Wiedziałem, że Marii Peszek nie należał się Paszport Polityki. Trudno było mi tylko wskazać, komu innemu można było go dać. Wiedziałem, że czegoś brakuje kabaretowi The Dresden Dolls. Nie potrafiłem tylko sprecyzować, czego. Wiedziałem też, że mam rację, krytykując polskie wokalistki tej dekady. Bardzo jednak chciałem, by los się odwrócił. Moje prośby zostały wysłuchane.
Gabriela Kulka to nie tylko wspaniała instrumentalistka i wokalistka, ale i wielka osobowość, która w ukryciu, doceniana przez garstkę osób, ma dzisiaj szansę przeżyć swój największy sukces. "Hat, Rabbit" to dla mnie płyta debiutancka, gdyż wszystkie poprzednie wydawnictwa artystki jedynie doprowadzały w jej karierze do tego momentu, który nazywam jej "nowym początkiem". To najważniejszy dowód na talent artystki do nagrywania nieszablonowych, genialnych utworów z kategorii pop. Momentami ma się tylko wrażenie, że potrafi zbyt wiele. No bo czy mogłaby zostać uznana za następczynię Kate Bush? Jasne, że tak. Czy mogłaby nagrać album, którego słuchalibyśmy całymi dniami w rozgłośniach radiowych? Oczywiście! Zarejestrowałaby ścieżkę dźwiękową do filmu będącego adaptacją którejś z książek Neila Gaimana? Absolutnie! W tej ostatniej roli widziałbym Kulkę najchętniej. Tym razem nie przewiduję punktów ujemnych za nadmiar różnorodnych doznań.
M. Kubicki
MYSTIC PRODUCTION