Siódmy już album Wovenhand otwiera nowy rozdział w historii zespołu, choć jego starzy fani nie powinni poczuć się zawiedzeni. To, co pozostało niezmienne, to inspiracje Starym i Nowym Testamentem, co widać wyraźnie w lirykach na "The Laughing Stalk".
Tradycyjnie również, bez względu na wyznanie, okazuje się, że teksty są bardzo uniwersalne i powinny trafić do bardzo szerokiego grona słuchaczy, mówiąc o bólu i cierpieniu związanym ze stratą, ale także radościach życia. Co wobec tego się zmieniło?
Na pewno skład. Z oryginalnego line-upu pozostał jedynie mózg projektu - David Eugene Edwards, oraz perkusista, Ordy Garrison. Nowy gitarzysta, Chuck French, i basista, Gregory Garcia Jr., znacząco pomagają w tym, by nowy album Wovenhand był najcięższą muzycznie inkarnacją zespołu.
Wszystkie nowinki mają jednocześnie swoje granice, a amerykański duch alt-country jest tu ciągle obecny. Momentami dodanie wielu dźwięków gitar do klasycznych kompozycji można porównać z wprowadzeniem buldożerów na prerię. Na szczęście w żadnym momencie nie może być mowy o popadaniu w parodię, nawet gdy w "As Wool" słychać brzmienia punk-rockowe.
Zamykające płytę "The Laughing Stalk" "Glistening Black" podsumowuje ostatnią dekadę twórczości Wovenhand, rozpościerając się od podstaw brzmienia zespołu po nowe elementy, ocierając się nawet o metalowe riffy. Pozostawia także słuchacza zaintrygowanego: co będzie dalej... choć na odpowiedź przyjdzie nam trochę poczekać.
M. Kubicki
GLITTERHOUSE