Ponownie tylko przez trzydzieści minut, ale to co robią muzycy Veil of Maya zasługuje na wielogodzinną ekscytację i pomnik dla prog metalowej sceny. Deathcore czy nie, "Eclipse" kasuje na głowę i tak bardzo lubiane przeze mnie "[id]". Słychać, że nad tym materiałem wespół z zespołem pracował Misha Mansoor, bo tak djentowych naleciałości w muzyce Veil of Maya jeszcze nie było.
Dodatkowo, co było słychać na zeszłorocznym "The Discovery", w tle dla technicznych riffów i synkopowanych rytmów pojawiają się klawisze oraz - okazyjnie chór. Niespodzianką może być rzadkie wykorzystywanie loopowanych partii na gitarze, a także znaczna ilość wysokich screamów Brandona. Nie dziwi za to niesamowity groove i oszałamiające blasty, które nigdy jak do tej pory nie były tak eksploatowane.
Z czysto technicznego punktu widzenia Marc Ocubo stawia na większy feeling, ale kiedy przychodzi czas na solo, jak w "Enter My Dreams", ciemnoskóry gitarzysta prezentuje styl podobny do Johna Pettruciego. Nie żeby Marc musiał kogoś kopiować, ale akurat to jedno solo niebezpiecznie przypomina dokonania bardziej zasłużonego gitarzysty. Novum związanym z dokoptowaniem do składu nowego grajka na stanowisko basisty jest słyszalny, szalony wręcz i matematycznie dopasowany 7 strunowy (!) bas, gęsto szyjący swoje niskie partie.
Jeśliście głodni instrumentalnych popisów i przerwy od młócki, uraduje was utwór tytułowy, będący doskonałym dowodem na geniusz czwórki muzyków z Oak Park w stanie Illinois. Miejscami niepokojący klimat i żywcem wyjęte z dokonań Tesseract outro idealnie wieńczą ten prawie dwu i półminutowy majstersztyk. Jeśli nowy album The Faceless będzie na równie wysokim poziomie, śmiało mogę stwierdzić, że ten rok należy do Sumerian Records.
"With Passion and Power"!
Grzegorz "Chain" Pindor
Sumerian Records