Wbrew opiniom kolegów po piórze, którzy nie zachwycają się twórzością Gars, debiut tej formacji zrobił na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Może nie do końca przemawiały do mnie teksty w ojczystym języku, ale teraz już wiem, że Gars w formie anglojęzycznej straciliby na wartości.
Zresztą teksty na drugiej płycie tego zespołu - "Gruzy absolutu, rewizja symboli", choć pretensjonalne, czasem infantylne i trochę zbyt "proste", to jeden z atutów, bo łatwo się z nimi utożsamić, a przy okazji wkur... na otaczającą nas rzeczywistość. Szarą, smutną i piekielnie niesprawiedliwą.
Nie wiem tylko o co chodzi z zapisem cyfrowym tytułów utworów, możliwe, że każda z cyfr odpowiada znakowi na klawiaturze telefonu (to by było coś!), ale staram się nie zaprzątać sobie tym głowy. Za to do serducha i umysłu WOLNO wkracza dół, pesymizm i ogólny marazm.
Gars robią to, w czym wielu od dawna w tym kraju babrać się nie chce - w ślimaczym tempie budują atmosferę przygnębienia. Tylko po to, aby niczym walec zmiażdżyć słuchacza ścianą dźwięku osadzoną na hardcore`owym kręgosłupie. Sprawdzony patent? Owszem, ale nie do końca na naszym poletku. At the drive`inowskie tło i surowość brzmienia potęgują siłę przekazu Gars i pozwalają postawić to wydawnictwo w czołówce krajowego undergroundu. Ciekawe, co pokażą następnym razem. O ile z tego smutku się nie rozpadną.
Grzegorz "Chain" Pindor