The XX, How To Dress Well czy James Blake - co łączy tych wszystkich artystów? Ano czerpanie pełnymi garściami z R&B lat 90. i transformowanie czarnych dźwięków do poziomu bardziej akceptowalnych przez fanów rocka i elektroniki. Wszyscy ci wykonawcy, co jest także charakterystyczne dla Jamiego Woona – bohatera tej recenzji – zwracają się w stronę wydawania albumów jako całości i nieprzywiązywania wagi do nagrywania nośnych singli.
"Mirrorwriting" zaczyna się mimo wszystko od bardzo wpadającej w ucho nuty. Nic dziwnego, gdyż skomponował ją sam Burial. Tym, co wyróżnia Woona na tle wymienianych przeze mnie wykonawców, jest niesamowity wokal. Gdy pozostali chowają swój głos za przeróżnymi efektami na etapie miksowania płyty, Jamie Woon nie bez powodu wyprowadza go na pierwszy plan. Jego stylowy, czysty głos może nawet spowodować, że wielu krytyków uzna go za zbyt profesjonalny i za mało soulowy i emocjonalny. Nie zmienia to jednak faktu, że jego debiut jest jednym z ciekawszych w tym roku.
Dwanaście utworów znacząco różni się od siebie, a sam Jamie stworzył dla siebie niszę gdzieś pomiędzy gatunkami. Niewątpliwie, jego osłuchanie w muzyce tanecznej wpłynęło zdecydowanie na wykorzystanie rytmu jako podstawy utworów – nagrał coś unikalnego, odbiegającego od jego inspiracji w stronę budowania własnego wizerunku.
M. Kubicki
UNIVERSAL