym splicie zarówno nasi krajanie, jak i muzycy o śniadej cerze zza oceanu, próbują swoich sił w klasycznej, bezpardonowej młócce.
Krakowska załoga Terrordome zasłynęła z grania "na wkurwie", bez listości, zrzynając z S.O.D, czasem Napalm Death, D.R.I, Ratos de Porao i Sacrofago. Generalnie panowie rozkładay akcenty tak, aby słuchacz nie miał żadnych wątpliwości, co do intencji zespołu. Ma być głośno, niesamowicie szybko, ale gdzieś w tym szaleństwie musi tkwić metoda.
Bo mimo że materiał Terrordome to przeważnie typowa crossover`owa jazda bez trzymanki, nie rzadko z blastem, to nasi krajanie doskonale wiedzą, jak operować swoimi instrumentami. I wbrew pozorom granie takich a nie innych dźwięków wymaga dość solidnego warsztatu. Tego zaś Terrordome odmówić nie można. Pomysłów również, ale należy tutaj zaznaczyć, że młodsi słuchacze metalu albo core`a raczej tego nie skumają i Terrordome potraktują jako ciekawostkę. A szkoda, bo jest to jeden z niewielu zespołów na naszej obecnej scenie, z którego można być dumnym.
Co zaś się tyczy bandu, z którym terrorwdom (he,he) dzieli tego splita, to z przykrością stwierdzam, że ich chilijska wersja niemal tego samego wypada słabo, biednie. Mniemam, że sofixy mają za ciasne, bo choćby pałker gra mało przekonująco, na siłę i wyraźnie - wespół z basistą - męczy klasyczną bułę.
Tyle. Bo co tu więcej pisać, skoro "Bestial Castigation" trwa raptem 20 minut. A na upartego mógłby tylko 10. Bo liczy się tylko Terrordome.
Grzegorz "Chain" Pindor