Dziś Trójmiejski hardcore prezentuje się nader przyzwoicie i to nie tylko za sprawą debiutantów z Marksman, xOutboundx czy uznanych kolegów z Calm the Fire. Gars na tle powyższych pokazuje zupełnie odmienne podejście do tematu, a to co post (niezależnie czy to rock, metal czy owe hc) ma tutaj niebagatelne znaczenie.
Melodyjny aspekt twórczości Gars w może i nieco patetycznych, ale za to jakże wymownych momentach, to atut zespołu, a zazwyczaj nielubiane przeze mnie polskie teksty, dopełniają siły przekazu tejże formacji. Basowy nu-tone`owy dół, specyficzna, gęsta atmosfera i atak ściany gitar momentami mogą przyprawiać o znużenie, ale wydaje mi się, że jest to w pełni zamierzone.
Jeden z kolegów po piórze pisał o monotonności Gars. Coś w tym jest, ale powinno się to brać za dobrą monetę. Bo w tej monotonii można odpłynąć, odnaleźć siebie, zatrzymać się i wyłapywać smaczki. Chyba że ugniecie się pod ciężarem smutku i Gars rozjedzie Was emocjonalnie. Lirycznie jest to możliwe, muzycznie - to raczej mały walec - ale robi całkiem konkretną robotę.
Grzegorz "Chain" Pindor