Zdarza się tak, że kapela X już na starcie odrzuci mnie swoim imagem, zanim poznam jej muzykę. To przytrafiło się grupie The Word Alive, jednak sytuacja zmieniła się, gdy dane było mi usłyszeć pierwszy miks "The Hounds of Anubis". Wtedy to, rozpamiętując jeszcze słabą debiutancką EP, porzuciłem wszelkie uprzedzenia i dałem się ponieść symfonicznemu deathcore/metalcore z chrześcijańskim zacięciem.
Jako że swego czasu panowała moda na tego typu granie, cieszy mnie, że The World Alive ostali się na scenie, w dodatku - jak się okazuje, wynosząc na swój sposób epickie granie na zupełnie inny poziom. Trzeba mimo wszystko pamiętać, że to wciąż metalcore, do którego nie przekonają się starsi słuchacze. A jako że miałem okazję widzieć The Word Alive na żywo, wiem, że nawet wśród fanów tego "modnego" grania, trzeba być bardziej open minded, by polubić ową muzykę...
To zaś jest rezulatem zniewieściałych wokali, słodkich - upychanych melodii i harmonii (a klawiszy mało?) czy starania się. by grać po prostu inaczej. Nie przeczę sam sobie, The Word Alive rzeczywiście robią coś innego, idą pod prąd niczym Asking Alexandra, ale od przybytku czasem boli głowa - i tak też jest z "Deceiver".
Grzegorz "Chain" Pindor
Fearless Records