Trzeci album szwajcarskiego kwintetu Ronin, niestrudzenie poszukującego własnego stylu, któremu przewodzi oryginalny pianista Nik Bartsch, ukazuje grupę w nieco innym świetle. Choć materiał na płycie jest jak zwykle nienagannie skomponowany i zaaranżowany przez lidera, pozostali muzycy starają się wygospodarować więcej przestrzeni dla siebie, co powoduje lekką odmianę w brzmieniu całości.
Miejsce kultu rytmu i figur ostinatowych, jakie dominowały poprzednio, zajęła melodia i improwizacja, choć nadal w minimalistycznej formie. Pozostały inspiracje muzyką Dalekiego Wschodu, choć bez wątpienia zespół zbliżył się do środka jazzu. Zdecydowanie większą rolę odgrywa obecnie saksofonista Sha. W niektórych utworach prezentuje on rozbudowane solówki na alcie; poprzednio jego klarnet basowy ograniczał się w zasadzie do wzmacniania linii rytmicznej. Również perkusista Kaspar Rast i perkusjonalista Andi Pupato zdają się być bardziej swobodni w grze. Najmniej może odmieniła się rola basisty Borna Meyera, na którym spoczywa główne zadanie skutecznej akcentacji funkcji rytmicznych. Muzycy mają w zwyczaju grywać co poniedziałek we własnym klubie w Zurychu, co wyczuwalnie wpływa na integrację ich poczynań.
Cezary Gumiński
ECM / Universal