Pod koniec maja Marcus Miller dał dwa znakomite koncerty w warszawskim klubie Palladium. Tam też można było kupić nowy album na dwa dni przed premierą i zdobyć autograf artysty. Kolejka była bardzo długa.
Na nowy album studyjny basisty jego fani, a tych w Polsce nie brak, czekali pięć lat. Ale warto było, bo Marcus Miller napisał nowe kompozycje, sięgnął też po kilka atrakcyjnych hitów.
Płytę "Renaissance" otwierają charakterystyczne uderzenia strun basówki kciukiem w temacie "Detroit", a potem duet saksofonisty Alexa Hana i trębacza Maurice’a Browna nasyca przestrzeń unisonami. Ta łatwo wpadająca w ucho melodia przechodzi w następną, melodyjną kompozycję "Redemption". Ładne solo saksofonu dodaje uroku utworowi. Po balladowym "February" tempo przyspiesza w "Slippin’ Into Darkness". Pojawia się tu motyw "Get Up Stand Up" Boba Marleya i Petera Tosha, zręcznie przerobiony i, niestety, nie podany w spisie twórców.
W nastrojowej kompozycji Ivana Linsa "Setembro" śpiewają Gretchen Parlato i Ruben Blades. Najbardziej ekspresyjną kompozycją jest "Jekyll & Hyde". Nie mogło być inaczej, Marcus Miller i jego muzycy opisują przemiany charakterów i tempo zmienia się z powolnego w agresywne. W lirycznym "Gorée" lider chwyta za klarnet basowy - drugi jego koronny instrument. Albumu "Renaissance" słucha się z przyjemnością, zwłaszcza w aucie.
Marek Dusza
DREYFUS/DREAM MUSIC