Nowy album Kroke "Out Of Sight" odchodzi nieco od klezmerskiego schematu wirtuozowskiego wykonywania żydowskich melodii w nowych opracowaniach. Dają o sobie znać fascynacje muzyką wschodu, które ciekawie urozmaicają brzmienie.
Kroke oznacza w języku jidysz Kraków. Tak siedemnaście lat temu nazwali swój zespół trzej absolwenci akademii muzycznej: akordeonista Jerzy Bawół, altowiolista Tomasz Kurkuba i kontrabasista Tomasz Lato.
Pamiętam ich występ na North Sea Jazz Festival w Hadze, przed dziesięcioma laty. Publiczność tłoczyła się w niedużej sali i domagała bisów. To był wielki sukces i tak wyglądają koncerty Kroke za granicą, gdzie zespół występuje częściej niż w Polsce. Ostatnio zagrali w kościele pw. Wszystkich Świętych w Warszawie z Nigelem Kennedym. Gościnnie występuje z triem perkusista Tomasz Grochot.
Nowy album Kroke "Out Of Sught" odchodzi nieco od klezmerskiego schematu wirtuozowskiego wykonywania żydowskich melodii w nowych opracowaniach. Dają o sobie znać fascynacje muzyką wschodu, które ciekawie urozmaicają brzmienie. Bo choć nie wiem, jak porywające byłyby interpretacje melodyjnych tematów, to klezmerskie brzmienia potrafią się znudzić. Ale nie wtedy, kiedy gra Kroke. Warto zwrócić szczególną uwagę na modyfikacje brzmienia altówki, zanim damy się porwać do zabawy, a przynajmniej zaczniemy przytupywać.
Marek Dusza
ORIENTE MUSIK/GIGI