Każdy z nas ma swoje marzenia. Również w kwestiach muzycznych. Jedni chcieliby zobaczyć na scenie następców Radiohead, inni U2, jeszcze inni Oasis. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich, u których marzenia te doszły do granicy desperacji, jest typowanie autorów pierwszego lepszego chwytliwego singla na nowych króli danego gatunku. Tak też jest w przypadku White Lies.