Wybitna soulowo-bluesowa wokalistka Bettye LaVette powróciła na scenę w 2005 r. z bardzo udanym albumem "I've Got My Own Hell To Raise". Pokazała, że mimo sześćdziesiątki na karku witalnością bije na głowę o wiele młodszych wykonawców.
To za jej przyczyną nastąpił renesans mody na brzmienie Memphis. Tym razem Amerykanka postanowiła odbyć sentymentalną podróż do czasów młodości i zaśpiewać rockowe utwory z lat 60. i 70. Na szczęście nie są to bezbarwne, czysto komercyjne wykonania, jak to uczynił Rod Stewart w swoim "Songbooku". Bettye LaVette w powszechnie znane rockowe standardy potrafiła tchnąć nowego ducha. "Don't Let Me Be Misunderstood" Animalsów, "The Word" Beatlesów, "Salt Of The Earth" Rolling Stonesów czy "Love Reign O'er Me" The Who brzmią jak rasowe rhythm'n'bluesowe pieśni. "All My Love" hardrockowego Led Zeppelin nabrał dramaturgii i energii. "Wish You Were Here" Pink Floyd z pełnym dostojeństwa fortepianem i smyczkami zabrzmiał subtelnie i przejmująco. Romantyczny "Nights In White Satin" z repertuaru The Moody Blues przeistoczył się w rasowego bluesa.
Grzegorz Dusza
Anti/Sonic