Że to Mission, można się domyślać nie widząc nawet dokładnie samych głośników, dość skrupulatnie zakrytych maskownicami, a tylko ich układ. Inne opcje, np. Linna, który pokazuje podobny design, można odrzucić ze względu na cenę.
W sumie niewiele jest firm, jednocześnie "uznanych" i zdolnych do przygotowania okazałych, i jak się okaże całkiem solidnych, kolumn wolnostojących za tak umiarkowaną cenę. W dodatku Mission nie lansuje pojedynczych modeli, lecz atakuje całymi seriami.
Seria mx (określana małymi literami) jest liczna i bardzo świeża - wprowadzona latem-jesienią i praktycznie jeszcze nietestowana. Widać, że będzie to najważniejsza część oferty Mission - i to przez kilka sezonów. A w niej właśnie model Mission mx4 ma szansę zdobyć największą popularność.
Trzy najtańsze konstrukcje to podstawkowe - mxs, mx1 i mx2, z których pierwszy jest mikro, drugi mini, a dopiero trzeci nabiera pełnych kształtów i wymiarów, bazując na 17-cm niskośredniotonowym.
Z kolei mx3 to już wolnostojący model, od razu z dwoma nisko-średniotonowymi, ale tylko 13-cm, dlatego wielu może zwątpić w jego potencjał basowy, chociaż z drugiej strony zachęca jego smukła sylwetka i cena. Jednak tylko 600 zł (za parę) kosztują kolumny, które wyglądają zadecydowanie poważniej, a przecież nie są kłopotliwe w ustawieniu - właśnie Mission mx4 z 17-cm głośnikami.
Jeszcze większe są mx5, z aż trzema głośnikami 17-cm (dwa na basie i jeden jako nisko-średniotonowy, a więc w układzie dwuipółdrożnym), ale te mogą się już wydawać "nadmiarowe" do pomieszczeń poniżej 20 metrów. Dla porządku dodam, że w serii mx są jeszcze głośniki centralne - mxc1 i mxc2.
Znaki szczególne
Kształt obręczy na głośnikach i ustawienie wysokotonowego poniżej nisko-średniotonowego słusznie kojarzy się z Mission, ale równocześnie może wprowadzać w błąd - związanie wysokotonowego z jedną z dwóch 18-tek wspólną ramką sugeruje, że mamy do czynienia również z bliższym związkiem akustycznym niż w przypadku dolnej 18-tki, a więc z układem dwuipółdrożnym (górna 18-tka nisko-średniotonowa, dolna niskotonowa), chociaż w konfiguracji quasi-symetrycznej - co znamy z niemieckich konstrukcji (Heco, Magnata, Elaca).
Zmyłka niezła - bo Mission mx4 to układ dwudrożny (z dwoma nisko-średniotonowymi pracującymi tym samym pasmem). Podczepienie wysokotonowego pod nisko-średniotonowy wynika z estetyczno-konstrukcyjnej tradycji Mission; również w przypadku tego modelu producent deklaruje zastosowanie "Inverted Driver Technology", co przecież zupełnie nie ma sensu, jeżeli drugi nisko-średniotonowy znajduje się poniżej wysokotonowego.
Oczywiście nie ma tu też żadnego "błędu w sztuce" - to po prostu układ akustycznie symetryczny, który nie może być odwrócony, bo i jak? A przy okazji: okazuje się, że dwie największe konstrukcje tego testu, właśnie Mission mx4 i 2050 (Q-Acoustic), są dwudrożne, a trzy mniejsze - dwuipółdrożne.
I nie należy z tego wyciągać żadnych pochopnych wniosków, choć warto zwrócić uwagę, że dzięki temu, iż dwa głośniki nisko-średniotonowe współpracują w zgodnej fazie w szerokim zakresie częstotliwości, "nasze" układy dwudrożne nie cierpią na osłabienie "dolnego środka", które często dotyka zarówno układy dwudrożne-dwugłośnikowe, jak i dwuipółdrożne z niską częstotliwością tłumienia niskotonowego. Nie należy więc solidnej dwudrożności traktować jako rozwiązania z definicji słabszego od dwuipółdrożnego.
Na froncie
Wśród osiągnięć Mission mx4 Mission wymienia też m.in. "Advanced cabinet construction", ale o tym już wspominam wcale nie po to, aby cokolwiek w tej mierze negować. Obudowa jest faktycznie doskonale przygotowana, co prawda sama jej wielkość do tego zobowiązuje, ale w tym zakresie cenowym takie zobowiązania zwykle nie są wypełniane.
Front ma grubość 30 mm, w środku znajdują się dwa pionowe (biegnące przez całą wysokość) i trzy poziome wzmocnienia, z których najniższe nie jest wieńcem, ale pełną przegrodą, wydzielającą na dole komorę balastową.
To nie jest ukryta komora, tylko optymalizująca objętość przeznaczona dla głośników, o której dowiadujemy się z oględzin wewnętrznych; dostęp do niej mamy "oficjalny", poprzez zaślepkę na tylnej ściance, jednak takie rozwiązanie, chociaż wartościowe i funkcjonalne, wcale nie jest wymienione na listach zalet i "technologii".
Są tam zarówno bardziej banalne albo ogólnikowe hasła (gniazdo bi-wiringowe, wysokiej jakości wewnętrzne okablowanie, audiofilski projekt zwrotnicy, 25-mm jedwabna kopułka, kaptonowe karkasy cewek), pomyłki (odwrócona geometria głośników), jak też sprawdzone i ważne fakty - wspomniana solidna konstrukcja obudowy a także "In Grille Wave Guide".
Wypada się przy tym zatrzymać, bo chodzi o maskownice, które wedle tej deklaracji pełnią pozytywną rolę akustyczną. Ważne, aby przynajmniej nie szkodziły, bo zdejmuje się je dość ciężko (początkowo wydawało mi się, że to w ogóle czynność nie dla użytkownika, ewentualnie serwisowa), a kolumna z nimi prezentuje się bardzo elegancko.
Niestety, mimo że taka konstrukcja "wpasowanych" osłon wydaje się mieć akustyczne szanse, to nasze pomiary wykazały, że charakterystyka wygląda lepiej bez ich pomocy. Na szczęście Mission mx4 wyglądają ciekawie i bez maskownic, bo odsłaniają wtedy kolejną charakterystyczną cechę Mission - jednolite, wklęsłe membrany nisko-średniotonowych.
Nie jest to dzisiaj już może szczyt oryginalności i technika kosmiczna, ale prezentuje się wciąż nietypowo i zarazem nowocześnie w swojej prostocie. Trzeba przyznać, że projekt plastyczny Mission mx4 jest bardzo udany - schludny, uniwersalny, nieprzeładowany dodatkami a jednocześnie zachowujący rysy firmowego stylu.
Obudowa jest niemal prostopadłościanem, zmodyfikowanym tylko subtelną wypukłością frontu i mocniej wyrzeźbionym, ale też nieagresywnym, cokołem.
Krzywizny są do siebie ładnie dopasowane i nie kłócą się z dominującą prostą skrzynką. Mission mx4 zdobywa u mnie kolejne punkty za estetykę i - pewnie traci w oczach innych - za rezygnację z "piano blacku" i sensowny wybór wersji kolorystycznych.
Cokół i front jest zawsze lakierowany na czarny mat, do którego dobrze pasują srebrzystoszare pierścienie otaczające głośniki (na szczęście nie próbują udawać metalu), zasadnicza skrzynka jest oklejona folią drewnopodobną (w tej cenie na kolumnach wolnostojących prawie nikt nie oferuje forniru) dostępną w kolorze czarnym ("black ash" - widoczne w teście), jasnoczereśniowym, wiśniowym i orzechowym. Żadnej egzotyki i własnych wynalazków, ale kompletna podstawowa paleta.
Brzmienie
Czasami zastanawiam się: co też konstruktor sobie myślał po zakończeniu prac nad swoim dziełem… Czy był całkowicie usatysfakcjonowany, czy coś mu do końca nie pasowało, ale musiał się z tym pogodzić? Jakie miał wątpliwości?
Oczywiście chodzi o sytuację w danej klasie. Nikt, kto projektuje kolumny za 2000 zł, nie może sobie stawiać za cel ideału. Ale zawsze można to zrobić lepiej lub gorzej, a przede wszystkim tak lub inaczej - trzeba więc wybrać jakąś opcję przeciwko innej.
Zwracam na to uwagę właśnie tutaj, bo konsekwencja firmy Mission jest wyjątkowa, Mission mx4 są dostrojone w pewnym sensie bezkompromisowo, czym zdobędą sobie wielki szacunek u jednych i brak zainteresowania u innych.
Pryncypialność Mission ma bardzo brytyjskie pochodzenie - Mission mx4, mimo że duże i "wyposażone" w mocny bas, zwracają uwagę przede wszystkim na środek pasma, szeroki, pełny, pierwszoplanowy. Właśnie w tych kolumnach (testowanej grupy) średnica jest najważniejsza, co wiąże się z dobrym wyrównaniem zakresu średnio-wysokotonowego.
Czy nie ma tu sprzeczności? Jeżeli coś jest "naj", to nie może chyba pozostawać w relacji równorzędnej? Po pierwsze, sens tego "naj" odnajduje się na tle brzmienia konkurentów, po drugie, obiektywne wyrównanie charakterystyki w zakresie średnio-wysokotonowym przynosi subiektywne uprzywilejowanie średnicy - dlatego właśnie w celu skompensowania tego efektu większość konstruktorów dopuszcza mniejsze lub większe podkreślenie wysokich tonów. Wtedy średnica wcale nie musi szwankować, lecz przestaje odgrywać główną rolę. To tradycyjny, dlatego banalny, ale wciąż zasadniczy dylemat.
Właśnie w tym miejscu Mission wybiera inny kierunek niż rywale, choć i oni nie idą dokładnie tą samą drogą. Trochę bezczelnie, ale i racjonalnie, można by w tym miejscu relację z brzmienia Mission mx4 zakończyć, bo nie dzieje się w nim nic więcej… lecz skoro napisałem coś tak impertynenckiego, to trzeba to już gruntownie wyjaśnić.
To znowu był skrót i pochwała poprawności - oczywiście dzieje się to wszystko, co dzieje się w muzyce. Prawie wszystko, bo to przecież nie jest dynamiczny, przejrzysty i precyzyjny hi-end. Ale co najważniejsze, nie dzieje się też nic (prawie nic…) niepotrzebnego. Brzmienie jest spójne, płynne, niepogrubione i nierozjaśnione, raczej suche niż soczyste, ale też dobrze ukonstytuowane.
Żadna ostrość w zakresie wysokich tonów, tłustość ani monotonne dudnienie na basie nie będą notorycznie zakłócać i wypaczać oryginału; Mission mx4 nie będą też "uatrakcyjniać" przekazu.
Stuprocentowej neutralności nie osiągamy (nigdzie), podbarwienia (a zwłaszcza "odbarwienia") są nieuniknione, lecz najwyraźniej chodziło o to, aby wypracować jak najlepszą neutralność. Bas jest ładny, mocny, trochę zaokrąglony, ale jego związanie z "treścią" i zasadnicza dyscyplina nie budzą zastrzeżeń.
Góra pasma jest delikatna i może lekko odsunięta od średnicy, a ta z kolei wcale nie ma osłabionego wyższego podzakresu, dlatego też nie ma klasycznego złagodzenia i dystansowania źródeł pierwszego planu, zwłaszcza wokali - komunikatywność jest bardzo dobra, przekaz bezpośredni, zrozumiały, wolny od nosowości, a zarazem nienerwowy.
Nie ma tu też krystaliczności i chociaż nie można narzekać na zamulenie i brak wyrazistości, to nie pojawia się olśniewające wrażenie zdjęcia wszystkich zasłon i odkrycia detali wcześniej niesłyszanych. Swoboda przestrzeni polega raczej na dobrym ukształtowaniu głównych pozornych źródeł dźwięku niż na wejrzeniu w dalekie perspektywy.
Charakter oraz osiągnięcia Mission mx4 budzą szacunek i uznanie, i nie należy tego odbierać jako zakamuflowanej krytyki braku wybuchowej dynamiki, analityczności itp. To kolumny za niewiele ponad 2000 zł i takich opcji nie było.
Można już było "wystroić" brzmienie bardziej efektowne, tak jak zrobili to inni w tym teście, ale zawsze jakimś kosztem; jednocześnie wydaje mi się, że mx4 ma wielkie szanse nie tylko u audiofilów szukających neutralności, ale też w szerokich kręgach.
Trzeba tylko dać im pograć nieco dłużej (nie chodzi o wygrzanie), bo w pierwszym wrażeniu nie rzucą na kolana niczym spektakularnym, za to później przejście na inne kolumny (tego zakresu cenowego) pokazuje jak na dłoni "manipulacje", a na tym tle klasę, wręcz wytrawność tonalnego zrównoważenia.