Jest coś szczególnego w twórczości Artura Andrusa, skoro albumy firmowane przez kabareciarza pozostawiają daleko w tyle, pod względem sprzedaży w Polsce, wydawnictwa popowych gwiazd. Trudno nazwać go wybitnym wokalistą, a jego piosenki są pozbawione chwytliwych refrenów i raczej nie nadają się na przeboje. To, co ujmuje w jego twórczości, to specyficzny język, którym się posługuje, zdolność obserwacji i opowiadania wciągających historii.
Artur Andrus jest postacią trochę nie z tej epoki, typem antyidola. Wygrywa za to ujmującą osobowością i ogromną kulturą wykonawczą. Tematem przewodnim jego nowego albumu stały się podróże, co w przypadku artysty, który przemierza kraj wzdłuż i wszerz, wcale nie dziwi. Andrus zabiera nas także do Włoch, Grecji, a nawet odległej Japonii w promującym płytę "Od Jokohamy do Fujisawy".
Muzycznie album "Sokratesa 18" oprawił jego stały współpracownik - Łukasz Borowiecki. Zrobił znakomitą robotę, ilustrując często zawiłe teksty lekko brzmiącą muzyką, rozciągającą się od jazzu, przez big beat, Szopenowską klasykę, podwórkową balladę, po elementy ludowe. Nowa płyta Artura Andrusa jest zaskakująco bliska twórczości czeskiego barda Jaromira Nohavicy oraz legendarnego rosyjskiego pieśniarza Włodzimierza Wysockiego. Jeśli już czerpać inspiracje - to od najlepszych.
Grzegorz Dusza
MYSTIC