Dziesiąty album w karierze amerykańskiego singer-songwritera zawiera osiem kompozycji powstałych w różnym czasie i w różnych studiach. Pomimo stylistycznej różnorodności płyta wypada całkiem spójnie.
Przypisywany do popularnego za Oceanem nurtu alternatywnego country, Cass McCombs, zdaje się za nic mieć wszelkie etykiety. W swojej twórczości penetruje różne, często bardzo odległe muzyczne obszary i zawsze potrafi zaintrygować.
Mocne rockowe otwarcie płyty przynosi "Music Is Blue" z karkołomnym gitarowym riffem. Na przebój bardziej nadaje się jednak "Karaoke" zagrany w konwencji indie, albo wyluzowany "New Earth".
Najbliższe country’owym wzorom są leniwie snujące się "Unproud Warrior" i "A Blue, Blue Band" ze skrzypcami i dwugłosem wokalnym. W "Krakatau" Cass McCombs gra kolumbijską cumbię, upodabniając się do Devendry Banharta.
Klasyczne blues-rockowe brzmienie w stylu Fleetwood Mac i Dire Straits mamy w "Belong To Heaven". Album zamyka prawdziwa perła, ponad ośmiominutowy "Heartmind" łączący rockową psychodelię i chicagowski jazz spod znaku AACM.
Cass McCombs zadedykował album "Heartmind" niedawno zmarłym trzem muzykom, z którymi występował na scenie w ostatnich latach. Jak zaznacza, dziwnie jest zdać sobie sprawę, że to nie oni są straceni, ale ja.
Grzegorz Dusza
Anti/Sonic