Kashell powstał z połączenia dwóch sił od lat obecnych na naszej scenie. Abradab to legenda hip hopu, współtwórca formacji Kaliber 44, znany także z solowych płyt. Z kolei Witos, Kobez, Matusz i Von Marszal to instrumentaliści Comy, która akurat ma przerwę w działalności (jej frontman Piotr Rogucki stworzył bardzo udany duet z Kubą Karasiem).
Mariaż hip hopu z rockiem dziś już nikogo nie dziwi, ale tym razem muzykom udało się stworzyć coś nowego. Ani nie jest to rap, ani rock, przynajmniej ten spod znaku Comy.
Abradab nie tylko melorecytuje, ale i śpiewa, wydobywając z siebie ogromne pokłady energii. Motywuje go do tego grający z ogromnym wykopem zespół.
Cięte gitarowe riffy wsparte elektroniką są odpowiednio nośne i melodyjne. "Kalifornia" nawiązuje do modnego przeszło dwie dekady temu nu metalu. We "Wkurwie" robi się bardziej hardcore- ’owo. Kołyszący "Blask" przywołuje legendarnych RAGM.
Bliski hip hopu jest "Do przodu" - ze skreczami, ale i mocnym gitarowym refrenem. Industrialnie zabrzmiał "Nie", przełamany nieco rytmiką reggae. Do trip hopu, tego spod znaku Massive Attack, nawiązuje "Rondo".
Album "Kashell" zamykają autobiograficzne "Momenty" z progresywnym finałem. Dziesięć udanych utworów zagranych w niecałe 38 minut. Prosimy o więcej.
Grzegorz Dusza
Mystic