Nowy album Tomasza Bednarczyka "Painting Sky Together" kojarzy mi się z japońską cierpliwością. Trudno oceniać go w typowych kategoriach muzycznych, bowiem bliżej mu do pewnego rodzaju doświadczenia dźwiękowego. To spokojna przejażdżka nocnym autobusem, poruszającym się po mało uczęszczanej trasie. To minimalistycznie i subtelnie przedstawione uczucia.
To także kruchość i emocje przebijanie się przez warstwy dźwięków w poszukiwaniu odpowiedzi. A zadawane pytania mogą być różne. Na przykład o to pianino, które chyba odwrotnie pracuje, albo ten trzaskający na kogoś deszcz i oczywiście "na kogo?". Nie jest to jednak dzieło kompletne. Zawiera sporo interesujących pomysłów i wizji. Jest atmosferyczne. Ma niepowtarzalny klimat. Jednak w każdej z kompozycji czuje się pewien niedosyt. Trudno powiedzieć, czy jest to zabieg przemyślany, czy może tylko efekt oczywistych ograniczeń artystycznych 23-letniego wrocławianina.
Słuchając "A BusRide With A RedHaired Girl" słyszy się w głowie smyczki, a w kilku innych utworach orkiestrowe aranżacje. Kolejne przesłuchania sprawiły, że zacząłem sobie wyobrażać w utworach Tomasza Bednarczyka elementy muzyki elektronicznej. Zdaję sobie sprawę, że to - tylko - ambient, ale aż szkoda tej imponującej podstawy nie wykorzystać. Dlatego liczę, że to tylko przystawka przed głównym daniem.
M. Kubicki
ROOM40