Trzeci album duetu powstawał między Londynem, gdzie mieszka Kai Campos, i Los Angeles, gdzie osiedlił się Dominic Maker. Płyta stanowi swoisty dialog między muzykami, dla których wzajemne interakcje stanowiły pożywkę dla szalonych pomysłów. Nie stronili od eksperymentów, zestawiając ze sobą często niepasujące do siebie brzmienia.
Elektronika miesza się tu z żywymi instrumentami. Gitarowe riffy, surowy puls basu i dubstepowe rytmy zlewają się w całość, tworząc coś w rodzaju zaczynu dla piosenek. Trudno jednak te podkłady traktować w kategoriach tanecznej elektroniki. Mount Kimbie wyraźnie pociąga post-punk, nu-soul czy shoegaze. Ich utwory zostały wręcz wyjałowione z tanecznych beatów. Duet bardziej skręca w kierunku refleksji i melancholii.
Obok utworów stricte instrumentalnych znajdziemy na "Love What Survives" także piosenki. Jeśli nie śpiewają oni sami, to sięgają po pomoc przyjaciół. I to nie byle jakich, bo wokalnie udzielają się tu James Blake, King Krule i Micachu. Te nazwiska to obecnie absolutna czołówka nowej brytyjskiej muzyki klubowej.
Grzegorz Dusza
WARP/SONIC