Trivium - jako jeden z zespołów o większych ambicjach niż pozostali kumple z branży - miał u mnie pewien kredyt zaufania, choćby po ostatnim, udanym "Shogunie". Niestety, ich piąty długogrający krążek to bardziej bezpieczna jazda wpasowująca się w ramy MTV2 niż bezkompromisowa twórczość wojowników z Florydy - jak swego czasu nazywałem ten zespół.