Na razie wszystko wygląda dość tajemniczo. Wokół korpusu z tworzywa ABS owinięto materiał tekstylny, na górze i pośrodku dodano szczotkowany metal. Ładnie, ale dlaczego "to to" kosztuje 2000 zł? Płacimy za markę?
Pierwszą niespodzianką są dostarczone w zestawie kable - główny przewód to USB. Ludzie z B&W (pewnie ci sami, który zaprojektowali Zeppelina pod iPoda) skonstruowali aktywne głośniki komputerowe i zrobili to w swoim stylu.
Zestaw Bowers & Wilkins MM-1 został wyposażony we własny cyfrowy wzmacniacz, całkowicie uniezależniający od posiadanej karty audio obróbkę dźwięku (szczególnie ma to duże znaczenie w przypadku laptopów), a komputer służy jedynie za podajnik plików.
Trzeba przyznać, że pomysł się sprawdza (np. nie słychać szumów). W komplecie otrzymujemy również pilot (czarne jajko), który radzi sobie znakomicie z komputerowymi aplikacjami.
Już tłumaczę, o co chodzi (testowane na: iTunes, foobar2000 i J.River Media Jukebox) - dzięki pilotowi nasz PC zaczyna przypominać normalny sprzęt audio - "play/pauza", "utwór do przodu/do tyłu", "głośniej/ciszej/wycisz" i "zasilanie". Chcąc zatrzymać odtwarzanie, naciskamy pauzę na pilocie, bez konieczności przełączania się na aplikację (i szukania odpowiedniego przycisku myszką) - to bardzo wygodne.
Zarówno włączanie, jak i regulacja głośności w zestawie Bowers & Wilkins MM-1 jest możliwa również poprzez naciskanie odpowiednich fragmentów srebrnego paska na obudowie.
Z tyłu odnajdujemy jeszcze dwa gniazda - wyjście słuchawkowe i wejście mini-jack - pozwalające na podłączenie dowolnego zewnętrznego źródła analogowego, w tym m.in. wyjścia karty audio komputera, co umożliwia nałożenie na sygnał muzyczny np. rozmów prowadzonych przez Skype.
Od pierwszych dźwięków czuć, że konstruktorzy Bowers & Wilkins osiągnęli to coś, co sprawia, że chce się słuchać muzyki - z przyjemnością i bez konieczności przyzwyczajania się do nowego zakupu.
W tych maleństwach zamknięto sporo technologii znanych z większych (znacznie większych) rozwiązań. Góra gra przepięknie, a i reszta pasma też jest reprezentowana godnie.
Pojawia się zaskakująco dużo, i to dobrej jakości, basu, w ślepym teście można by stawiać, że to pełnowymiarowe monitory hi-fi - oczywiście dopóki nie zaczniemy szaleć z głośnością, ale pamiętajmy, że Bowers & Wilkins MM-1 mają znajdować się pół metra przed nami, i w takiej roli sprawdzą się znakomicie.
Pewnie DSP mocno koryguje sygnał, wzmacniając niskie częstotliwości, ale liczy się efekt końcowy - wyśmienity. Dwudrożne kolumny aktywne, cyfrowe wzmacniacze 4 x 18 W, procesor DSP, kopułka z tubą Nautilus, uniezależnienie się od jakości karty dźwiękowej poprzez bezpośrednie pobieranie cyfrowego sygnału (USB), dzięki Dynamic EQ można objeść się bez subwoofera, pilot sterujący głośnikami i aplikacjami muzycznymi jednocześnie, wyjście słuchawkowe… Wreszcie świetne brzmienie - i cena przestaje być straszna.
Cena (za parę): 2000 zł