Nie skłamię jeśli powiem, że z nowego albumu Carnifex pamiętam raptem trzy, góra cztery utwory. Nie oszukujmy się, zapowiadany powrót do deathcore`a i odstąpienie od death metalowej formuły wyszedł im na złe. Jasne, to co słyszymy na "Until I Feel Nothing"pewnie bardzo dobrze sprawdzi się na koncertach, ale czegoś tutaj brakuje. I tym razem nie chodzi o Boża iskrę...
Talentu i umiejętności u Carnifex odmówić nie można, ale co z tego, skoro zdobyte już doświadczenie i miejscami niebanalne pomysły ("Creation Defaced"jako całość) trudno przekuć w pełni wartościowy, zapadający w pamięć materiał. Jeśli ktoś spodziewał się jakiś większych zmian (oprócz wiadomego powrotu do deathcore`a) – solidnie się rozczaruje.
To, co słyszeliście na "In Dying Arms", pomieszajcie z bezkompromisowością "Hell Chose Me", a wyjdzie wam to, co gra Carnifex gra ostatnio. W zalewie mniej lub bardziej szatańskich riffów i blastowych kanonad zgubiła się dusza i pasja.
Kolejny raz uległem rozczarowaniu. Szkoda.
Grzegorz "Chain"Pindor