Nie pamiętam czasów, kiedy to "bestia wychodziła z podziemia", co kończyło się cenzurą tekstów, okładek - a nawet koncertów, zamiast zaś Solidarności w domyśle chodziło o czarci metal i szatana. Wnioskuję, że Hazael jako twór mocno szwedzki, a jednak polski, i w dodatku zły do szpiku kości - cieszył się podziemną, smoliście czarną estymą.