Niedawno odbył się w Trójce koncert premierowy debiutanckiej płyty młodej artystki, która śpiewa wiersze własne, jak też Haliny Poświatowskiej i Jana Twardowskiego. Koncert potwierdził wysoki poziom przedsięwzięcia, a głos Przybył zabrzmiał bardziej miękko niż na płycie.
Bardzo mało artystów podejmuje ryzyko prezentowania ambitnych form sztuki, stąd każdy debiut idący w tym kierunku należy powitać entuzjastycznie. Artystycznym credo śpiewającej poetki jest dotarcie do zakamarków duszy człowieka, wywołanie stanu wzruszenia i sprowokowanie do głębszych refleksji. Jako wokalistka, a niekiedy też kompozytorka, Anna Przybył posługuje się dość prostymi środkami wyrazu, śpiewając w sposób bardzo naturalny. Jej rzewnemu głosowi towarzyszy głównie fortepian.
Choć do nagrań zostało zaangażowanych jeszcze kilkunastu muzyków w różnych konfiguracjach, aranżacje mają charakter zwarty, wykorzystano w każdej z nich zaledwie kilku muzyków naraz. Komponuje się to doskonale z lirycznymi liniami wokalnymi, zapewniając zarazem wystarczającą rozmaitość w orkiestracji. Anna Przybył nie uderza w ton patetyczny, posiada warsztat akuratny, ukształtowany styl i zadatki, aby pójść własną drogą – tak jak wielkie poprzedniczki: Ewa Demarczyk czy Edyta Gepert.
Cezary Gumiński
PREMIUM MANAGEMENT