Wielu artystów twierdzi, że w obecnych czasach nagrywanie pełnych albumów nie ma sensu. Młode pokolenie ma w zwyczaju tworzenie własnych playlist, będących stylistycznym miszmaszem. Stawiają na single, a nie na koncepcyjne dzieła.
Idąc tym tropem, duet producencko- wokalny 100 Gets (Dylan Brady i Laura Les) stworzył album wychodzący naprzeciw tym zapotrzebowaniom. To najbardziej zwariowana płyta, jaką ostatnio słyszałem, co nie znaczy że nie należy jej traktować poważnie. Realizacja nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z wykonawcą z najwyższej półki.
Na "10,000 Gecs" panuje niezły rozgardiasz, nieustannie coś się dzieje, tempo nie spada ani na moment. Wokale zostały podrasowane auto-tunem, co akurat w tym przypadku nie drażni, a nadaje produkcji nowoczesny szlif. Każda piosenka 100 Gecs pochodzi ze zupełnie innej szuflady, co jest ogromnym atutem albumu.
Drugim – może jeszcze ważniejszym – są świetne refreny, które chce się śpiewać razem z zespołem. Poruszamy się w obrębie hip hopu, r’n’b, dubstepu, techno, ska, pop punku, emo, nu metalu, hardcore’u, a tę listę można by jeszcze wydłużyć o kilka pozycji. Jeśli szukać jakichś inspiracji, to podobne rzeczy już w latach 90. robił Beck, a w następnej dekadzie – Burial.
Grzegorz Dusza
Warner Music